wtorek, 25 marca 2014

niedziela, 23 marca 2014

Odchodzę...:(



Odchodzę z bloga na jakiś czas. Głównie z braku weny jak i komentarzy ;od naszymi imaginami :)

Dziękuję jednak za każdy komentarz. Widać nie każdy docenia moją pracę włożoną w tego bloga.

Odchodzę do odwołania.

Macie jakieś pytania? NURTUJĄCE WAS? [KLIK]
/Lola xx



sobota, 22 marca 2014

ZAMÓWIENIA!

Cześć wam :)
A więc postanowiłam zrobić takie coś jak zamówienia. Każdy kto chciałaby imagina piszę w komentarzu pomysł na niego, imię jednego z chłopaków z którym ma być imagin oraz imię, które chcę by nosiła główna bohaterka. Np. Wpadnięcie na siebie w szkole, Liam, Lea. Rozumiecie o co chodzi? Jeśli spodobał wam się ten pomysł czekam na komentarze! :D Jeśli pomysł się przyjmie będę robić takie coś co najmniej raz w miesiącu :) 
~Lea.

wtorek, 18 marca 2014

52)Imagin z Harry'm.

Szłam w dół ulicy idąc do szkoły tanecznej, do której uczęszczałam na zajęcia. Było cholernie zimno jak na wiosenny wieczór. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w szkole. Miałam dziwne uczucie, że jestem obserwowana. Obróciłam się wokół własnej osi. Jakieś 30 metrów ode mnie zatrzymało się auto. Przełknęłam ślinę. Szybko wyjęłam komórkę z kieszeni i zadzwoniłam pod wybrany numer.
-Tak kochanie?-usłyszałam.
-Ktoś mnie śledzi-wydukałam.
-Gdzie jesteś?
-Niedaleko szkoły.
-Nie zatrzymuj się i idź tam jak najszybciej będę za 15 minut.
Poczułam mocne szarpnięcie.
-Harry-pisnęłam do telefonu, który w miarę szybko schowałam w stanik. Może to wydawać się śmieszne, ale naprawdę wtedy nikt nie może się zorientować, że mam go cały czas przy sobie.
Ktoś zakrył mi usta jakąś szmatą. Starałam się wstrzymać oddech na tak długo jak potrafiłam. Niestety. W końcu musiałam zaczerpnąć powietrza. Jeden wdech i usnęłam.
Obudziłam się przywiązana do jakiegoś starego krzesła. Jedynie mała żarówka, która co chwila mrugała dawała trochę światła na brudną piwnicę. Uwolniłam swoje dłonie ze sznura. W duchu dziękowałam Harry'emu za to, że mnie tego nauczył. Szybko wyjęłam swój telefon uśmiechając się z tego jacy głupi są moi porywacze. Nie dość, że źle mnie przeszukali to przetrzymują mnie w piwnicy gdzie jest okno. Dzięki niemu wszystko widzę i wiem, że znajduję się na jakiś starych magazynach. Wybrałam numer do loczka. Odebrał po pierwszym sygnale.
-Pearl do cholery co się dzieję? Wszystko w porządku? Nic Ci nie zrobili? Wiesz gdzie jesteś?-brunet zadawał mi mnóstwo pytań.
-Spokojnie, wszystko jak na razie jest w porządku. Jestem w jakiś starych magazynach. Widzę.. Jestem w lesie-powiedziałam patrząc przez okno.
-To tu zabrał mnie kiedyś James. Wiem gdzie jestem. Kieruj się na wschodnią część Londynu. To na oko 20 minut drogi od nas. Gdy zauważysz pierwszy wjazd do lasu zjedź do niego. Weź ze sobą chłopaków, nie wiem ilu ich tu jest-powiedziałam szybko.
-Ja.. Ja zaraz będę-powiedział brunet.
-Muszę kończyć, czekam-powiedziałam.
-Pearl?-usłyszałam, gdy miałam się rozłączyć.
-Tak skarbie?-zapytałam.
-Kocham Cię-powiedział na co poczułam przyjemne ciepło, które rozprzestrzeniło się na całym ciele. Uśmiechnęłam się pod nosem. Pomimo chujowej sytuacji w jakiej się znajdowałam Harry potrafił sprawić, że się uśmiechnę.
-Ja Ciebie też-szepnęłam i się rozłączyłam.
Szybko schowałam telefon i zakneblowałam swoje dłonie, aby ten kto tu przyjdzie  nie zorientował się co zrobiłam.
-Czyżby moja śpiąca królewna się obudziła?-usłyszałam ten obrzydliwy głos. Głos, który należał do James'a.
-Twoja? Nie bądź śmieszny, skurwielu-splunęłam.
-Nie odzywaj się tak do mnie-powiedział James podchodząc do mnie.
-Och zamknij się James-warknęłam.
-Nie radzę-dodał cicho się śmiejąc.
W swoich dłoniach obracał nóż.
-Teraz grzecznie mi powiedz gdzie jest Twój chłoptaś, a obiecuje że postaram się nic Ci nie zrobić-powiedział zbliżając swoją twarz do mojej.
-Możesz pomarzyć kutasie-odpowiedziałam melodyjnie.
Już po chwili poczułam mocne uderzenie. Przybliżył swoją twarz do mojego ucha.
-Jeśli mi nie powiesz sprawię, że będziesz błagać abym przestał-mruknął.
-Śmiało, przyzwyczaiłam się do bólu-szepnęłam patrząc w jego oczy.
Jego oczy pociemniały. Już po chwili poczułam kolejne uderzenia.
***
Wyszłam z klubu, aby trochę odetchnąć. Mieszanka dymu papierosowego oraz mocnej woni alkoholu w klubie przyprawiała mnie o mdłości. James nie rozumiał tego, że nie miałam ochoty na żadne kluby. Chciałam po prostu usiąść przed telewizorem i obejrzeć jakąś komedie. Jęknęłam zrezygnowana, gdy zorientowałam się że spędzę w tym klubie jeszcze dobre 3 godziny. Chciałam po prostu wrócić do domu, wziąć relaksującą kąpiel i się wyspać. Podniosłam głowę, gdy na jezdni ujrzałam nieznane mi do tej pory auto. Przyciemniona szyba została opuszczona, a moim oczom ukazał się przystojny brunet. Jego wzrok przez chwilę podążał po wszystkich stojących wokół aż wreszcie natrafił na mnie. W moim brzuchu poczułam milion motylków, które chciały wydostać się na zewnątrz. Moje serce przyspieszyło, a usta chłopaka ułożyły się w ponętnym uśmiechu. Gdy ujrzałam, że chłopak wysiada z auta i rusza w moją stronę, nerwowo zagryzłam dolną wargę i zaczęłam szybciej oddychać. Chłopak przeszedł koło mnie ocierając się swoim ciałem o moje i patrząc w moje oczy. Potem zniknął w tłumie.
-Pearl? Gdzie Ty się kurwa podziewałaś? Kto to był?-warknął na mnie James na co momentalnie wzdrygnęłam.
-Nie wiem, nie znam go-burknęłam.
-Kłamiesz! Zdradzasz mnie suko?-zapytał.
-Ty to kurwa robisz na prawo i lewo, ja nie zniżam się do Twojego poziomu skurwielu-odgryzłam się.
-Co powiedziałaś dziwko?
-Nie mów tak na mnie chuju.
Chłopak złapał mnie za ramię przez co syknęłam z bólu i zaciągnął na tył klubu. Po chwili poczułam pieczenie na policzku.
-Nie będziesz mnie tak nazywać. Oczekuje szacunku, kurwo-wrzasnął na mnie chłopak.
-Zamknij się! Po prostu się zamknij! To koniec!-krzyknęłam dotykając obolałego policzka.
-Nie będziesz traktował  mnie jak gówno-dodałam.
Chłopak ułożył dłoń w pięść. Mocno zacisnęłam powieki. Oczekiwałam mocnego bólu lecz nic takiego nie miało miejsca.
-Naprawdę Smith? Naprawdę chcesz uderzyć dziewczynę?-usłyszałam ochrypły głos.
-Zmierz się z kimś Twojej postawy-dodał.
-Styles-warknął James odwracając się do chłopaka.
-Nie wpieprzaj się w nie swoje sprawy!
Chłopak zaśmiał się melodyjnie i wyszedł z cienia. To on.. Tajemniczy chłopak.
-Jesteś żałosny-powiedział brunet.
-Coś Ty powiedział?-wrzasnął James.
-Jesteś żałosny. Przeliterować Ci to?-zapytał niejaki Styles.
James rzucił się na bruneta przewracając go. Jednak loczek w ostatniej chwili obrócił się tak, że to James leżał na ziemi i był przygniatany przez tajemniczego bruneta. Chłopak zadał mu kilka ciosów w twarz. Wstał i kopnął James'a w brzuch. Gdy James zwijał się z bólu poczułam w pewnym sensie ulgę. W końcu poczuł chociaż cząstkę tego co ja czułam przez te 2 lata. Tajemniczy brunet szybko złapał moją dłoń i pociągnął do swojego samochodu.
-Nigdzie z Tobą nie wsiądę!
-James zaraz wstanie i za nami pobiegnie. Wolisz zmagać się z nim czy jechać do domu gdzie dotrzesz bezpiecznie?
-Wracaj tu suko-usłyszałam krzyk.
Tajemniczy brunet szybko otworzył drzwi swojego auta wpychając mnie do środka. Okrążył auto i szybko wszedł na miejsce kierowcy. Odpalił auto i wyjechał z parkingu z piskiem opon.
-Jak masz na imię?-zapytał.
-Pearl-odpowiedziałam.
-Jestem Harry. Miło Cię poznać, Pearl-powiedział ochrypłym głosem i posłał mi ciepły uśmiech.
Nasze pierwsze spotkanie. To właśnie o tym myślałam, gdy James mnie katował. Nie wiedziałam jak długo to trwało. Ale mógł być pewny. Nie wydam Harry'ego. Może bić mnie godzinami. Wytrzymam to, ale nie wydam go.
-Masz już dość?-zapytał James klękając nade mną.
Uśmiechnęłam się najszerzej jak potrafiłam.
-Nie licz na to, że usłyszysz to z moich ust-szepnęłam i splunęłam krwią na jego buty. 
Ból nie był już tak bardzo odczuwalny. James ustał naprzeciwko mnie. Nieprzytomnym wzrokiem patrzyłam na jakiś punkt za James'em. 
-Ostatnie życzenie?-zapytałam cicho.
Usłyszałam dwa strzały. Bezwładne ciało James'a opadło tuż przed moje nogi. Ból w okolicach brzucha rozrywał moje ciało. Spojrzałam na swój brzuch. Koszula powoli zabarwiała się czerwoną cieczą. 
-Kocham Cię-wyszeptałam resztkami sił. Obraz przed oczami powoli zaczął się zamazywać. Wszystko działo się w zwolnionym tempie. Harry, który do mnie biegnie. Chłopcy, którzy biegli za nim osłaniając go. Ból odszedł w niepamięć. Odchyliłam głowę do tyłu i przymknęłam oczy. 
-Błagam Cię, nie zamykaj oczu-usłyszałam rozpaczliwy głos mojego chłopaka. 
Lekko uchyliłam powieki. 
-Pozwól mi pójść spać-wychrypiałam.
Ktoś odwiązał mnie, Harry delikatnie wziął mnie na ręce. 
-Patrz na mnie.. nie zasypiaj-powtarzał w drodze do samochodu. 
Ułożył mnie delikatnie na tylnych siedzeniach.
-Wszystko będzie dobrze-szepnął 
-Jedź kurwa szybciej-powiedział zdenerwowanym głosem brunet.
Suchość w gardle, to jedyne co czułam. 
-Byłeś najlepszym co spotkało mnie w życiu-wyszeptałam. 
-Nie żegnaj się ze mną-powiedział brunet dławiąc się łzami. 
-Kocham Cię-wychrypiałam. 
Obraz powoli znikał. Ciemność.. to było jedyne to co widziałam. 
Gdzie jestem? Koło mnie było pełno ludzi. Wszyscy szli w tą samą stronę. W stronę światła. 
Strach zawładnął moim ciałem. Czy ja umarłam? Poczułam łzy w oczach. Przełknęłam gulę, która utworzyła się w moim przełyku. 
-Nie bój się dziecko-usłyszałam przyjemny głos.
Spojrzałam przed siebie. Na przeciwko mnie stała moja babcia.
-Babciu?
-Pearl, dziecko.. Nie bój się-powtórzyła.
-Nie chcę zostawiać Harry'ego.. Nie chcę-szepnęłam i poczułam łzy na policzkach. 
-To nie Twój czas-powiedziała i popchnęła mnie w tył. 
Miałam wrażenie, że spadam. Otworzyłam lekko oczy. Jasne światło raziło moje oczy na co szybko je zamknęłam. 
-Pearl, słyszysz mnie?-usłyszałam na co pokiwałam lekko głową. 
Lekarz sprawdził moje źrenice oraz puls. Gdy upewnił się, że wszystko jest w porządku opuścił salę. Nie minęły 2 minuty, a na salę wbiegł zdyszany loczek.
-Boże, Pearl nawet nie wiesz jakiego stracha mi napędziłaś-wyszeptał głosem pełnym ulgi po czym mnie przytulił.
-Przepraszam.
-Nie przepraszaj, to moja wina! Nie pilnowałem Cię. Gdybym tylko zawiózł Cię do tej szkoły.. Nic by Ci nie było, prawdopodobnie siedzielibyśmy teraz na kanapie oglądając kreskówki i zajadając się lodami.. Naraziłem Cię na niebezpieczeństwo..
-Harry. Nie mów tak. Jestem w pełni odpowiedzialna za to co się stało-powiedziałam.
-To ja nie chciałam abyś mnie zawiózł.
-Wina leży po obu stronach-powiedział.
-Dlatego, gdy wyjdę zapominamy o przeszłości, zaczynamy wszystko od zera-powiedziałam.
-Stawiasz mi jakiś dobry obiad, jeszcze nigdy w życiu nikt mnie tak nie wystraszył-powiedział żartobliwie loczek. 
-Przybliż się, mam coś dla Ciebie-wyszeptałam.
-Ach tak?-zapytał na co pokiwałam twierdząco głową.
Chłopak schylił się w moją stronę opierając się jedną ręką o ramę łóżka. 
Nasze twarze dzieliło kilka centymetrów.
-Jeszcze troszkę-powiedziałam.
Chłopak uśmiechnął  się do mnie promiennie i czule pocałował mnie w usta. 
-Kocham Cię-powiedział odrywając się ode mnie.
-Ja Ciebie też-mruknęłam i wpiłam się w wargi bruneta.
                                ________________________________________________
Nie podoba mi się to co napisałam.. Ale po prostu to był jedyny pomysł jaki dzisiaj przyszedł mi do głowy. Przepraszam jeśli pojawią się błędy. Pisałam tego imagina na wariackich obrotach. Przepraszam, że nie dodaje nic zbyt często. Naprawdę mam masę nauki oraz innych obowiązków. Wyczekujcie kolejnego imagina w czwartek lub piątek! 
Przeczytałaś/łeś? Skomentuj! To strasznie motywuje! ;)
~Lea :>

