wtorek, 25 lutego 2014

44) Imagin z Liam'em (część trzecia)

Gdy weszłam do domu od razu pokierowałam się w stronę salonu. Jak zwykle na kanapie spała moja mama. Westchnęłam cicho i poszukałam koca okrywając ją nim. Wyłączyłam telewizor i poszłam do swojego pokoju. Wzięłam długi i relaksujący prysznic. Zmęczona, ale zadowolona rzuciłam się na łóżko i od razu zasnęłam. No i tak minął mi cały miesiąc. Zaczął się sierpień, pogoda była wspaniała. A ja.. Robiłam to co zawsze. Spałam do popołudnia, potem coś zjadłam, spotykałam się ze znajomymi, chodziłam nad jezioro, wieczorami siedziałam długimi godzinami w pokoju muzycznym, a potem do świtu siedziałam na klifie i podziwiałam widoki. Czasami popołudniami zaszywałam się w lasku, wdrapywałam się na ulubione drzewo i obserwowałam ludzi, którzy pływali łódkami, lub skuterami wodnymi na jeziorze. Dzisiejszy dzień zapowiadał się naprawdę ciekawie. Wczoraj wieczorem na fortepianie znalazłam kolejną czerwoną kopertę. Od 3 tygodni każdego wieczoru na fortepianie dokładnie w tym samym miejscu leży czerwona koperta. Od 3 tygodni z niecierpliwością czekam na wieczór, ponieważ nie mogę się doczekać listu od mojego ,,cichego wielbiciela''. Chłopak, który piszę do mnie listy zawsze podpisuje się literką L. Odkąd dostaje te listy zastanawiam się czy w personelu jest ktoś kogo imię zaczyna się na L.. No tak, pan Leroy.. Który ma ponad 60 lat i jest mężem pani Johnson. Nie liczę nawet na to, że ktoś z wczasowiczów mógłby pisać te listy ponieważ bywam tu późnymi wieczorami, wszyscy goście są już w swoich pokojach. Nikt mnie tutaj nie widział, jestem tego pewna. Zaraz, zaraz. Pierwsza noc, gdy w ośrodku pojawiło się One Direction. Liam Payne ciągnął Harry'ego do muzyka zaraz po tym gdy z niego wyszłam. Mówił mu.. że ktoś kto tam był miał niesamowity głos.. Nie to jest zdecydowanie niemożliwe. We wczorajszym liście, chłopak napisał uwielbia słuchać mnie wieczorami. Przecież sprawdzałam kilka razy czy nikogo nie ma na korytarzu przed i w trakcie śpiewania i grania na fortepianie.. jak to możliwe, że ktoś mnie usłyszał?
*****
Obudził mnie mój telefon. Nieznośnie dzwonił nie dając mi zasnąć. Jęknęłam i na oślep zaczęłam szukać mojej komórki. Znalazłam ją pod poduszką. Nie patrząc na to kto dzwonił przejechałam palcem po szybce ekranu i przyłożyłam telefon do ucha.
-Tak?-zapytałam ziewając.
-Dzień dobry słoneczko, przepraszam że Cię obudziłam ale mam do Ciebie sprawę. Mogłabyś przyjść do ośrodka. Sam Liam Payne chcę poduczyć się gry na fortepianie. Problem w tym, że przecież nikt u nas nie uczy gry na fortepianie. A on strasznie nalega. Ty umiesz naprawdę pięknie grać.. Może chciałabyś go trochę pouczyć? Oczywiście dostaniesz za to dodatkowe wynagrodzenie-powiedziała pani Johnson.
-Liam Payne?-zapytałam zrywając się do pozycji pionowej.
-Jesteś moją ostatnią nadzieją-powiedziała.
-Dobrze-westchnęłam.
-Będę za pół godziny-dodałam.
-Dziękuję-powiedziała rozłączając się.
Szybko zerwałam się z łóżka biegnąc do łazienki, wzięłam szybki prysznic. Włosy wysuszyłam i pozwoliłam aby delikatne loki opadały na moje ramiona, oczy pomalowałam tuszem. Ubrałam się i schowałam telefon do kieszeni spodenek. Zbiegłam na dół.
-Dzień Dobry-powiedziałam wchodząc do kuchni i całując moją mamę w policzek.
-Jak się spało?-zapytała.
-Bardzo dobrze, dziękuję-odpowiedziałam.
-Czy wczoraj do domu odprowadzał Cię jakiś chłopak?-zapytała moja rodzicielka.
-Nie-powiedziałam zdziwiona. 
-Wydawało mi się, że gdy weszłaś do swojego pokoju ktoś odchodził w stronę ośrodka-mruknęła nalewając sobie soku.