poniedziałek, 10 marca 2014

51)Imagin z Liam'em (część czwarta)

Przełknęłam głośno ślinę.
-O Mój Boże-szepnęłam i cofnęłam się o kilka kroków.
-Spokojnie-powiedział chłopak zbliżając się do mnie na co automatycznie znowu się cofnęłam.
-Przecież nic Ci nie zrobię-powiedział cicho i znów się do mnie zbliżył.
-Nie mogę być tego pewna-powiedziałam i poczułam na plecach chłodną korę drzewa.
-Boisz się?-zapytał chłopak i zbliżył się do mnie kładąc dłonie po obu stronach moich ramion.
-N-nie-szepnęłam przygryzając dolną wargę i patrząc na czubki swoich butów.
-Doprawdy?-zapytał i przybliżył swoją twarz do mojej.
-J-ja muszę już iść-wyjąkałam.
-Nic nie musisz-powiedział lekko zagryzając płatek mojego ucha na co po moim ciele przeszły przyjemne dreszcze.
-My nawet się nie znamy-szepnęłam cicho.
-Dziewczyno, obserwuję Cię od ponad trzech tygodni.. Gdy piszesz nowe piosenki i nie jesteś pewna co do tekstu lekko przygryzasz końcówkę długopisu, a gdy w końcu wpadniesz na pomysł uśmiechasz się triumfalnie szybko dopisując nuty lub tekst i od razu grając. Potrafisz godzinami rozmawiać ze swoją przyjaciółką, Twój ulubiony kolor to fiolet, uwielbiasz koszulę w kratę, uwielbiasz pomagać innym, codziennie po pracy w muzyku idziesz do kuchni, myjąc naczynia i rozgłaszając radio oraz śpiewając najgłośniej jak możesz ponieważ jesteś przekonana, że nikt Cię nie słyszy. Nienawidzisz się uczyć, ale pomimo tego masz średnią 5.0. Szalejesz za muzyką. Jesteś nieśmiała w towarzystwie nowo zapoznanych ludzi.
Nie wiedziałam co powiedzieć. Byłam mile zaskoczona.
-No i  uważasz mnie za Liam'a super ciacho Payna!
W jednej chwili zachłysnęłam się powietrzem. Cholera. Przecież mówiłam to Ellie, gdy siedziałam w muzyku po tym gdy wykonałam wszystkie obowiązki i rozmawiałyśmy przez telefon. To było wtedy, gdy znowu spotkałam bruneta w holu a on uśmiechnął się do mnie puszczając oczko i ,,niechcący'' otarł się swoim ramieniem o moje.
-Czy Ty mnie podsłuchiwałeś?
-Ależ skąd-odpowiedział i na jego ustach pojawił się niewinny uśmieszek.
-Znamy się tylko z listów-burknęłam pod nosem.
Odsunął się ode mnie i nadal patrząc w moje oczy ujął moją dłoń.
-Jestem Liam-powiedział i ucałował moją dłoń.
-Cara-odpowiedziałam.
-Widzisz? Już się znamy-powiedział brunet.
Resztę dnia przesiedzieliśmy na klifie rozmawiając na mnóstwo tematów. Wieczorem poszliśmy do ośrodka gdzie niestety musieliśmy się pożegnać. Ja miałam swoje obowiązki, Liam swoje.
-Więc.. Dziękuję za mile spędzony czas i mam nadzieje, że do zobaczenia-powiedziałam uśmiechając się do chłopaka.
-Ja również dziękuję-powiedział i schylił się lekko całując mój policzek.
Moje policzki zarumieniły się leciutko.
-No to cześć-szepnęłam zakładając za ucho pasmo włosów, które wchodziły w moje oczy i lekko zagryzając dolną wargę.
Cofnęłam się o kilka kroków nadal patrząc na chłopaka i w końcu weszłam do muzyka. Nie mogłam się na niczym skupić. W moich myślach cały czas był przystojny brunet. Gdy w końcu uporałam się ze wszystkim zeszłam do kuchni. Szybko zjadłam posiłek przygotowany przez Josh'a i zmyłam naczynia. Zadowolona ruszyłam do wyjścia podśpiewując pod nosem piosenkę The A-Team.
-Tęskniłaś?-usłyszałam ochrypły głos przy swoim uchu.
Momentalnie podskoczyłam łapiąc się za serce.
-Co ty tu robisz?-zapytałam patrząc na bruneta.
-Pomyślałem, że odprowadzę Cię do domu-odpowiedział i ruszył ze mną w stronę domu.
-To miłe... Tylko, że ja idę jeszcze..
-Popływać-dokończył za mnie brunet.
Już chwilę potem pływaliśmy w jeziorze rozkoszując się tą chwilą. Woda była przyjemna, pełnia księżyca. Położyłam się na plecach patrząc na niebo. Liam przez długi czas się nie odzywał. Nie słyszałam nawet tego jak pływał.
-Liam?
Nic.
-Liam?
Znowu cisza.
Gdy wstałam woda sięgała mi do ramion. Nerwowo rozglądałam się na wszystkie strony.
-Liam do cholery to nie jest śmieszne!
Cholera, nigdzie go nie ma. A jeśli uderzył się o klif lub pomost i stracił przytomność? Szybko dałam nura pod wodę i próbowałam coś zobaczyć. Było za ciemno. Wynurzyłam się i wzięłam głęboki wdech.
-Liam!-krzyknęłam.
Nadal głucha cicha. Zaczęłam panikować, nigdzie go nie było. Coraz ciężej oddychałam, nerwowo obracałam się na wszystkie strony szukając chłopaka. Po chwili obraz przed moimi oczami zaczął się zamazywać, a ja upadłam do wody.
***
-Cara-usłyszałam.
-Błagam Cię otwórz oczy, przepraszam miałaś racje to nie było śmieszne!
Szybko otworzyłam oczy.
-Bogu dzięki-odetchnął Liam szybko mnie przytulając.
-Czy Ty.. Czy Ty zdajesz sobie sprawę co ja tutaj przeżyłam?-zapytałam.
-Naprawdę przepraszam..-powiedział.
-Nigdy więcej tego nie rób-wymamrotałam w jego szyję.
-Lepiej już chodźmy-powiedział.
Wstaliśmy z piasku i zabierając swoje rzeczy skierowaliśmy się w stronę mojego domu.
-Naprawdę nie musisz mnie odprowadzać-powiedziałam cicho.
-Chcę-powiedział.
Gdy doszliśmy do mojego domu chłopak mocno mnie przytulił.
-Naprawdę przepraszam za to nad jeziorem. Wiem co czułaś.. Sama narobiłaś mi niezłego strachu-westchnął chłopak.
-W porządku-odpowiedziałam.
-A więc do jutra?-zapytał Liam.
-Tak, zdecydowanie do jutra-odpowiedziałam cofając się do drzwi.
-Dziękuję-powiedziałam i zamknęłam drzwi frontowe.
Oparłam się o drzwi i uśmiechnęłam się pod nosem. Martwił się o mnie...
Szybko pobiegłam do swojego pokoju i zmęczona od razu ułożyłam się do snu.
Reszta wakacji mijała teraz tak samo. Cały dzień spędzałam z Liam'em, wieczorem szłam do pokoju muzycznego i robiłam swoje. Następnie Liam pomagał zmywać mi naczynia i ruszaliśmy nad jezioro. Potem Liam odprowadzał mnie do domu, a ja szczęśliwa opowiadałam mamie co dzisiaj robiliśmy. Dzięki Liam'owi odzyskałam pełnię szczęścia. Ten chłopak doprowadzał mnie do szaleństwa samym uśmiechem. Niestety, dziś kończą się wakacje. Liam zaczyna kolejną trasę, a ja szkołę. To będzie dla mnie trudne ponieważ przyzwyczaiłam się do obecności Liam'a w życiu codziennym. Rozłąka na cały rok.. Nie odbije się na mnie dobrze.
-Głowa do góry mała. Następne wakacje spędzimy razem-powiedział Liam trzymając mnie w ramionach.
-Mhm-mruknęłam wstrzymując łzy.
-Zostały nam też święta-dodał.
-Będzie mi Cię brakowało-powiedziałam.
-Obiecuję, że będę codziennie dzwonił-powiedział brunet.
-Trzymam Cię za słowo-odparłam.
-Liam, musimy już jechać!-usłyszałam.
Łzy zaczęły wypływać z moich oczu.
-Nie płacz-powiedział chłopak i starł moje łzy kciukiem.
-Niedługo się zobaczymy-powiedział i delikatnie mnie pocałował.
- Odezwę się wieczorem-mruknął i mocno mnie ścisnął.
-Będę czekać-szepnęłam i cicho pociągnęłam nosem.
Chłopak jeszcze raz mocno mnie pocałował i ruszył w stronę auta.
-Już tęsknie kochanie!
-Ja bardziej-krzyknęłam.
Patrzyłam na auto dopóki nie zniknęło z mojego pola widzenia. To będzie trudny rok..
***
-Nienawidzę zimy!-powiedziałam do siebie siedząc na klifie i czekając na telefon od Liam'a.
Nie odbierał, nie pisał, nie dzwonił już od 3 dni. Nie wiedziałam co się dzieje, strasznie się martwiłam. Niestety, nie spotkaliśmy się ani razu. Jego harmonogram był zbyt napięty.. Strasznie za nim tęskniłam.
-Co się z Tobą dzieje?-zapytałam patrząc na mój wyświetlacz gdzie był Liam.
-Kochanie.. Chodź do domu, jest strasznie zimno a Ty siedzisz tu już od 3 godzin-powiedziała moja mama.
Westchnęłam cicho i wstałam. Pokierowałyśmy się w stronę domu gdzie od razu po wzięciu prysznica i przygotowaniu się do szkoły poszłam spać. Dziękowałam Bogu, że to już marzec i że mam ferie. Obudził mnie telefon. Jak poparzona zerwałam się z łóżka szukając mojej komórki. Nigdzie jej nie było. Szybko rzuciłam się pod łóżko i znalazłam moją komórkę. Spojrzałam na komórkę. Smutek pojawił się na mojej twarzy. To Ellie.
-Tak?-zapytałam.
-Możesz być u mnie za godzinkę?-zapytała.
No tak.. Dzisiaj miałam iść do Ellie i dać jej lekcje.
-Jasne-powiedziałam.
-Do zobaczenia-mruknęłam i się rozłączyłam.
Wzięłam szybki prysznic i zrobiłam sobie kreski eye linerem. Ubrałam się i założyłam na ramie plecak. Zbiegłam na dół i weszłam do kuchni.
-Dzień Dobry-powiedziałam do mamy biorąc do ręki jabłko.
-Dzień Dobry skarbie-odpowiedziała.
-Idę do Ellie, będę za jakąś godzinkę-mruknęłam ubierając buty oraz jeansową ocieplaną kurtkę.
Po krótkim spacerku znalazłam się przy domu Ellie. Zapukałam.
-Wejdź!-usłyszałam.
Uchyliłam lekko drzwi.
-No dalej, rodziców nie ma-odpowiedziała Ellie.
Szybko zdjęłam z siebie kurtkę oraz buty.
-Hej, jak się czujesz?-zapytałam.
-Lepiej-odpowiedziała.
Szybko przepisała lekcje, a potem zaczęłyśmy oglądać film. Gdy jej rodzice wrócili pożegnałam się i ruszyłam do siebie. Na chwilę ustałam koło klifu podziwiając ładną pogodę. Słońce lekko grzało, śnieg nie padał, wiał tylko lekki wiaterek. Poczułam jak coś twarde uderza w tył mojej głowy. To śnieżka!
Jak poparzona odwróciłam się na pięcie. Moje serce zamarło.
-Liam! -krzyknęłam i rzuciłam się na bruneta.
-Nawet nie wiesz jak tęskniłam! Czemu nie odzywałeś się przez ostatnie 4 dni!? Czy Ty wiesz co ja tu przeżywa-nie dane było mi dokończyć, ponieważ chłopak zatkał mi buzię pocałunkiem.
-Niespodzianka skarbie-wyszeptał i ponownie mnie pocałował.
-Na ile przyjechałeś?-zapytałam.
-Na parę tygodni-odpowiedział z uśmiechem.
-Tygodni?-zapytałam na co chłopak pokiwał głową.
-To wspaniale-powiedziałam i znów go przytuliłam.
Spędziliśmy razem wspaniałe 2 tygodnie. potem chłopak musiał wyjechać dokończyć trasę, ale przyjeżdżał do mnie co 2 tygodnie na weekend. Pasował mi ten układ. Ja miałam odpoczynek od szkoły on od trasy. Niedługo potem nastały wakacje, ja opuściłam mój rodzinny dom i przeprowadziłam się do Liam'a. Potem.. dzięki Liam'owi poznałam paru producentów którym spodobały się moje piosenki oraz wokal. Od tego czasu moje życie wywróciło się do góry nogami. Zaczęłam wydawać własne piosenki oraz pisać je dla innych gwiazd. Ciągłe wywiady i koncerty.. To było coś wspaniałego. Co do Liam'a. Jestem mu wdzięczna za wszystko co dla mnie zrobił. Myślimy nad ślubem. Póki co jest nam dobrze tak jak jest. Kochamy się i jesteśmy razem szczęśliwi.
________________________________
Jeśli są błędy to przepraszam, ale dodaje późno i po prostu jestem zbyt zmęczona aby sprawdzać błędy!
Wiecie.. jest mi trochę przykro, ponieważ pod imaginami drugiej adminki jest 6 lub 7 komentarzy, a u mnie tylko 3. Naprawdę wkładam serce w moje imaginy. Ale czuję, że mój wysiłek jest niedoceniony.
Przeczytałaś/łeś? Skomentuj! To strasznie motywuje..
~Lea.

WASZE BLOGI :>

CZEŚĆ c;
Jeżeli chcecie w komentarzach piszcie linki do swoich blogów!
Na pewno je zamieszczę na stronie i obejrzę :)
Lola <3 xx
P.S. Zmieniłam podpis z Kiara na Lola c;

niedziela, 9 marca 2014

50) Imagin z Louisem (część druga).

Od naszego wspólnego wyznania miłości minęły 2 lata. Co nie co się zmieniło, jak na przykład to, że jesteśmy razem i ze sobą zamieszaliśmy, a Louis jest w najsławniejszym zespole na świecie, po udziale w X-Factor. Wiele razy rozmawialiśmy też o ślubie, jednak nie chcemy się oboje śpieszyć.
Kolejny dzień Louis nie wrócił wcześniej niż północ. Po kąpieli ubrałam się w jego koszulę i moją bieliznę i położyłam się spać. Niestety nie udało mi się to. Czekałam na niego. Od dłuższego czasu, mam na myśli kilka tygodni nie wracał o tej godzinie, o której powinien. Kilka minut po moich rozmyśleniach usłyszałam charakterystyczny "szczęk" zamykanych drzwi, a już po chwili silne ramiona na mojej talii. Leżałam plecami do niego.
-Dlaczego wracasz tak późno? -zapytałam po chwili.
-Kochanie, daj spokój, pytasz o to co noc.. -pocałował mnie w skroń.
-Nie, Louis ja się pytam serio. Ciągle uciekasz od tego tematu -obruciłam się na plecy.
-Kochanie..przecież mówiłem Ci. Moja praca wymaga poświęceń -kłamał.
-Liam dziś dzwonił. Pytał się, dlaczego nie było Cię na próbie -burknęłam.
-Kuźwa.. -powiedział pod nosem.
-Louis okłamujesz mnie! Mówisz, że idziesz na nagranie a tak na prawdę nie idziesz tam. Nie kochasz mnie już? Zdradzasz mnie? -po moich policzkach spłynęły łzy.
-Przecież, wiesz, że Cię nie zdradzam.

-No właśnie nie mam pewności Lou!
-A może jak mnie nie ma, to ty mnie zdradzasz, co? -zapytał.
-Co? No pojebało Cię chyba! Ja Cię kocham! Nie wiem jak jest z tobą! -wstałam. Otworzyłam skrzynię, która znajduje się przed łóżkiem i wyjęłam z niej koc i poduszkę. Rzuciłam tym w Louisa.
-Śpisz w salonie. -powiedziałam po czym zakopałam się pod kołdrą.
-Lizz, przypominam, że to mój dom.
-Tak? W takim razie nie wiem co tu jeszcze robię. -wstałam, podeszłam do szafy i wyjęłam z niej ciuchy. Ubrałam się szybko, włosy związałam w luźnego koka i zaczęłam się pakować do małej czerwonej walizeczki.
-Co robisz?-Louis wstał z łóżka.
-Wyprowadzam się.
-Co? Dlaczego?
-Bo mnie tu nie chcesz.
-Przecież to Ty mnie wygoniłaś na kanapę!
-Przestań. To nie ma nic do rzeczy. -skończyłam się pakować - po resztę wrócę jutro.
-Elizabeth..
-Mówiłam Ci, że masz mnie tak nie nazywać.
-Ale to jest twoje imię -zaśmiał się.
-Którego nienawidzę! Cześć -powiedziałam po czym ruszyłam w stronę wyjścia.
-, poczekaj! -usłyszałam za sobą. Zatrzymałam się, lecz nadal byłam odwrócona do niego plecami.
-Kocham Cię, pamiętaj -powiedział i pocałował mnie w odsłonięty tatuaż, który miałam na karku.
-Nie sądzę -wyszłam.
No i  gdzie ja mam teraz iść? Wsiadłam do mojego samochodu i odjechałam.
Zadzwoniłam do drzwi. Otworzył mi je wysoki brunet.
-Lizz? Co Ty tu robisz? Jest 2 w nocy! Gdzie Louis? -Liam zadawał mi masę pytań.
-Mogę u Ciebie przenocować? -zapytałam a po moim policzku znów spłynęła łza.
-Jasne, wejdź. Chcesz herbatę? -zapytał.
-Mhm. Sophia nie będzie zła? -zapytałam.
-Nie, myślę, że nie. Zaraz jej powiem.
-Wiesz, jeżeli przeszkadzam, to...
-Nie przeszkadzasz księżniczko -powiedział po czym podał mi kubek z grącym napojem i poszedł na górę.
Po chwili zeszli oboje. Liam i Sophia. To taka idealna para. Jakby w ogóle się nie kłócili.
-Cześć kochanie -Sophia pogłaskała mnie po plecach.
-Hej -uśmiechnęłam się sztucznie. -Nie jesteś zła?
-Jasne, że nie! Stało się coś? -zapytała na co pokiwałam głową..
-Liam zostaw nas same -zwróciła się w stronę swojego chłopaka.
-Jak będę potrzebny, zawołajcie -pocałował Sophię w usta po czym poszedł z powrotem na górę.
-To co się dzieje? -zapytała siadając przy mnie.
-Louis..on chyba mnie zdradza.
-Co? Coś ty, on by Ci tego nie zrobił!
-No nie wiem..ostatnio wraca grubo po północy i..okłamuje mnie, po prostu.
-Kochanie, to nie powód. On może..no nie wiem. Chodzi na próby o innych godzinach, czy coś takiego..
-Widzisz! Nawet Ty nie jesteś pewna co do jego szczerości.
Rozmawiałyśmy jeszcze przez kilkanaście minut, a przynajmiej tak nam się zdawało.
-Dziewczyny, może raczyłybyście iść w końcu spać? -uslyszałyśmy zaspany głos Liama.
-Przecież gadamy kilka minut -odpowiedziałam.
-Kilka godzin chyba -Liam poprawił nas. Od drugiej aż do teraz minęły 3 godziny. Mamy jutro próbę, ale przez wasze śmiechy nie mogę zasnąć, proszę idźcie spać!
-Przepraszam misiu -Sophia pocałowała namiętnie Liama, a łzy zebrały mi się w kącikach oczu.
-To gdzie mogę spać? -zapytałam.
-Chodź zaprowadzę Cię kochanie -dziewczyna uśmiechnęła się do mnie serdecznie i poprowadziła mnie do pokoju gościnnego.
Obudziłam się tego samego dnia o godzinie 12 w południe. Jak na kilka godzin snu to i tak jest dobrze. Wyjęłam z walizki te ubrania i ruszyłam w stronę łazienki. Liam zapewne był już na próbie, a Sophia wspominała coś o wiosennych zakupach. Postanowiłam wrócić do domu po resztę ciuchów, a tak na prawdę chciałam porozmawiać z Louisem. Wsiadłam do samochodu i ruszyłam w stronę naszego...jego domu. Wjechałam na podjazd. Wzięłam torebkę i kluczykiem zamknęłam auto. Stanęłam przed drzwiami. Normalnie bym po prostu weszła, ale teraźniejsza sytuacja sprawiła, że zadzwoniłam dzwonkiem. Drzwi otworzyła mi jakaś blondynka. Skądś ją znam. Kurw..
-Elizabeth!? Jak dobrze Cię widzieć -dziewczyna mnie przytuliła.
-Taa, bez wzajemności Natalie..
-Oj no przestań. Zakopmy już ten nasz wojenny topór, co? Od naszego ostatniego spotkania minęło kilka lat. Elizabet, widziałyśmy się ostatnio na rozdaniu świadectw.
-Tak, i to właśnie wtedy całowałaś mojego chłopaka.
-Myślałam, że jesteś z Louisem.
-Nie, nie byłam.
-A teraz jesteś? -zapytała zdziwiona.
-Tak..chyba.
-Wejdź, jest w kuchni -uśmiechnęła się promiennie, a we mnie się gotowało. Weszłam do środka. Ten znajomy zapach wody kolońskiej Louisa rozciągał się po całym domu.
-Lizz? -Louis wyglądał na zdziwionego.
-Tak..przyszłam poroz..po moje rzeczy.
-To ja się już będę zbierać -odezwała się Natalie.
-Niee, zostań -odezwał się Lou a ja poczułam się zazdrosna.- To..pomóc Ci w pakowaniu tych rzeczy?-zapytał, a ja z trudem powstrzymywałam łzy.
-Nie, poradzę sobie. -poszłam do naszej..do jego sypialni. Pakowałam się płacząc. Nie mogę w to uwierzyć. Czy to oznacza koniec naszego związku? Teraz ma zamiar być z Natalie? Szybko się pocieszył..
-Skończyłaś? -usłyszałam za sobą.