-Zresztą.. nieważne. Musiało mi się przewidzieć-burknęła pod nosem. 
-Lęcę do ośrodka. Do zobaczenia-powiedziałam biorąc do ręki jabłko i szybko wyszłam z domu.
Szczerze? To wydawało mi się naprawdę dziwne. Wczoraj wróciłam do domu naprawdę szybko, słońce nie zdążyło jeszcze zajść.. Jak to możliwe, że mojej mamie przewidziałaby się sylwetka jakiejś postaci?
Ruszyłam w stronę ośrodka napawając się piękną pogodą, słońce grzało i wiał lekki przyjemny wiaterek. Nim się obejrzałam stałam pod drzwiami do biura pani Johnson. Zapukałam kilka razy i gdy usłyszałam ciche ,,proszę'' pociągnęłam za klamkę.
-Dzień Dobry-powiedziałam wchodząc do środka.
-Liam prosił, abyś poczekała na niego w pokoju muzycznym-powiedziała pani Johnson.
-Oczywiście-powiedziałam i wycofałam się w pomieszczenia.
Szybkim krokiem ruszyłam do muzyka. Usiadłam przed fortepianem i zaczęłam dotykać pojedynczych klawiszy. Minuty mijały, bruneta nadal nie było. Zrezygnowana zaczęłam kręcić się na obrotowym krześle. Czekałam już 30 minut, to są chyba jakieś kpiny. Co z tego, że jest światową gwiazdą?! Przecież nie można czekać za nim godzinami. Przeniosłam się na fortepian, zaczęłam grać piosenkę którą wymyśliłam, gdy 1D zawitało do ośrodka. Dzisiaj wydawała mi się jeszcze lepsza niż wtedy. Gdy skończyłam stwierdziłam, że chłopak już się nie pojawi  więc zaczęłam się zbierać. Postanowiłam, że odmówię prowadzenia lekcji dla niego. Pierwsza lekcja, a ja czekałam na niego ponad 1,5 h. Do tego nawet się nie zjawił. Usłyszałam pukanie, chwile poczekałam i gdy nikt nie wszedł otworzyłam drzwi. Nikogo tam nie było.
-To są jakieś żarty-powiedziałam do siebie i chciałam zamknąć drzwi. W oczy rzuciła mi się czerwona koperta, która leżała przed drzwiami. Szybko schyliłam się po nią i otworzyłam ją. W środku była kartka z narysowaną strzałką w prawo. Wychyliłam głowę za futrynę drzwi patrząc czy na korytarzu nikogo nie ma. Jeszcze raz spojrzałam na kartkę i ruszyłam we wskazanym mi kierunku. Gdy znalazłam się na schodach, na ścianie była przyczepiona strzałka wskazująca mi abym zeszła na dół. Szybko zerwałam karteczkę i zbiegłam na dół. Na podłodze przyklejona była karteczka ze strzałką kierującą mnie do wyjścia, zerwałam ją i wyszłam na dwór. Kolejna strzałka przyczepiona do ławeczki przed ośrodkiem.. Szukałam karteczek przez bite 20 minut. Doprowadziły mnie do klifu. Zawiedziona usiadłam na ziemi ponieważ nie znalazłam żadnej karteczki. Zaczęłam patrzeć na jezioro. Westchnęłam cicho i spojrzałam na jakieś drzewo. Bingo. Szybko zerwałam się na równe nogi i wyciągnęłam kopertę ze szpary w drzewie. Wyjęłam z niej karteczkę. 
,,Odwróć się, przejdź 20 kroków prosto, potem skręć w lewo i odlicz 50 kroków,potem skręć w prawo i idź cały czas prosto. Cierpliwości, już niedługo''-przeczytałam. Mały uśmiech wkradł się na moje usta. Gdy spełniłam warunki, stanęłam przy moim ulubionym drzewie. Obróciłam się wokół własnej osi poszukując kartki czy strzałki. Nic, żadnej wskazówki.. Nerwowo przygryzłam dolną wargę. 
Usłyszałam słowa piosenki. Mojej piosenki. Śpiewał ją naprawdę piękny męski głos. Powoli odwróciłam się na pięcie..
Moje serce zwolniło, a oczy rozszerzyły się. Przede mną stał Liam Payne. 
_________________________________
Na wstępie naprawdę chciałabym bardzo, ale to bardzo przeprosić za to że nic nie dodawałam przez tak długi czas! Jutro za to postaram się dodać 2 imaginy! I przepraszam, że taki krótki ale naprawdę te 2 imaginy które piszę są długie.. bardzo długie więc wynagrodzą wam to że ten jest taki krótki :)
~Lea.