-Jeszcze nie. Przeszkadzam Ci? -zapytałam nieodwracając się.
-Nigdy. Tęskniłem -poczułam jego oddech na karku. Aż mnie ciarki przeszły. -Nat już poszła.
-To szkoda, pewnie już za nią tęsknisz -powiedziałam z sarkazmem.
-Przestań. Tęskniłem tylko za tobą kochanie -przeszły mnie dreszcze jak usłyszałam "kochanie" z jego ust. Louis zaczął całować mnie po karku. Rękoma zaczął odpinać guziczki mojej koszuli.
-Przestań -przerwałam mu.
-O co chodzi? -zapytał.
-Louis rozstaliśmy się,chyba?
-Słucham? Nie wiem o niczym takim -czułam, że się uśmiecha.
-Dobrze wiesz! Kłóciliśmy się, wygoniłeś mnie z somu..
-Sama wyszłaś. -przerwał mi.
-Nie zatrzymałeś mnie!
-I tak byś nie została! Za długo znam Ciebie i twój charakterek -zaśmiał się.
-Louis -jęknęłam.
-Tak to możesz moje imię mówić podczas seksu, bardzo podnieca.
-Możesz przestać? Próbuję być poważna!
-Przepraszam.
-Zdradziłeś mnie? -walnęłam.
-Co? No pewnie, że nie!
-To dlaczego wracasz po nocy, okłamujesz mnie, nie chodzisz na próby -wymieniałam.
-Bo..-zaczął.
-Bo? -pośpieszyłam go.
-Bo Cię kocham!
-To nie jest odpowiedź! -walnęłam go w ramię.
-Chcesz wiedzieć? -zapytał.
-Tak. To oczywiste!
-Dobra, chodź -powiedział, po czym złapał mnie za rękę. Tak bardzo brakowało mi jego dotyku.
Wsiedliśmy do jego samochodu i ruszyliśmy. Po półgodzinie zatrzymaliśmy się. Przede mną widniała duża brama. Wjechaliśmy przez nią. Moim oczom ukazał się przytulny, nowoczesny domek z pięknym ogrodem.
-Co to ma znaczyć? -zapytałam.
-To dlatego nie bywałem z tobą czy na próbach, przepraszam, ale musiałem nadzorować budowę. Podoba Ci się? -wysiedliśmy z auta.
-J-jasne, tu jest przepięknie, ale wciąż nie wiem o co chodzi Lou.
-Zrobiłem to dla Ciebie. Chciałem Cię jakoś odizolować od papparazzich, żebyś miała chwilę spokoju, żeby nasze dzieci były bezpieczne.
-Nasze dzieci? -powtórzyłam.
-N-no tak. -zająkał się. -Wejdziemy do środka? Mam dla Ciebie niespodziankę -widziałam jego zdenerwowanie.
-Jasne. -złapałam go za rekę. Spojrzał się na nasze złączone dłonie i uśmiechnął się. Weszliśmy do środka. Wnętrze przyprawiło mnie o mdłości. Ale takie dobre mdłości. Tu było tak pięknie!
-Louis, tu jest prze-przepięknie!
-Chodź -prowadził mnie po schodach na górę. -O tutaj. -otworzył przedemną drzwi. Za nimi ukazała się duża, przestronna sypialnia. Wszędzie były rozsypane róże. Na stoliku były rozłożone różne przekąski i wino w kostkach lodu.
-Louis? -zapytałam niepewnie.
-To wszystko dla Ciebie kochanie -na to zdrobnienie znów zmiękły mi nogi. Wiesz, przepraszam, że tak od razu, ale.. -klęknął i wyjął czerwone pudełeczko w kształcie serca. -Chciałbym, abyś żyła ze mną do końca życia i te dzieci -uśmiechnął się a ja poczułam łzę, która spadła na mój obojczyk. -To ten..chciałabyś być moją żoną? Moją księżniczką do końca życia?
-N-nie wiem...Znaczy..Tak Louis, ale to dobry pomysł? -zapytałam na co wstał, założył mi obrączkę na palec i namiętnie mnie pocałował -to najlepszy pomysł na jaki wpadłem kochanie. -przytulił mnie. -To..może później dokończylibyśmy to co zacząłem w naszym starym domu?
-Ty zbereźniku! -zaśmieliśmy się oboje.
Reszta wieczoru upłynęła nam na prawdę miło, ale noc? Noc była..ah!
Tak więc po tej nocy Louis Tomlinson został tatusiem a ja mamusią.
Wszystko jest wspaniale! Synka nazwaliśmy Liam, po naszym przyjacielu, a córeczkę Emily. Kochamy się. Oczywiście czasem jest mi przykro, gdyż niektóre fanki mówią, że to one powinny być na moim miejscu, ale Louis każe mi się tym nie przejmować. Kocham Go, a on mnie. Miesiąc temu wzięliśmy ślub. Wszystko układa się świetnie. Chyba....


Przeczytałeś/łaś? Zostaw komentarz! :)


Ostatnia część z Louisem! Nie będzie 3-ciej :(
Wiem, że trochę..niepewnie zakończyłam, no ale ^^
Komentujcie!
/Lola <3

sobota, 8 marca 2014

49) Imagin z Louisem.

Nareszcie! Ostatni dzień szkoły i wakacje. Ostatni dzień użerania się ze wszystkimi, a w szczególności z niejakim Tomlinsonem. Nie znoszę tego dupka. Myśli, że jest panem tej szkoły. Idiota.

Obudziłam się około 6.30 rano. Akademia szkolna z okazji zakończenia roku szkolnego jest dopiero o 8, dlatego mam sporo czasu. Po ostatecznym wybudzeniu się wstałam i poszłam w stronę toalety, by wykonać poranne czynności. Po krótkiej kąpieli, zrobieniu makijażu i fryzury w końcu wyszłam. Ubrałam te ciuchy. Po zjedzeniu śniadania wyszłam z domu zakluczając drzwi. Kilka miesięcy temu skończyłam 18 lat i rodzice z tej okazji kupili mi ten samochód. Jestem im za to niezmiernie wdzięczna bo właśnie o takim marzyłam. Ruszyłam z podjazdu w stronę szkoły. Po kilkunastu minutach byłam już na miejscu. Wyszłam z auta i ruszyłam w stronę sali gimnastycznej, na której wszystko miało się odbyć. Przed wejściem stała słynna "paczka". Niall, Zayn, Liam, Harry i Louis. Boże jak ja nie cierpię tego ostatniego. Wkurza mnie tym...że żyje!
-Kogo ja widzę -odezwał się.
-Czego Ty znowu chcesz!? -zapytałam nie chcąc wszczynać kłótni, choć wiem, że to nieuniknione.
-Niczego. Lizz...jakim cudem ty masz czerwony pasek? -zapytał z ironią w głosie.
-Wiesz..myślałam, że jesteś mądry, ale zdaje się, że jesteś głupszy niż ustawa przewiduje -odpowiedziałam, na co jego koledzy parsknęli śmiechem. Zmierzył ich wzrokiem a ci od razu przestali.
-Ja przynajmniej mam większy mózg od twojego -zaśmiał się.
-Bo od twojej głupoty ci spuchł! -odpowiedziałam. Naiwny chłopczyk. On nigdy ze mną nie wygra.
-Wiesz gdzie się urodziłaś? -zapytał. -Nie? To Ci powiem. W psychiatryku!
-Tomlinson, nie ośmieszaj się! Twoje "riposty" -zrobiłam cudzysłów w powietrzu - nie są śmieszne ani trochę.
-Tak? Tylko szkoda, że to mnie wszyscy lubią, a nie ciebie. -parsknął.
-Skoro dla Ciebie ważne jest to ile osób Cię lubi to może na polityka idź a nie w szkole siedzisz! Tylko zakłócasz moją dobrą energię.
-Dobra weź zejdź mi z oczu. -powiedział.
-Chwilkę mówiłeś coś? Bo przez chwilę miałam Cię w dupie- jego koledzy znów zaczęli się brechtać.
-Lizz..czy Ty istniejesz w wersji z mózgiem?
-Ja tak, ale co do Ciebie to bym się zastanowiła.
-Debilka..-powiedział pod nosem.
-Wiesz ja już zdążyłam zaszczepić się na debilizm, więc spoko, nie zarażę się od Ciebie -uśmiechnęłam się triumfalnie i weszłam przez drzwi prowadzące na salę gimnastyczną.


Louis.
-Kurwa, jak ja jej kiedyś coś odpowiem!
-Stary, z nią nie wygrasz. Lepiej się nie odzywaj, bo twoje riposty serio są cienkie -powiedział loczek.
-No dzięki -powiedziałem zrezygnowany.
-Wchodzimy? -zapytał Liam na co wszyscy mu przytaknęli.
Po kilkunastu minutach nudnego przemówienia dyrektora w końcu zaczęło się wręczanie świadectw. Jako pierwszą z mojej klasy wyczytano Elizabeth Newton. Jak zwykle. Kiedy wracała na swoje miejsce spojrzała na mnie z miną mordercy. Kurwa, musiała się tak ubrać? Ta krótka sukienka..mam ochotę ją przelecieć, ale ona jest moim wrogiem do cholery! Po chwili wyczytano moje nazwisko. Poszedłem odebrać wyróżnienie za grę w piłkę nożną. Wracając na miejsce szukałem jej po całej sali. Nigdzie nie mogłem jej dostrzec. Aż w końcu. Miała zapłakaną twarz. Po chwili wyszła z sali. Poszedłem za nią...

Lizz.
Poczułam szarpnięcie za łokieć. Odwróciłam się i lekko zdziwiłam. Louis Tomlinson.
-Czego chcesz? -zapytałam wycierając twarz z rozmazanego make-up'u.
-Co się stało? -zapytał z troską.
-Nie mam zamiaru się z tobą kłócić, los i tak Cię już skrzywdził twoim wyglądem. -odpowiedziałam.
-Przestań.
-Ale o co ci chodzi? -zapytałam.
-Dobrze wiesz. Ciągle rzucasz ripostami na lewo i prawo. A nie pomyślałaś, że ranisz tym innych?
-A może ja taka po prostu jestem, co? -poczułam jak pieką mnie policzki od nadmiaru łez.
-Nie jesteś taka.
-hahaha, nie pogrążaj się. Louis, ty mnie wcale nie znasz, nie wiesz jaka jestem, więc jak możesz twierdzić, że..
-Wiem, że taka nie jesteś i tyle -przerwał mi łapiąc mój podbródek.
-Co Ty robisz?
-Coś co chciałem zrobić od zawsze -po wypowiedzeniu tych słów, przybliżył się do mnie po czym niepewnie musnął moje usta.
-Co Ty kurwa odpierdalasz!? -zapytałam ze złością.
-Myślałem, że...
-To źle kurwa myślałeś! Nie podobasz mi się, zwłaszcza w tej gejowskiej marynareczce! Przestań za mną łazić i mi się przyglądać!
-A na sali? To Ty na mnie się ciągle gapiłaś!
-Słucham!? Patrzyłam się na chłopaka! Chłopaka, który mi się podoba. I wiesz co? Całował się z jakąś dziewczyną.
-Ale patrzyłaś w moją stronę..
-Nie Lou, patrzyłam na niego -wskazałam palcem w stronę chłopaka idącego w naszą stronę. Louis się uśmiechnął.-Co Cię tak bawi? -zapytałam.
-Użyłaś zdrobnienia mojego imienia -odpowiedział.
-Daruj sobie.
-Cześć piękna, może wyskoczymy dzisiaj gdzieś? -spojrzałam przed siebie.
-Cześć Jason. Przed chwilą całowałeś się z jakąś laską, więc pewnie byłoby jej przykro -odpowiedziałam.
-Nie jestem z nią, to tylko laska na jedną noc. -zaśmiał się a ja zadrżałam.
-Słuchaj koleś, jeżeli w przeciągu kilku sekund nie odejdziesz grzecznie inaczej się policzymy -usłyszałam głos Tomlinsona.
-Ha, a co Ty mi możesz zrobić dzieciaku? -zapytał.
-Na przykład to -walnął go z całej siły w nos. Ten oddał mu dwa razy mocniej. Jakoś ich rozdzieliłam. Jasona pożegnałam środkowym palcem, a Louisa zaprowadziłam do swojego samochodu, gdyż tam miałam apteczkę. Nawet nie wiem dlaczego chcę opatrzyć jego rany. Wstawił się za mną....
-Ałł -zasyczał gdy przyłożyłam wacik z wodą utlenioną do jego nosa.
-Już kończę. -odpowiedziałam skupiona na tym co robię.
-Dlaczego to robisz? -zapytał.
-Ale co?
-No najpierw na mnie wrzucasz a teraz pomagasz mi.
-Bo...
-Przyznaj, podobam Ci się.
-Nie? -powiedziałam sama nie wiedząc czy to prawda.
-Podobam Ci się! Ha! Wiedziałem -zaśmiał się.
-Przestań, to nie prawd- przerwał mi znów mnie całując. Tym razem nie mogłam oderwać się od niego gdyż złapał mój kark. Odwzajemniłam pocałunek. Czułam się przy nim...bezpiecznie?
-Nie powinnam..
-Dlaczego?
-Bo Cię nie lubię -parsknęłam.
-Słucham? To po kiego odwzajemniłaś pocałunek?
-B-bo..
-Bo Ci się podobam, tak wiem -zaśmiał się.
-Znowu zaczynasz? -zapytałam.
-Ale co? -odpowiedział.
-Ciągle mówisz, że Cię kocham, a tak nie jest!
-To dlaczego odwzajemniłaś pocałunek? -drążył temat.
-Bo..nie wiem!
-Bo mnie kochasz!
-Nie -odpowiedziałam.
-Tak
-Nie!
-Tak!
-Tak!
-Tak...czekaj co? -zapytał z nie dowierzaniem.
-Tak kurwa. Kocham Cię i co teraz? -zapytałam - podobasz mi się odkąd przyszłam do tej pieprzonej szkoły. Pociągasz mnie od pierwszej chwili!
-To dlaczego ciągle na mnie wrzucasz? -zapytał.
-Bo nie wiem jak mam się zachowywać w twoim towarzystwie.
-Normalnie. Bądź sobą.
-Okej..-powiedziałam po czym złączyłam nasze usta w jedność... - i jeszcze jedno..twoja marynarka nie jest gejowska -oboje zaczęliśmy się śmiać. To był mój najlepiej zakończony rok szkolny! Całe wakacje spędziliśmy razem. Wszystko układało się świetnie, aż do momentu, kiedy...



______________________________
Wiem, że taki zjebany nieco, ale jest xD
/Lola <3
KOMENTUJCIE, PROSZĘ! <3

piątek, 7 marca 2014

48)Imagin z Niall'em.

Razem z moimi przyjaciółkami spacerowałyśmy brzegiem plaży.
-Tu jest pięknie-powiedziałam patrząc na zachodzące słońce.
-Pięknie? Dziewczyno, przebywamy tu od 5 godzin a ja już zdążyłam poderwać recepcjonistę. Swoją drogą.. Przyznaj jest całkiem niezły-mruknęła pod nosem Leigh-Anne.
-Masz racje, jest niezły-zaśmiałam się.
-Myślę, że tu jest dobre miejsce-powiedziała Jade.
Rozłożyłyśmy koc. Założyłam okulary przeciwsłoneczne i położyłam się na kocu rozkoszując się przyjemnymi promieniami słońca. Zdecydowanie tego brakowało w Londynie. Słońca i ponad 30 stopni na plusie. To były nasze pierwsze wakacje bez rodziców, do tego w słonecznej Hiszpanii. Naprawdę chciałyśmy zaszaleć.
-Witam piękne panie-usłyszałam.
Leniwie otworzyłam jedno, a potem drugie oko. Nieśpiesznie spojrzałam na rozmówcę. Moje serce przyśpieszyło, a motylki w brzuchu dały o sobie znać. Cholera. Czy to możliwe, że spotkałam Boga?
Przede mną stał bardzo przystojny blondyn z grupką znajomych.
-Hej-opowiedziały moje towarzyszki.
-Wieczorem robimy tu imprezę. Jeśli macie ochotę wpadajcie. Takich ślicznotek nie może tam zabraknąć-powiedział jakiś brunet.
 Zdjęłam okulary i przyjrzałam się blondynowi. Piękne niebieskie tęczówki, uroczy uśmiech..
-Co o tym myślisz?-zapytała mnie Jesy.
 -Kusząca propozycja-odpowiedziałam.
-Będziemy-powiedziała Perrie i posłała uśmiech grupce przyjaciół.
-Mamy taką nadzieje-powiedział blondyn patrząc na mnie i uśmiechając się uwodzicielsko.
Zagryzłam dolną wargę i posłałam mu nieśmiały uśmiech. Chłopacy dosiedli się do nas, a blondyn oddalił się od nas idąc po jakieś drinki.
-Jestem Liam-powiedział chłopak i podał każdej z nas dłoń.
-To jest Zayn-wskazał na przystojnego mulata obok siebie.
-To jest Louis-powiedział wskazując na drugiego bruneta.
-A to Harry-powiedział wskazując na chłopka z loczkami.
Z każdym podałyśmy sobie dłoń. Oczywiście nie obyło się bez komplementów.
-Jest i on!-powiedział wesoło Zayn obejmując ramieniem blondyna, który dopiero co pojawił się koło nas.
-Panie, to jest jedyny blondyn i jedyny irlandczyk w naszej paczce-dodał szybko Louis.
Chłopacy podali nam kolorowe drinki za które podziękowałyśmy.
-Niall-powiedział blondyn wyciągając dłoń do każdej z nas.
Moją chwycił jako ostatnią. Uśmiechnął się uroczo patrząc mi w oczy.
-Jestem Hope-przedstawiłam się.
-Piękne imię dla pięknej dziewczyny-powiedział z tego co wiem irlandczyk na co uśmiechnęłam się pod nosem lekko rumieniąc.
Potem prowadziliśmy luźną rozmowę o tym jak się tu znaleźliśmy. Okazało się, że oni tak samo jak my są na przyjacielskim wypadzie po raz pierwszy razem bez rodziców.
-W takim razie do zobaczenia-powiedzieli chórem i grupka chłopaków odeszła od nas.
Przystojny blondyn odwrócił się jeszcze na chwilę uśmiechając się słodko i puszczając mi oczko. Jestem pewna, że moja twarz przybrała barwę soczystego pomidora.
-Coś czuję, że ta impreza będzie naprawdę niezła-powiedziała Jade.
-Zdecydowanie-poparła ją Jesy.
****
-Gotowe?-zapytałam ostatni raz przeglądając się w lustrze.
-Jak nigdy-powiedziała Leigh-Anne.
Zadowolona ze swojego stroju szybko włożyłam na nogi moje białe krótkie conversy i razem z czwórką dziewczyn ruszyłyśmy do wyjścia. W świetnych humorach dotarłyśmy na plażę. Na plaży było już pełno ludzi. Rozpalone było wielkie ognisko, a wokół niego rozłożone długie kłody do siedzenia. Wielkie kolumny podłączone były do sprzętu, który zapewne został wypożyczony. Najbardziej nie mogłam doczekać się spotkania z tajemniczym blondynem. Naprawdę wydawał mi się uroczy.
-Witam drogie panie-usłyszałam.
Odwróciłam się do rozmówcy posyłając mu uśmiech. Koło nas stali nowo poznani koledzy.
Wszyscy przysiedli wokół ogniska opowiadając o sobie i o swoich zainteresowaniach. Gdy skończyliśmy opowiadać o sobie zaczęliśmy żywą rozmowę na różne tematy, których nie brakowało. Razem z blondynem wysyłaliśmy sobie nieśmiałe spojrzenia lub uśmiechy.
-Ciekawe czy woda jest ciepła-zapytała Jade.
-Sprawdźmy to!-krzyknął podekscytowany Louis.
-O nie! Na mnie nie liczcie-powiedziałam unosząc do góry swoje dłonie.
Minutę później byłam przerzucona przez ramie blondyna, który ciesząc się jak dziecko biegł do wody.
-Niall, postaw mnie!-wrzeszczałam uderzając go pięściami po plecach i próbując wyrównać mój oddech.
Po chwili poczułam na moim ciele przyjemne kropelki wody.
-Niall!-krzyknęłam śmiejąc się.
Chłopak zrobił minę niewiniątka i uśmiechnął się słodko w moją stronę. Chlusnęłam wodę w jego twarz. Chłopak również mnie ochlapał. Po chwili dołączyła do nas reszta znajomych.. Każdy chlapał kogo popadnie. Niall wziął mnie na dłonie i zaczął kręcić nami wokół własnej osi. W końcu stało się to co było nieuniknione. Chłopak upadł na brzeg, a ja wprost na jego klatkę piersiową. Nasze twarze dzieliły dosłownie centymetry. Jego piękne niebieskie tęczówki, w których widziałam iskierki szczęścia i podekscytowania wpatrywały się we mnie intensywnie.
-Jesteś piękna-szepnął i spojrzał na moje usta.
Lekko przygryzłam dolną wargę czując, że moje policzki strasznie mnie pieką.
Jego twarz zaczęła przybliżać się do mojej. Ostatnie milimetry..Nasze usta prawie się stykały.
-Kochanie, chodź do nas-usłyszałam na co szybko wstałam z chłopaka.
Przede mną stała naprawdę śliczna dziewczyna. O Mój Boże. Prawie pocałowałam nieznajomego chłopaka. Spojrzałam najpierw na chłopaka, który zaczął się podnosić z ziemi, a potem na czarnowłosą piękność. Pokręciłam przecząco głową i wyminęłam dziewczynę próbując jak najszybciej dostać się do moich przyjaciółek i naszych nowych kolegów. Byłam naprawdę rozczarowana postawą blondyna.. Zachował się jak.. jak gówniarz!
-Wybaczcie, ale muszę opuścić wasze wspaniałe towarzystwo. Źle się czuje-powiedziałam.
Widząc ich nieprzekonane miny.
-Chyba zjadłam coś nieświeżego w bufecie-dodałam szybko.
-Dziękuję za mile spędzony czas i mam nadzieje, że do po południa-powiedziałam i przytuliłam każdego na pożegnanie.
-Mam pójść z Tobą?-zapytała Jesy.
-Oczywiście, że nie. Zostań i baw się dobrze-powiedziałam.
-Widzimy się rano-dodałam.
-Do zobaczenia-powiedzieli wszyscy.
Szybko oddaliłam się od nich i wychodząc z plaży spotkałam ich zatroskane spojrzenia.
-Nie martwcie się, do jutra mi przejdzie-krzyknęłam do nich posyłając całusa w ich stronę.
Chwilę potem szłam zatłoczonym chodnikiem do hotelu. Gdy byłam prawie przy hotelu drogę zagrodziła mi dwójka pijanych chłopaków.
-Cześć ślicznotko-powiedział obrzydliwy brunet.
-Lubię ostrą jazdę. Myślę, że moglibyśmy się razem nieźle zabawić-powiedział.
-Lubisz ostrą jazdę? To zacznij jeździć na świni bez kasku, frajerze-warknęłam w jego stronę i go wyminęłam. Szybko znalazłam się w naszym wspólnym pokoju. Wzięłam szybki prysznic i ubrałam na siebie bokserki oraz dużą koszulę w kratę, która sięgała mi do połowy ud. Ułożyłam się na moim łóżku i przymknęłam oczy. Ten dzień był pełen wrażeń, naprawdę potrzebuję odpoczynku. Przez chwilę moje myśli krążyły wokół blondyna, ale bardzo szybko odsunęłam je od siebie i zasnęłam. Jakoś po 3 w nocy obudziły mnie glosy.
-Niall, Ty możesz położyć się koło Hope. Myślę, że nie będzie zła-powiedziała Perrie.
-James Ty możesz położyć się razem z Jade, a Drew ze mną-powiedziała Jesy.
-Zamknijcie się-warknęłam śpiąca przekręcając się na drugi bok.
Po chwili poczułam dłonie, które oplatają moją talie i przyciągają do siebie lecz byłam zbyt zmęczona aby na to zareagować. Szczerze? Było mi cholernie wygodnie. Nawet nie wiedząc kiedy ponownie usnęłam.
***
-Chyba nie spałam tak dobrze od jakiś 6 lat-powiedziałam nadal mając zamknięte oczy.
Gdy chciałam się przeciągnąć poczułam dłonie na mojej talii. Szybko otworzyłam oczy i przerażona spojrzałam na właściciela dłoni. Gwałtownie odskoczyłam od blondyna piszcząc i przy okazji budząc wszystkich. Spadłam z łóżka z hukiem lądując na podłodze.
-Cholera-jęknęłam próbując wstać.
Szybko wstałam zgarniając jakieś ciuchy z mojej walizki i ruszyłam do łazienki z trzaskiem zamykając jej drzwi. Wzięłam szybki prysznic i spięłam moje włosy w luźnego koczka. Ubrałam się w wybrany zestaw i wyszłam z toalety. W pokoju na moim łóżku leżał Niall. Podeszłam do walizki i wzięłam swój plecak pakując w niego okulary przeciwsłoneczne, portfel i telefon ze słuchawkami. Szybkim krokiem ruszyłam do wyjścia.
-Nie tak szybko-powiedział Niall zagradzając mi drzwi.
-Po prostu daj mi stąd wyjść-warknęłam.
-Po prostu daj mi wszystko wytłumaczyć-powiedział chłopak.
-Nie ma co tłumaczyć. Każdy z nas jest pełnoletni i każdy z nas odpowiada za swoje czyny-powiedziałam sucho.
-To była moja kuzynka-powiedział.
-Nie jestem taki jak myślisz! Naprawdę Cię polubiłem!
-Kuzynka?!-zapytałam nie dowierzając.
Naprawdę byłam zdezorientowana tą sytuacją. Przecież ta dziewczyna powiedziała do niego kochanie.. i.. ja już nic nie rozumiem.
-Tak głuptasie-zachichotał pod nosem chłopak.
-Przyjechała tu wraz ze swoim chłopakiem-mruknął.
-Przepraszam za nią-dodał cicho patrząc na swoje buty.
-Kuzynka-powiedziałam do siebie ciężko opadając na łóżko.
Byłam zazdrosna o jego kuzynkę. Schowałam twarz w dłonie cicho z siebie chichocząc. Było mi cholernie głupio. Chłopak śmiejąc się przytulił mnie mocno i zaprosił na spacer. Do późnej nocy spacerowaliśmy po przepięknych uliczkach tego wspaniałego miasta i zajadaliśmy się lodami. Gdy moje nogi odmówiły mi posłuszeństwa i przysiadłam na murku rozmasowując bolące nogi, blondyn zdjął moje buty chowając je i wziął mnie na barana. Odprowadził mnie pod same drzwi mojego pokoju.
-Dziękuję za wspaniały dzień-powiedziałam opierając się o drzwi od mojego pokoju.
-Liczę, że powtórzymy ten dzień już niebawem-powiedział blondyn opierając rękę o framugę od drzwi tuż koło mojego ramienia. Chłopak zaczął przybliżać swoją twarz do mojej. Lekko przejechałam językiem po moich wargach. Moje serce biło niespokojnym rytmem. Widząc, że twarz blondyna znajduję się kilka centymetrów od mojej przymknęłam lekko powieki rozchylając moje usta. Czułam miętowy oddech chłopaka na swojej twarzy. Blondyn lekko dotknął moich ust, gdy drzwi od pokoju otworzyły się a ja z hukiem wpadłam do środka upadając na miękkie łóżko.
-Nie no kurwa to są jakieś żarty..-przeszło mi przez myśl.
-Dziękujemy, że dostarczyłeś naszą przyjaciółkę do hotelu. Miłej nocy-powiedziała Perrie stojąc razem z Jade i Jesy w drzwiach.
Szybko zamknęły drzwi odwracając się do mnie z szerokimi uśmiechami.
-Co.. co to było?!-powiedziałam wściekła.
-Nienawidzę was-jęknęłam pod nosem.
Dziewczyny zachichotały, a ja przebrałam się w między czasie w moją piżamę. Czyli bokserki i dużą koszulkę i szybko położyłam się spać. Rano obudziło mnie delikatne gilgotanie na policzkach. Uśmiechnęłam się pod nosem.
-Dzień Dobry Niall-powiedziałam.
-Skąd wiedziałaś, że to ja?-zapytał.
Wzruszyłam ramionami..
-Po prostu-mruknęłam i otworzyłam oczy.
Blondyn w porannych promieniach słonecznych wyglądał uroczo.
-Zmykaj się ubierać, porywam Cię-powiedział Niall.
-Dokąd?-zapytałam.
-Niespodzianka-odpowiedział.
Szybko wyskoczyłam z łóżka wybierając sobie strój na dzisiaj i poszłam do toalety biorąc relaksujący prysznic. Nim się obejrzałam blondyn prowadził mnie do tajemniczego miejsca. Co chwila potykałam się, ponieważ moje oczy były zasłonięte bandamką, więc Niall postanowił wziąć mnie na ręce żebym nie zrobiła sobie krzywdy. Po kilku minutach drogi chłopak postawił mnie na nogi i zdjął bandamkę,
-Możesz otworzyć oczy-powiedział tuż przy moim uchu, a po moim ciele przeszedł przyjemny dreszcz. Otworzyłam powoli oczy, zaparło mi dech w piersiach. Znajdowaliśmy się w pięknej altance, która stała na wodzie. Od brzegu do altanki dostaliśmy się dzięki pomostowi. Od brzegu dzieliło nas dobre 50 metrów. Pod moimi nogami była szklana podłoga, więc wydawało się że stoimy na wodzie. Wszędzie popowieszane były piękne kwiaty oraz świeczki.
-Ślicznie tu, prawda?-zapytał mnie blondyn oplatając swoje dłonie wokół mojej talii i opierając swoją głowę o moje ramie.
-Tu..Tu jest pięknie!-powiedziałam i odwróciłam się do blondyna twarzą.
-Dziękuję, że mnie tu zabrałeś-szepnęłam przytulając go.
-Dziękuję, że zechciałaś tu ze mną przyjechać-powiedział.
Chłopak odsunął się ode mnie tak, aby mieć dobry widok na moją twarz nadal mocno przytulając.
-Teraz chyba nikt nam nie przeszkodzi-powiedział Niall na co się zaśmiałam.
-Mam taką nadzieje-mruknęłam.
Chłopak przybliżył swoją twarz do mojej. Wspięłam się na palcach, aby dosięgać do jego twarzy. Chłopak posłał mi uroczy uśmiech i przywarł do moich ust, cholera moje serce o mało co nie wyskoczyło mi z piersi. Pod wpływem pocałunku poczułam, że moje nogi miękną. Pocałunek był taki delikatny i uroczy. Odsunęłam się od Niall'a i mocno go przytuliłam.
-Dziękuję-szepnęłam.
W Hiszpanii spędziliśmy razem wspaniałe 2 tygodnie. Razem z przyjaciółmi szaleliśmy jak nigdy. To były najwspanialsze tygodnie w moim życiu. Jeszcze nigdy nie zżyłam się z nikim tak szybko jak z chłopakami. Do Londynu postanowiliśmy wracać wszyscy razem jednym samolotem. W dzień przed wylotem do Londynu, gdy razem z Niall'em wyszliśmy na ostatni spacer chłopak zapytał się czy chciałabym być jego dziewczyną. Moje szczęście było nie do opisania.. Kto by pomyślał, że na wymarzonych wakacjach spotkam wymarzonego chłopaka?
____________________________
Z góry przepraszam, że nie dodawałam nic przez tydzień ale naprawdę miałam cały tydzień zawalony kartkówkami oraz obowiązkami domowymi. Mam nadzieje, że spodobał wam się imagin. Do następnego, który mam nadzieje pojawi się niebawem :)
Przeczytałaś/łeś? Skomentuj! To strasznie motywuje! :)
~Lea.