niedziela, 23 lutego 2014

43) Imagin z Louisem

Komentujcie, proszę! :D Mam nadzieję, że imagin ciekawy ;D
Miłgo czytania
~Kiara
________________________________________
Dzisiaj jest najważniejszy dzień w moim życiu. Mój ślub. Przygotowania są już od godzin porannych. Fryzura, makijaż..suknia. Wszystko powinno być w porządku. No właśnie. Powinno, a nie jest. Wciąż myślę o tym o kim nie powinnam. Louis. To mój najlepszy przyjaciel, niestety odkąd wziął udział w programie X-Factor wszystko się zmieniło. Nie było go nigdy w domu. Mieszkaliśmy razem, gdyż i jego i moi rodzice zginęli tego samego dnia, wracając do domu z jakiegoś bankietu. Mieliśmy wtedy skończone 18 lat, więc mogliśmy o sobie decydować. Dlatego też zamieszkaliśmy razem. Robiliśmy wspólnie wszystko. No prawie. Czasami nawet spaliśmy razem, gdyż ja boję się burzy i akurat w te dni Louis do mnie przychodził. Tęsknię za nim, ale teraz nie czas o tym myśleć. On jest w trasie a ja biorę ślub.
    -Kayla, gotowa? -usłyszałam głos za sobą. -Masz już makijaż. Teraz są jeszcze krótkie próby. Potem robimy fryzurę i suknia. Dziś wielki dzień, pamiętasz?
    -Tak Jess, pamiętam. -odpowiedziałam. Moja przyjaciółka. Chociaż czy tak na prawdę mogę ją tak nazwać? Może jest dla mnie miła, zwierzam jej się..ale mam wrażenie, że leci na mojego przyszłego męża -Jerry'ego.
Jestem ubrana w to. Postanowiłam się przewietrzyć. Po co mi jakieś próby? Usiadłam na pobliskiej ławeczce. Przede mną rozciągało się piękne jeziorko. Poczułam znajomy dźwięk sygnalizujący otrzymanie wiadomości.
Co on sobie myśli? Myśli, że napisze do mnie wiadomość o spotkaniu to od razu do niego pobiegnę? Dobra wygrał... Odpisałam mu, że za dziesięć minut przy starym parku rozrywki. Zgodził się. Co ja robię..?
    -Kayla! Nie masz pojęcia jak się cieszę, że Cię widzę! Tyle czasu się nie widzieliśmy -przytulił mnie. Nie odwzajemniłam uścisku.
    -Louis...
    -Coś się dzieje? -zapytał nieświadomy niczego.
    -Biorę dzisiaj ślub. -łza mimowolnie wydostała się na mój policzek. Widziałam zmieszanie w jego oczach.
    -Nie cieszysz się? To jakiś zboczeniec? Zmusił Cię do tego!? -pytał a ja nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć.
    -Nie Lou. Jerry to dobry chłopak, tylko...-zawahałam się. Nie powiem mu przecież, że go kocham bo to by było bez sensu. On światowej sławy gwiazda i ja. Zresztą biorę ślub. Dla niego i tak jestem jak siostra.
    -To o co chodzi? -pytał zdezorientowany.
    -O nic. Ja..ten ślub jest dzisiaj. Muszę już iść.
    -A-aha. Ja też. Muszę iść. Dzisiaj wieczorem wylatuję. To ten no..pozdrów Jerremiego.
    -Jerry. Ma na imię Jerry.
    -Tak. Przepraszam. Cześć. -pocałował mnie w policzek. Tak bardzo mi tego brakuje. Wróciłam na "ceremonię".Jestem taka głupia. Sama przed sobą nie potrafię się przyznać, że kocham Louisa a nie Jerrego. Już od dawna Lou nie był dla mnie kumplem, bratem. Chciałam, żeby był dla mnie kimś więcej. Chciałam budzić się koło niego codziennie, mówić mu na dobranoc "Kocham Cię", jeść codziennie z nim marchewki. Ślub coraz bliżej. Co ja wyprawiam? Wiążę się z kimś na kogo nie zasługuję?