47) Imagin z Zaynem.

"It's all because of me..."

Siedziałem przy tobie. Codziennie. Martwiłem się. Ty leżałaś podpięta do jakiegoś aparatu. Masa kabelków przy twoim ciele. Każdy do czegoś innego. I tek denerwujący dźwięk oznajmiający, że żyjesz. Moje kochanie żyje. To jest dla mnie najważniejsze. Mijały tygodnie a Ty ciągle leżałaś na tym łóżku. Na tym nieskazitelnym łóżku. A ja ciągle czuwałem przy tobie. Przecież Cię kocham. Lekarz codziennie mówił mi, żebym szedł do domu. Tak też robiłem, ale na moim miejscu siedzieli chłopcy. Nie mogłem pozwolić abyś leżała tam sama. Po kilku dniach, gdy siedziałem w domu jedząc obiad dostałem telefon, że się wybudziłaś. Od razu pojechałem do szpitala. Pewnie dorobiłem się kilku mandatów, ale wszystko jest Ciebie warte. Pędem pobiegłem do twojej sali. Chłopcy czekali na zewnątrz. Przed tobą stał doktor. Rozmawiałaś z nim. Wszedłem do środka. Lekarz jednak wyprosił mnie na zewnątrz. Iskierki szczęścia szalały w moich oczach. Jednak po rozmowie z nim wszystko się zmieniło. Masz zanik pamięci. Nie pamiętasz nikogo. Tyle czasu spędziłaś ze mną..z chłopakami. To przez ten wypadek nic nie pamiętasz. To przeze mnie...
Wszedłem do sali. Usiadłem obok Ciebie. Miałaś strach w oczach. Objąłem twoją rękę, lecz ją wyrwałaś. W moich oczach stanęły łzy. Kocham Cię, a Ty mnie nie pamiętasz.
-Cześć, jestem Zayn. Pamiętasz mnie? -zapytałem.
-Nie. Skąd Cię znam?
-Jesteś moją dziewczyną. Jade, pamiętasz?
-Przepraszam...
-Nie, nic nie szkodzi. Odbudujemy to wszystko, prawda? -zapytałem.
-Nie. Przepraszam, ale nie. Nie umiałabym pokochać Cię jeszcze raz. Zayn, nie zrozum mnie źle..
-Przecież przed wypadkiem ciągle mówiłaś mi, że zakochujesz się we mnie od nowa. Kłamałaś?
-Zayn, ja nic nie pamiętam! To nie moja wina! Tego auta nie powinno tam być! Szłam po pasach do cholery! - opadła na łóżko, a maszyna zaczęła wariować. Zawołałem lekarza. Reanimowali Cię. Znowu ja. Znów ja doprowadziłem Cię do takiego stanu.
-Proszę wyjść! -usłyszałem. Wyszedłem. Chłopaki pytali co się stało.
-Nie pamięta... -tylko tyle. Tylko dwa słowa a jak ranią. Tak samo jak "Kocham Cię " Też dwa słowa, prawda? I też ranią.
Wyszłaś ze szpitala. Codziennie Cię odwiedzałem, pomimo tego, że tego nie chciałaś. Codziennie robiłem wszystko, żeby przypomnieć tobie, że byliśmy razem. Raz próbowałem Cię pocałować, ale mnie odsunęłaś. Tylko wiesz co było najgorsze? To, że zaczęłaś żyć na nowo. Beze mnie. Zaczęłaś spotykać się z jakimś

 chłopakiem. Nawet go nie znałaś. Zamieniliście ze sobą może dwa słowa na imprezie. Wiesz czego nie mogłem znieść? Że z nim spałaś. Raniłaś mnie bardzo. Dobrze wiedziałaś, że Cię kocham. Codziennie wmawiałem Ci, że on się tobą zabawia, nie uwierzyłaś. Do czasu aż wszystko się wydało. Po twojej terapii, na którą zawoziłem Cię ja, bo twój kochaś nie miał czasu, w domu zastaliśmy pół nagą dziewczynę oraz twojego chłopaka w samych bokserkach. I ten dobrze znany tekst "To nie tak jak myślisz kochanie". Jasne. Wiesz co boli? Zakochałaś się w nim. On Cię wykorzystywał, on Cię zdradzał. A ja? Ja bym Cię kochał. Ja Cię kocham. Kurwa, wiesz o tym. Od tamtej sytuacji codziennie płakałaś, a moje serce pękało na kawałki widząc Cię w takim stanie. Pamiętasz, jak codziennie zmieniałaś poszewkę? Bo nowe ciągle mokły od twoich łez. W sumie to wydaje się trochę śmieszne. Słodko wyglądałaś, jak byłaś zdenerwowana wkładaniem poduszki do materiału. Ale wciąż płakałaś. Nie mogłem tego wytrzymać. Któregoś dnia, gdy byłaś na terapii ja przyjechałem do twojego domu zabierając wszystkie twoje najpotrzebniejsze rzeczy. Spakowałem je do torby i zabrałem ją do auta. Kiedy wróciłem po ciebie pojechaliśmy do mnie. Krzyczałaś na mnie, pamiętasz? Krzyczałaś, bo nie chciałaś ze mną mieszkać. Mówiłaś, że naślesz na mnie policję, że Cię przetrzymuję. Ale nigdy tego nie zrobiłaś. W końcu zaczęliśmy zachowywać się wobec siebie jak normalni ludzie. Rozmawialiśmy. Ja pokazywałem Ci nasze wspólne zdjęcia. Te śmieszne i te smutne. Te głupie i te mądre, kiedy to miałaś na nosie swoje kujońskie okularki. Codziennie jedliśmy wspólnie śniadanie, wymieniając się tym o czym myśleliśmy przed snem lub tym co nam się śniło. Twój uśmiech od razu poprawiał mi dzień. Był taki...szczery. W końcu zaczęłaś się uśmiechać. Nasze wspólne dni znacznie różniły się od dni innych "par". Byliśmy przyjaciółmi. Wiedziałaś, że chciałem abyś była dla mnie kimś więcej, lecz nie potrafiłaś. Pewnie do tej pory myślisz, że nie wiem o tym, że płakałaś. Przecież to wszystko przeze mnie...
Dzisiaj przyrządziłaś ze mną obiad, za co jestem Ci bardzo wdzięczny. Ty mieszałaś sos, a ja gotowałem makaron. Sphagetti. Twoje ulubione danie. Kiedy je jadłaś cieszyłaś się jak dziecko! Kiedy mieszałaś sos chlapnął Ci na bluzę. Strasznie się wkurzyłaś. Burknęłaś coś pod nosem i poszłaś do łazienki zmyć plamę. Nie było Cię od dłuższego czasu dlatego postanowiłem sprawdzić co się z tobą dzieje. Wszedłem do łazienki bez pukania. Wciąż spierałaś plamę z rękawa. Ukuło mnie serce. Twoje ręce. Nadgarstki. Całe pocięte. Dlaczego? Dlaczego to robiłaś?
-Co to jest? - zapytałem surowym tonem.
-Co? -zapytałaś niewinnie.
-To! -wskazałem na rany.
- Nie twoja sprawa. -odpowiedziałaś obojętnie.
-Mieliśmy nie mieć przed sobą tajemnic! Dlaczego się tniesz!?
-Zayn przestań! To nie twoja zasrana sprawa! -krzyknęłaś. Przyparłem Cię do ściany za nadgarstki. Pisnęłaś. Dlaczego się tniesz? -zapytałem jak najgroźniej.
-To boli! -mówiła ze łzami w oczach.
-Nie bolałoby gdybyś się nie cięła!
-Przestań!
-Dlaczego!? -wymienialiśmy się słowami.
-To przez Ciebie!
-Słucham? -puściłem Cię.
-Kocham Cię a Ty traktujesz mnie jak przyjaciółkę!
-Żartujesz sobie? Od dnia twojego obudzenia się doskonale wiesz, że kocham Cię całym sobą! W trakcie gdy to ja płakałem Ty raniłaś mnie sypiając z jakimś przydupasem! Mogłaś?
-Przestań...
-Co przestań!? Kurwa Jade raniłaś mnie. Wiesz o tym doskonale! I wiesz co? Mogłem jechać szybciej. Pewnie byś wtedy zginęła! -ugryzłem się w język. Za późno.
-Co Ty powiedziałeś!? Co Ty kurwa powiedziałeś!? To przez Ciebie? To Ty mnie potrąciłeś? Kurwa Zayn, jak mogłeś!? Dlaczego nic nie mówiłeś Ty...Ty śmieciu! Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego! -wybiegłaś. Żałuję. Kochanie teraz żałuję. Już wtedy żałowałem. Ale teraz? Za późno. Za późno na wszystko. Tak strasznie Cię przepraszam. Wtedy..wpadłaś pod pędzące auto. Uderzyło w Ciebie z niewyobrażalną prędkością. Przeleciałaś nad dachem.. On odjechał. Tak jak ja wtedy. Zostawiłem Cię na tych pieprzonych pasach.
Podbiegłem do Ciebie, klękając. Jade. Otworzyłaś lekko oczy mówiąc


-Żyj dla mnie, kocham C-...Cię. -przedłużyłaś ostatnią literkę po czym twoja głowa przekręciła się w lewą stronę. Pocałowałem Cię ostatni raz. To już kurwa drugi raz przeze mnie. Chciałem się zabić, ale nie mogę. Kazałaś mi żyć, więc tak zrobię. I co? Nadal żyję. Kocham Cię. Kiedyś się spotkamy Kochanie. -położyłem białą różę na twoim grobie i odszedłem...