    -Kochanie nareszcie! Załóż na siebie suknię, zaraz ceremonia. Tak bardzo się denerwuję.
    -Jerry, musimy
    -Kayla, na reszcie! Chodź, suknia czeka -mama Jerrego. Miła kobitka, ale wkurzająca.
Założyłam suknię. Na prawdę piękna. Stoję przed drzwiami. Otwierają się. Urocze pomieszczenie, na podłodze rozsypane platki róż. Na ołtarzu stoi on. Jerry. Nie potrafię. Nie kocham Go. Stoję przed nim. On ujmuje moją małą dłoń w swoją wielką. Uśmiecha się do mnie pełny miłości. Ja uśmiecham się pełna smutku, żalu, pełna wyrzutów sumienia. Nie potrafię żyć z nim na co dzień. Nawet kiedy śpię śni mi się Louis. To jego kocham. Nawet nie pomyślałam o tym, że on może mieć dziewczynę. Ale gdyby przyjechał by do mnie wraz z nią, czyż nie?
    -A czy Ty Kaylo Frame ślubujesz Jerremu Whinstonowi wierność, miłość i uczciwość małżeńską?
Przecież ja kocham Louisa. Boże jak teraz potwierdzę słowa pastora to moje życie diametralnie się zmieni. Ja codziennie będę budziła się ze świadomością, że zraniłam nas wszystkich. Jerrego najbardziej, okłamując go i przekonując, że go kocham. Czyste kłamstwo.
    -Kayla? -moje myśli przerwał głos mojego narzeczonego.
    -Jerry..-zaczęłam. Cała się trzęsę. Na moje poliki wypłynęły kolejne łzy niszcząc przy tym mój idealny makijaż.-Nie mogę. -pomieszczenie wypełniły ciche szepty. Wszyscy czekali na rozwój sytuacji.
    -Co? -zapytał smutny.
    -Jerry, nie kocham Cię. Wiem, zachowuję się niedojrzale, wiem, jestem zwykłą szmatą, przepraszam ja po prostu nie potrafię. -płakałam.
    -Kochanie - ujął moją twarz w dłonie. Takiej reakcji się ni spodziewałam - Rozumiem Cię.
    -Co? -teraz to ja byłam zdziwiona. Wszyscy obecni mieli wymalowany w spojrzeniach znak zapytania.
    -Kochasz go. Wciąż kochasz Louisa. Wiem to. Myślisz, że nie widać? Owszem widać. Pokochałem Cię. Na prawdę, szczerze Cię pokochałem, ale widzę jak cierpisz w naszym związku. -po tych słowach zrozumiałam wszystko. Louis zaraz odlatuje, a ja stracę miłość mojego życia.
    -Jerry, przepraszam. -pobiegłam w stronę naszego, teraz to już raczej tylko jego domu i natychmiast przebrałam się w to co miałam na sobie rano. Poprawiłam makijaż i pobiegłam jak najszybciej w stronę miasta. Zmęczyłam się nie powiem. Złapałam taksówkę.
    -Na lotnisko poproszę! Tylko szybko! -krzyknęłam wsiadając.
    -Miłość, hmm? -usłyszałam
    -Słucham? zapytałam zdziwiona.
    -Nie ważne dziecko, podrośniesz to zrozumiesz. -wolałam nie wnikać w jego słowa.
Po kilkunastu minutach byliśmy na lotnisku. Jak ja mam teraz odnaleźć Louisa? -pytałam sama siebie. Szukałam i szukałam. Myślałam, że się spóźniłam. Chwilę później usłyszałam krzyki, wiele dziewczyn. "On tam musi być" -pomyślałam. Poszłam w ich stronę. Niestety z perspektywy jego ochroniarzy byłam kolejną fanką. Nie wiele myśląc krzyknęłam jego imię.


*Z perspektywy Louisa*
Przyleciałem tu specjalnie dla niej. Dla mojej kochanej Kayli. Kocham ją, ale dla niej jestem jak brat. Co ja sobie myślałem? Ona bierze ślub. Wciąż nie mieści się to w mojej małej główce. Idę w stronę bramek. Jestem w Doncaster, zaraz będę z powrotem w Londynie. Kocham ją. Tak bardzo ją kocham, ale nie mogłem jej tego powiedzieć. Nie chcę niszczyć jej życia. Będzie szczęśliwa z tym całym Jerrym. Oj głupi Lou zaśmiałem się sam do siebie. Co ty myślałeś? Że ona będzie na Ciebie czekała? Ruszyła dalej..beze mnie. Po kilku minutach stania w kolejce usłyszałem piski. "Nawet tutaj?" -pomyślałem. Fanki są wszędzie. Rozdałem kilka fotografów. Ochroniarze mnie odsunęli jednak w ostatniej chwili usłyszałem znajomy głos. Kayla. Odwróciłem się i ujrzałem te niesfornie związane w kok fioletowe włosy. Kayla. Powiedziałem do ochroniarzy, żeby jakoś doprowadzili mnie do niej. Odsunęli wszystkie fanki poza nią. Stała z łzami w oczach. Czyż ona nie miała brać ślubu? "Jest okey" -rzuciłem w stronę ochroniarzy i podszedłem w stronę mojej ukochanej. Mojej Kayli.
    -Louis! -rzuciła mi się w ramiona. Za jej plecami widziałem zazdrosne dziewczyny, ale nie wiele mnie to obchodziło.
    -Co ty tu robisz? -zapytałem.
    -Myślałam, że już za późno -odpowiedziała. Popatrzyła się na mnie po czym wpiła się moje usta. Oddałem pocałunek. Tak bardzo mi tego brakowało. Właściwie nigdy tego nie zaznałem.
    -Co to ma znaczyć? -zapytałem z uśmiechem.
    -Kocham Cię. -po tych słowach każdy mógł podziwiać moje uzębienie tak szeroko się uśmiechnąłem.
    -To jest nas dwoje.
    -Kochasz mnie? -zapytała.
    -Głupie pytania zadajesz -odpowiedziałem po czym ją pocałowałem.
Na następny dzień nie obyło się bez gazet o tematyce mnie i Kayli. Fani ją polubili. Na moje szczęście. Niektórzy nawet nadali naszemu związkowi "nazwę". Kaylis. Słodko. Poznałem mojego cukiereczka z resztą chłopców. Bardzo się polubili a to dla mnie najważniejsze. Czasem jestem zazdrosny, ale wtedy ona siada mi na kolanach, albo na mnie wskakuje i mówi mi do ucha "Kocham tylko Ciebie". Też ją kocham. Najbardziej na świecie. Dzisiaj muszę to zrobić. Tak ona się zgodzi i będzie wszystko kolorowo.
    -Kayla jesteś gotowa? -zapytałem.
    -Tak kochanie, tylko wciąż nie wiem po co jedziemy aż do Paryża!
    -Przekonasz się -cmoknąłem ją w policzek po czym wyszliśmy. Mamy kilka dni wolnego, więc to idealna chwila na...
Kilka godzin później...
Stoimy na samym szczycie słynnej wieży Eiffla. Kayla wciąż się nie domyśla.
Klęknąłem. Wyjąłem pierścionek i klęknąłem..
    -Kochanie..Czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją księżniczką? -stała tam a łzy leciały po jej policzkach. Po chwili zastanowienia  podeszła do mnie i przytuliła mnie mocno.
    -Oczywiście, że tak, głupie pytanie zadajesz -przedrzeźniła mnie i pocałowała.


/Lola <3


środa, 19 lutego 2014

Smutno..:( ~Kiara

Cześć!
Jest mi bardzo przykro, bo nikt nie komentuje naszych wpisów.

Nie będę w sumie pisała w imieniu Lei, ale myślę, że ona czuje to samo.

Wyświetleń jest dużo, liczba odwiedzin na dzień to około 20, więc nie

rozumiem dlaczego nikt z Was nie komentuje. Przecież wiecie, że to dla

nas ważne :c Każdy komentarz motywuje do dalszego pisania!