________________________________
I jak? :)
/Lola <3

sobota, 1 marca 2014

46)magin z Harry'm.

-Nowe zlecenie. Niejaki Harry Styles, 20 lat, centrum Londynu, gang Bloods-powiedział Dean podając mi zdjęcia.
Wciągnęłam gwałtownie powietrze.
-Co?-wykrztusiłam tylko.
-Masz go zabić-powiedział Dean.
-Nie...-szepnęłam patrząc na zdjęcia mojego przyjaciela.
-Coś się stało?-zapytał mój zleceniodawca.
-Ja po prostu.. to znaczy..ja muszę-zaczęłam się plątać i szybko cofnęłam się do tyłu upuszczając zdjęcia. Odwróciłam się na pięcie i wybiegłam z budynku.
Po krótkim biegu zatrzymałam się i oparłam o jakiś budynek. Schowałam twarz w dłonie i zjechałam po ścianie. Wybuchnęłam płaczem. Harry był w gangu? Bloods. 
To jest przecież najniebezpieczniejszy gang w całej Wielkiej Brytanii. Jak on mógł mi nic nie powiedzieć, jak ja mogłam nic nie zauważyć?!
Przecież nie mogłam zabić własnego przyjaciela. Otrząsnęłam się i wstałam. Szybkim krokiem ruszyłam do mieszkania bruneta. 
Zapukałam do drzwi. Nikt nie otworzył, więc pociągnęłam za klamkę. Drzwi były otwarte, więc weszłam do domu. Wyjęłam broń i przemierzałam kolejne pomieszczenia. 
Weszłam po schodach na górę.
-Kim Ty jesteś?!-usłyszałam. Odwróciłam się i zobaczyłam jakąś blondynkę. To chyba sprzątaczka bruneta, tak mi się wydawało.
-Zamknij się-warknęłam do niej mierząc w nią bronią.
-Gdzie jesteś?-wrzasnęłam.
-Wyłaź Ty skurwielu!
-Venice? Co Ty tutaj robisz?-zapytał Harry wychodząc z sypialni.
-Myślałeś, że się nie dowiem?-krzyknęłam wściekła.
-Venice, spokojnie.. O czym Ty mówisz?-zapytał.
-O czym mówię? Kiedy chciałeś mi powiedzieć? A może w ogóle nie miałeś zamiaru mi powie..
-Kim Ty kurwa jesteś?-przerwała mi blondynka wchodząc pomiędzy mnie, a Harry'ego.
-Nie wpierdalaj się w nie swoje sprawy!-krzyknęłam.
-Nie będziesz mi rozkazywać-powiedziała.
-Wypierdalaj!-wrzasnęłam mierząc w nią bronią.
-No już!-dodałam widząc, ze dziewczyna nie rusza się z miejsca.
-Venice, uspokój się-powiedział chłopak, a dziewczyna szybko wycofała się do drzwi frontowych.
-Skąd Ty masz broń?-wrzasnął na mnie chłopak.
Wzdrygnęłam.
-Nie Twój interes-warknęłam i schowałam ją.
-Nie mój interes?! Dziewczyno! Przed chwilą celowałaś w niewinną dziewczynę bronią!-powiedział głośno.
-Odezwał się! -wrzasnęłam patrząc na niego.
-Nigdy nie postrzeliłeś niewinnego człowieka, który spóźnił się z zapłatą?-zapytałam.
-Nikt z Bloods nie mierzył w niewinnych ludzi?-zapytałam, a brunet się spiął.
-Poza tym.. Chłopaku, to laska od Brooks'a*. Jest jego szpiegiem. Jak mogłeś być tak głupi tego kurwa nie zauważyć?
-Naprawdę myślałeś, że się nie dowiem?-zapytałam po raz kolejny.
-Więc tak teraz wygląda studenckie życie? Handel narkotykami, seks, zabijanie..
-Venice.. Ja Ci to wszystko wytłumaczę-zaczął chłopak.
-Nic już więcej nie mów. Nie chcę Cie już więcej widzieć-szepnęłam i wycofałam się do schodów.
-Venice, zaczekaj-mówił Harry idąc za mną.
-Daj spokój, Hazz-powiedziałam.
-Daj mi wytłumaczyć-mówił i zbiegł za mną po schodach.
-Okłamałeś mnie-powiedziałam cicho przechodząc do kuchni.
-A co Ci miałem powiedzieć?!-krzyknął chłopak.
-Nie krzycz kurwa na mnie-wrzasnęłam. 
-Nie wyjdziesz stąd!-powiedział łapiąc mój nadgarstek i przyciągając do siebie. 
Spojrzałam w jego oczy. Chłopak przybliżył swoją twarz do mojej. Mój oddech stał się płytszy. Łapczywie wpił się w moje usta. Przez chwile stałam jak sparaliżowana, ale ocknęłam się i oddałam pocałunek. Pocałunek stawał się coraz bardziej namiętny. Owinęłam swoje dłonie na jego szyi. Brunet złapał moje pośladki i uniósł mnie. Owinęłam swoje nogi wokół jego bioder.Chłopak na oślep pokierował się na schody.
-Wywalimy się-powiedziałam w jego usta..
Chłopak cofnął się do kuchni i posadził mnie na blacie wciąż całując.
Zadzwonił dzwonek. Serce podeszło mi do gardła.
-Nie otwieraj-szepnęłam.
-Zostań tu, zajmę się tym-powiedziałam cicho.
-Harry? To ja, Jessica-usłyszałam.
Wyszarpnęłam się Harry'emu i ruszyłam do holu.
-Harry jest teraz zajęty-powiedziałam wchodząc do holu.
Blondynka, którą widziałam kilka minut wcześniej, teraz stała i mierzyła we mnie bronią.
-O cholera-przeszło mi przez myśl.
-Gdzie on jest?-zapytała.
-W dupie-odpowiedziałam niewzruszona.
-Mów kurwo-warknęła do mnie.
-Co powiedziałaś suko?-zapytałam.
-Nie mów tak do mnie kurwa!-wrzasnęła.
-Oo jak głośno szczeka-zaśmiałam się.
Dziewczyna najwidoczniej się wkurzyła, ponieważ podeszła do mnie przystawiając broń pomiędzy oczy.
-Lepiej zacznij mówić szmato-syknęła.
-Czujesz, że masz szanse bo mierzysz we mnie tym gównem?-zapytałam.
-Powiem Ci coś. Ze mną nie wygrasz, skarbie-szepnęłam patrząc w jej oczy.
Usłyszałyśmy szelest. Korzystając z nieuwagi dziewczyny szybko wytrąciłam jej broń z dłoni. Dziewczyna wyjęła sztylet zza pasa i rzuciła się na mnie. Odsunęłam się na co dziewczyna wpadła na ścianę. Szybko się podniosła i zamachnęła sztyletem w moją stronę. Zasłoniłam się ręką. Sztylet wbił się w moje przed ramie.
-Cholera-syknęłam z bólu i wyjęłam sztylet. 
Wyrzuciłam go do salonu i ruszyłam w stronę dziewczyny. Zamachnęłam się i uderzyłam dziewczynę zdrową ręką w twarz. 
Głowa blondynki pod wpływem uderzenia gwałtownie odstrzeliła w bok. Dziewczyna się wściekła. Spojrzała na mnie i zamachnęła się ręką.
Szybko odskoczyłam w bok. Blondynka rzuciła się na mnie i razem uderzyłyśmy w podłogę. Usiadła na mnie okrakiem i zamachnęła się ręką uderzając pięścią w moją twarz. 
Szybko ją z siebie zwaliłam i kopnęłam ją w brzuch. Usiadłam na niej i zamachnęłam się kilka razy uderzając pięścią w jej twarz. Usłyszałam strzały i dźwięk tłuczonego szkła.
-Cholera-przeszło mi przez myśl, gdy do domu weszli ludzie Brooks'a.
-Harry uciekaj!-krzyknęłam i schodząc z dziewczyny rzuciłam się w kierunku kuchni.
Poczułam szarpnięcie za nadgarstek.
-Puść mnie-wrzasnęłam patrząc na Zayn'a.
Chłopak przerzucił mnie przez ramię i ruszył do wyjścia.
-Zayn, nie rób mu krzywdy Mieliśmy umowę!
-Proszę, puść mnie, muszę go chronić-krzyczałam kopiąc go tak mocno jak tylko potrafiłam. Wydawało się, że chłopak nawet nie czuje uderzeń. Ugryzłam go w szyje. 
W ustach poczułam metaliczny smak krwi, Malik krzyknął puszczając mnie przez co spadałam uderzając głową o podłogę. 
Zobaczyłam Harry'ego, który biegł w moją stronę.
-Uciekaj-szepnęłam czując, że obraz przed moimi oczami się zamazuje.
***
Obudziłam się z cholernym bólem głowy i całej ręki od ramienia po same palce. Podniosłam się do pozycji siedzącej łapiąc za głowę i sycząc z bólu.
Gdzie ja kurwa jestem? Rozejrzałam się dookoła. Leżałam na pięknym, dużym łóżku. Po mojej lewej stronie było wielki balkon z pięknym widokiem na plażę. 
Po mojej prawej stronie było ogromne lustro, które leżało na całej ścianie. Gdy zobaczyłam się w odbiciu od razu się skrzywiłam. 
Posiniaczony policzek i zaschnięta krew na czole, włosy posklejane od krwi. Wstałam delikatnie dotykając stopami miękkiej wykładziny. Cicho stąpałam po pokoju ruszając do drzwi balkonowych. Złapałam za klamkę i próbowałam otworzyć drzwi. Zamknięte. 
Ruszyłam do drugich drzwi, które stały na przeciwko łóżka, szarpnęłam za klamkę. Przeklnęłam pod nosem. Nie było tu żadnych ostrych rzeczy. 
Żadnych szafek czy stolików. Nic czym mogłabym wybić okno. Ostatnie drzwi w tym pokoju prowadziły do łazienki. Nie było w niej żadnych okien. Zawinęłam zdrową rękę w prześcieradło i łokciem próbowałam wybić okno, na marne.  
Nie wiedziałam gdzie jestem. Nie wiedziałam jak się stąd wydostać. Co się stało u Harry'ego. No właśnie. Harry! Co się z nim dzieje?
 Mam nadzieje, że wszystko z nim w porządku i zdążył uciec. Przeszukałam swoje kieszenie. Nawet nie miałam komórki. 
Rozebrałam się i zobaczyłam na swoim ramieniu opatrunek. W szafce znalazłam jakieś bandaże. Wzięłam szybki prysznic. Zrobiłam sobie opatrunek.
 Potem ubrałam się w swoje ciuchy, na nogi szybko wciągnęłam swoje białe conversy.  Spojrzałam w lustro. Wyglądałam o niebo lepiej. 
Wyszłam z łazienki i usiadłam na łóżku. Zaczęłam rozglądać się po pokoju.
-Bingo!-pomyślałam, gdy zauważyłam szyb wentylacyjny. 
Uklęknęłam. Szybko odsunęłam kratkę i weszłam do środka wkładając kratkę na swoje miejsce. Usłyszałam otwieranie drzwi. Moje serce przyśpieszyło.
 Uciekłam w ostatnim momencie. 
-Kurwa-usłyszałam.
-Jace! Gdzie ona kurwa jest?!-ktoś krzyknął. 
Zaczęłam iść przez siebie starając się być jak najciszej. 
-A dokąd to się wybierasz?-zapytał ktoś łapiąc moją kostkę i ciągnąc w tył.
-Puszczaj-warknęłam wyrywając nogę z uścisku.
-Gdzie jest Harry?! Obiecuje, że jeśli coś mu się stało to Cię zabije-wrzasnęłam, a chłopak wyciągnął mnie i rzucił na łóżko. 
Syknęłam z bólu.
-Gdzie on kurwa jest?!-wrzasnęłam i próbowałam wstać. Chłopak przycisnął mnie do łóżka swoim ciałem.
-Złaź ze mnie-warknęłam. 
Zaczęłam się wyrywać. 
-Zejdź ze mnie-krzyczałam.
Zepchnęłam z siebie chłopaka i podbiegłam do drzwi. Szarpnęłam za nie. Ustąpiły. Szybko wybiegłam na korytarz.
-Wracaj tu, kurwo-krzyknął chłopak.
Zbiegłam na dół i pobiegłam do drzwi frontowych. Zamknięte. Wpadłam w panikę. Chłopak złapał mnie za włosy i pociągnął do salonu. 
Łzy napływały do moich oczu, ale dzielnie je wstrzymywałam.   
-Kurwa puść mnie-wrzasnęłam najgłośniej jak potrafiłam.
-Odechcę Ci się uciekać, kurwo-warknął.
-Co tu się dzieje?-usłyszałam.
-Pojebało Cię, Jason?-wrzasnął Brooks.
Chłopak momentalnie puścił moje włosy, na co szybko wstałam i uderzyłam go w twarz.
-Ty mi do cholery powiedz, Brooks-krzyknęłam pomiędzy ciosami.
Chłopak upadł na ziemie.
-Nigdy więcej nie próbuj tego robić śmieciu-warknęłam kopiąc go w brzuch.
-Mieliśmy umowę Jai!-wrzasnęłam. 
-Co Ty sobie kurwa myślisz, nie możesz mieć szpiegów w domu Harry'ego-powiedziałam odwracając się do chłopaka.
-Ja kryję Ciebie i Cię chronię, w zamian Ty nie wpierdalasz się do Harry'ego-mówiłam chodząc po pokoju.
-I co tu się w ogóle dzieje. Gdzie jest Harry?-zapytałam.
-Ona pragnie jego, ja pragnę Ciebie-powiedział Jai
-O czym Ty kurwa pieprzysz, Brooks?! Gdzie on jest?-warknęłam
-Jessica się nim zajmie, nie martw się-mruknął.
Ruszyłam do drzwi frontowych. Zamknięte. 
-Czy Ty sobie jaja robisz?! Wypuść mnie stąd-warknęłam.
-Wyjdź stąd Jason-powiedział do chłopaka, który się do mnie dobierał.
Chłopak najszybciej jak potrafił wyszedł z salonu.
-Czy Ty naprawdę tego nie widzisz?-zapytał Jai.
-Nie widzę czego?-zapytałam zakłopotana ponieważ nie bardzo wiedziałam o co mu chodzi.
-Będziesz moja czy tego chcesz czy nie-warknął chłopak, a mnie zamurowało.
-Jai kurwa to nie jest śmieszne, wypuść mnie-powiedziałam.
Poczułam zawroty głowy. Szybko podparłam się o ścianę. 
-Venice, co się dzieje?-zapytał Brooks szybko do mnie podchodząc.
-Cholera-szepnęłam i osunęłam się na ziemie lądując w czyiś ramionach.
***
-Venice.. Obudź się-usłyszałam.
Powoli otworzyłam oczy.
-Hej, kochanie nic Ci nie jest?-zapytał troskliwie Zayn odgarniając mi włosy, które wchodziły mi w oczy.
-Co.. Co się stało?-zapytałam podnosząc się do pozycji siedzącej.
-Zemdlałaś-powiedział mulat.
-Wszystko w porządku, potrzebujesz czegoś?-zapytał.
Pokiwałam przecząco głową. 
-Co się tutaj dzieje?-zapytałam cicho.
-Sam chciałbym to wiedzieć Venice.. Jai'owi kompletnie odbiło-powiedział.
-Chcę zostać sama-powiedziałam cicho patrząc na swoje palce.
-Rozumiem-powiedział i wycofał się do drzwi.
Wstałam z łóżka i pokierowałam się w stronę okna.
Na dole zauważyłam dwie sylwetki. Strasznie pobity chłopak i drugi chłopak, który pchał go w stronę samochodu. Zaraz.. przecież to Harry. Co oni mu zrobili?
-Harry-wrzasnęłam i uderzyłam pięścią w okno.
-Boże, Harry-krzyknęłam po raz kolejny uderzając w okno. 
Chłopak najwyraźniej mnie usłyszał, ponieważ spojrzał w moją stronę. Gdy mnie ujrzał od razu zaczął wyrywać się chłopakowi, który go prowadził. Brunet uderzył Harry'ego w brzuch.
-Harry-krzyczałam uderzając pięściami w okno. Poczułam łzy na policzkach. 
-Zostaw go-wrzeszczałam.
Kostki na moich dłoniach były całe zakrwawione, krew spływała po moich dłoniach cieknąc po moich palcach i kapiąc na dywan. Wpadłam w szał. Z szafki przymocowanej do ściany zrzuciłam książki, którymi rzuciłam w okno. Potem zaczęłam walić pięściami w drzwi. 
-Wypuść mnie stąd kurwa-wrzeszczałam popadając w większą histerię.
Gdy zdałam sobie sprawę, że Harry'ego nie ma już przed domem usiadłam na podłodze i zaczęłam płakać. Z trudem łapałam powietrze. Do pokoju wbiegł Malik. Uklęknął przy mnie i przytulił do siebie kołysając nami w przód i tył.
-Nienawidzę Go za to co mu zrobił-wyszeptałam.
Zmęczona płaczem usnęłam w jego ramionach. Gdy się obudziłam za oknem było już ciemno. Moje kostki były opatrzone, a całe ramie i bark strasznie mnie bolało. Przed oczami pojawiły mi się sceny sprzed kilku godzin. Harry i to, gdy ten chłopak go uderzył.. Moja furia i Zayn, który wziął mnie w ramiona. Leżałam na łóżku bezczynnie gapiąc się w sufit. W głowie cały czas miałam Harry'ego. Cholernie się o niego bałam.  Chłopak, którego zobaczyłam kilka godzin temu był zupełnie inną wersją mojego Harry'ego.. Poczułam, że do moich oczu napływają łzy.
-Chcę po prostu do domu-zaszlochałam. 
Całą noc przepłakałam. Spałam może godzinę. Rano do pokoju zawitał Zayn ze śniadaniem dla mnie.. Nie byłam głodna, za bardzo martwiłam się o Harry'ego aby cokolwiek przełknąć. Mulat bardzo długo namawiał mnie do zjedzenia chociażby jabłka. Stanowczo odmawiałam. Po godzinie namawiania mnie zjadłam kanapkę i wypiłam kilka łyków soku pomarańczowego, wykąpałam się, a resztę dnia spędziłam w łóżku.. Tak spędzałam kolejne dni.. Nie prosiłam już nawet o wypuszczenie mnie do domu. Bez Harry'ego powoli zamykałam się w sobie. Nie chciałam z nikim rozmawiać. Te dni są najgorszymi w moim życiu.. Zdałam sobie sprawę, że bez Harry'ego nie potrafię funkcjonować. Zdałam sobie sprawę, że ...kocham mojego najlepszego przyjaciela.
***
Mija tydzień odkąd Jai przetrzymuje mnie u siebie. Jestem wrakiem człowieka. Miało jem, mało pije.. Nie mogę spać.. Zadręczam się, że to moja wina.. Że to przeze mnie pobili Harry'ego. Zayn i Perrie strasznie się o mnie troszczyli..  Jai tłumaczył mi, że nie chciał aby pobito Harry'ego.. ale ja mu nie wierzyłam. Wiem, że to on dał mi na niego zlecenie.. Chciał abym cierpiała za to jak on cierpi wiedząc ile z Harry'm dla siebie znaczymy i jak ważny dla mnie jest.
Stoję przed oknem patrząc na wielki las, w którym leżała willa. Od tygodnia nie widziałam Harry'ego. Jest mi ciężko nie wiedząc gdzie jest i co mu robią. Do pokoju weszła Perrie, która podała mi ubrania na dziś.
-Pomożemy Ci się stąd wydostać..-szepnęła.
-Bądź gotowa za 30 minut, udamy się do salonu i będziemy zachowywać jak gdyby nigdy nic. Jai nie może się zorientować, że coś się kroi-powiedziała.
-Co z Harry'm-?zapytałam.
-Wszystko jest w porządku-powiedziała.
-Dziękuję-szepnęłam i mocno ją przytuliłam.
Perrie i Zayn to jedyni dobrzy ludzie tutaj.. Zostali wciągnięci w gang przypadkiem.. Są parą. Najsłodszą jaką kiedykolwiek widziałam. Zayn strasznie troszczy się o Perrie. Kocha ją i pokazuje jej to na każdym kroku. Oni.. są po prostu wspaniali. Pokochałam ich jak własne rodzeństwo. 
Wzięłam szybki prysznic i ubrałam się i zeszłam na dół. Udałam się do kuchni, w której był Zayn z Perrie oraz Jai.
-Perrie, Zayn-skinęłam w ich stronę głową na przywitanie unikając wzroku Jai'a.
-Dość tego-syknął Jai i gwałtownie wstał.
-Nie będziesz mnie unikać-warknął i złapał mój nadgarstek.
-Puszczaj-powiedziałam. 
-Jesteś moja!-krzyknął.
-Nie! Nie należę do nikogo!-wrzasnęłam i wyszarpnęłam się z jego uścisku.
-Nie możesz nikogo tu więzić wbrew jego woli!-krzyknęłam waląc dłonią o blat. 
-Co Ty kurwa wyprawiasz Jai?! Zachowujesz się jak psychopata!-wrzasnęłam. 
Poczułam piekący ból na policzku.. Jai mnie uderzył.
 Pobiegłam schodami do mojego tymczasowego pokoju. Z trzaskiem zamknęłam drzwi. Gdyby nie to, że nie wiem gdzie jest Harry i są tu Perrie i Zayn już dawno bym stąd uciekła. Już na drugi dzień po incydencie z Harry'm znalazłam przejście z biblioteki na tyły domu.
W pokoju przesiedziałam około 5 h. Potem wpadła Perrie podając mi coś do jedzenia. Szybko opuściła mój pokój i unikała odpowiedzi na moje pytania co mnie zdziwiło. Na tacy z jedzeniem pod talerzem leżała mała karteczka.
,,Bądź gotowa o 1.. Musisz być czujna i być cicho. Przykro nam za to co zrobił Jai..
zakazał nam się z Tobą kontaktować. Wybacz xx'' 
Zjadłam tylko trochę pomarańczy, ponieważ nie byłam głodna. Usiadłam na łóżku i wyczekiwałam. Czas strasznie mi się dłużył. Na szczęście Jai nie przyszedł do mnie tak jak miał to w zwyczaju. Kamień spadł mi z serca. Równo o 1 w nocy Perrie przyszła po mnie.
-Błagam Cię bądź jak najciszej-szepnęła i chwyciła moją dłoń.
Chciała zejść schodami na dół do drzwi frontowych, ale pociągnęłam ją do biblioteki. Gdy upewniłam się, że nikogo tam nie ma szybko przemknęłam do regału i go odsunęłam.
-Pośpiesz się Perrie-powiedziałam. 
Dziewczyna szybko weszła do przejścia i pomogła mi zasunąć regał. Szybko wybiegłyśmy z domu na tyły. 
-Zayn czeka z Harry'm w aucie-powiedziała cicho Perrie.
Biegłyśmy ile sił w nogach przez las, aby jak najszybciej dostać się do auta Zayn'a i wyjechać stąd. Droga do auta zajęła nam ponad 20 minut, zdyszane ustałyśmy rozglądając się za autem Zayn'a. 
-Venice-usłyszałam. 
Odwróciłam się na pięcie.. 
-Harry-szepnęłam czując łzy w oczach.
-Boże Harry!
Rzuciłam się w jego ramiona.
-Nic Ci nie jest?-zapytałam dotykając jego twarzy.
-To nieważne. Nic Ci nie zrobił? Wszystko w porządku?-zapytał opiekuńczo loczek. 
Spojrzałam w jego oczy, pełne troski i miłości. Leciutko pocałowałam Harry'ego.
-Tęskniłam-szepnęłam przytulając go mocno.
-Ja też skarbie-powiedział i znowu mnie pocałował.
-Kocham Cię-wymamrotał w moją szyję, gdy po raz kolejny mocno go przytuliłam.
-Ja Ciebie też-szepnęłam.
Uciekliśmy.. Wyjechaliśmy do Kanady, do moich dziadków. Wszyscy. Perrie, Zayn, Harry i ja. Zaczęliśmy od zera. Ja nie jestem już płatnym zabójcą. Nie chcę powracać do tego koszmaru. Układa nam się. Z tego co wiem Jai nas szukał. Ale jestem pewna, że nigdy nas nie znajdzie. Nie w tym miejscu. Razem z Harry'm mieliśmy wzloty i upadki. Ale bardzo się kochamy.. I wydarzenie sprzed kilku miesięcy pokazało ile miłość może przetrwać.
________________________________
Nie udają mi się długie imaginy :( Przepraszam!
Przeczytałaś/łeś? Skometuj to strasznie motywuje! 
*Jai Brooks-podkradłam imię i nazwisko, nie chodzi o postać :)
~Lea.