Tak to ja nawet nie mam motywacji. Jedyne osoby, które komentują to
~Bananek~
~Nicia~

Do każdego imagina są tylko 2 komentarze! Cholerne 2 komentarze. Czy

my wymagamy za wiele? 

Mi jest bardzo przykro. Może i to jest mały szantaż, ale póki nie będzie

komentarzy ja nie dodam imagina. 

Przepraszam, ale muszę to zrobić, bo ja się staram, pisze w miarę długie

imaginy, a co dostaję wzamian?

NIC.

Tyle w temacie. Dziękuję za uwagę i przeczytanie.

~Lola <3

piątek, 14 lutego 2014

42) Imagin z Harry'm +18

3,2,1, wchodzisz! -usłyszałam głos dużego Pana w czapce z daszkiem. Weszłam na scenę. Moje marzenie się spełnia. Właśnie jestem w X Factor. Zawsze chciałam tu przyjść, ale trema mnie "zżerała". Moi rodzice jednak namówili mnie do tego i dzisiaj rano wręcz wyciągnęli mnie z łóżka. Teraz jestem im za to wdzięczna. W dodatku casting jest w moim mieście, czyli w Londynie!
-Dzień dobry, przedstaw się, ile masz lat? -usłyszałam głos Simon'a Cowel'a
-Cześć, dzień dobry -uśmiechnęłam się. Gdy się zmieszam, albo dostanę rumieniec nie wiem co mówić, dlatego mówię jakieś głupoty. -Nazywam się Shannon Mahone. Jutro kończę 18 lat -uśmiechnęłam się, jak to mam w zwyczaju.
-Oh, to wszystkiego najlepszego -uśmiechnęła się jedna z jurorek.
-Dziękuję. To na prawdę wiele dla mnie znaczy, bycie tutaj. To wręcz moje marzenie. Cieszę się, że mogę tu być, zwłaszcza pośród takich osób, jak Wy. Katy Perry, Simon Cowel, Demi Lovato i Louis Walsh. Na prawdę się cieszę.
-Widać, wciąż się uśmiechasz -odezwał się Louis. -Dlaczego tu przyszłaś oprócz tego, że to twoje marzenie?
-Chciałabym...być dobrą artystką. Ukończyłam szkołę muzyczną, chodziłam na chór. Ciężko pracuję, aby być dobra w tym co chcę robić. Może zaśpiewam do dupy, ale przynajmniej będę wiedziała jakie mam szanse -znów się uśmiechnęłam.
-To zaskakujące. Co zaśpiewasz? -zapytała Katy.
-Ponieważ jestem Directioner -na sali rozbrzmiały głośne krzyki i oklaski -zaśpiewam Little Things zespołu One Direction.
-Widać, że jest tu dużo twoich...sióstr? Tak to się mówi? -zaśmiał się Cowel. Scena należy do Ciebie, śpiewaj.
W głośnikach rozbrzmiała muzyka. Trzęsłam się niemiłosiernie, ale pomyślałam o Harrym. Tak, jest moim ulubieńcem. Ponieważ jutro jest sobota, już wczoraj zaniosłam cukierki do szkoły z okazji urodzin (tak, wciąż to robię) i każdy mi życzył spotkania z chłopcami. Wiem, że to się nie spełni, ale mam głęboką nadzieję..
Zaczęłam śpiewać pierwsze słowa piosenki. Dałam ponieść się emocjom. Kocham to co robię, nawet jeśli robię to źle. Kiedy doszłam do słów..
 I've just let these little things slip out of my mouth.
 'Cause it's you, oh it's you.. it's you they add up to.

And I'm in love with you and all these little things.

Do mojego głosy dołączył inny. Jakiś znajomy.. Spojrzałam w swoją lewą stronę i ujrzałam..Harry'ego Styles'a we własnej osobie! Widownia szalała a mi pociekły łzy z powiek. Nie mogę w to uwierzyć. Mrugnęłam oczyma i zobaczyłam, że widownia siedzi cicho, ja śpiewam ostatnią zwrotkę, a jurorzy siedzą w osłupieniu. Spojrzałam jeszcze raz w swoją lewą stronę. Harry'ego nie było..Zwidy? Piosenka dobiegła końca. Pierwsza zaczęła Demi Lovato.
-Dziewczyno! Jak możesz mówić, że śpiewasz do dupy!? -zapytała a łzy leciały jej z oczu. Wycierała kolejne chusteczką.
-N-no b-bo ja myślałam, że źle śpiewam..-zmieszałam się.
-Boże...muszę Cię uściskać. Demi weszła na scenę i mocno mnie przytuliła, a widownia klaskała.
-Słuchaj, masz niebywały talent-zaczął Simon-i to w takim wieku! Przejdźmy do głosowania.. Katy?
-Absolutne tak -uśmiechnęła się wycierając zewnętrzny kącik oka.
-Louis?-pytał dalej Cowel.
-Shannon, śpiewasz na prawdę przepięknie, a to, że masz ledwie 18 lat świadczy o tym, że możesz być na prawdę dobrą artystką! Oczywiście, że jestem na tak!
-Demi?
-Przecież znasz moją opinię. Jestem na tak!
-A ode mnie dostajesz...-Simon zaczął-WIELKIE NIEZAPRZECZALNE TAK!!!
Pociekły mi kolejne łzy z oczu, ale łzy szczęścia.
-Dziękuję, na prawdę! Nie wiem co powiedzieć. Dziękuję Wam i pozdrawiam wszystkie moje siostry i braci. Kocham Was i śpiewałam to dla Was oraz dla chłopców z One Direction! -krzyknęłam. Właściwie jakoś samo mi się powiedziało. Normalnie, nie jestem taka odważna. Szczera? Tak, ale nie odważna.
Zeszłam ze sceny i "skoczyłam" w objęcia rodziców. Strasznie się cieszyli. Mama ocierała ostatnie łzy.
-Tak się cieszymy kochanie -powiedziała.
-Wiem mamo, ja też się cieszę.
-To jak? Idziemy to świętować?
-Przepraszam tato, ale ja muszę ochłonąć. Wy jedźcie do domu, czy do jakiejś restauracji. Ja się przejdę. -uśmiechnęłam się ciepło, po czym dałam rodzicom buziaka i wyszłam.

Szłam parkiem gdy nagle zderzyłam się z jakimś chłopakiem. Był bardzo wysoki, miał na sobie beanie i okulary. Spod czapki wystawały mu loczki. Był ubrany w białą koszulkę, na to koszula w kratę i czarne dziurawe rurki, płaszcz..chwila, ten styl ubierania się poznałabym wszędzie..
-Przepraszam, nie chciałem..wpaść na ciebie -powiedział zmieszany.
-Harry? -odparłam cicho, aby nikt nie usłyszał. Nie chciałam, aby był od razu otoczony przez fanki.
-Nie wiem o czym mówisz, nie znam gościa...
-Nie udawaj. Mam zapytać głośniej? -przekomarzałam się z nim.
-Nie, nie! Proszę! Tak to ja, ale cicho, ok?
-No spoko-uśmiechnęłam się.-Jestem Shannon.
-Harry -uśmiechnął się ukazując swoje dołeczki. Podaliśmy sobie dłonie. -Wiesz..nigdzie mi się nie śpieszy, może przejdziemy się gdzieś? O ile chcesz.
-Jasne -uśmiechnęłam się. -Która Directioner nie chciałaby iść na spacer ze swoim idolem?-zapytałam.
-Dlaczego nie rzucasz się na mnie? Nie piszczysz i nie prosisz o zdjęcie czy autograf? -odpowiedział pytaniem.
-Po pierwsze jestem normalna, a nie jakaś psychofanka, po drugie prosiłeś, żebym była cicho, a przecież logiczne, że jak zrobię sobie z tobą zdjęcie to ktoś to zauważy, nie?
-Tak..w sumie masz rację -uśmiechnął się.
Weszliśmy do jakiegoś lokalu. Było w nim ciepło, i dobrze, bo londyńskie pogody nie są za ładne.
-Skąd jesteś? -kontynuował zadawanie mi pytań.
-Z Polski, ale mam angielskie imię i mieszkam tutaj.
-Łał. Polska. Nigdy tam nie byłem. Jak tam jest? Wiesz..obyczaje, polskie Directioners?
-Wiesz, jakby Ci to powiedzieć? Polskie Directioner już tracą nadzieję. Tracą nadzieję, że kiedykolwiek przyjedziecie do Polski. Zawsze omijacie wielkim łukiem nasz kraj, mimo tego, że jesteśmy najwierniejsze. Kochamy Was, robimy przeróżne akcje na twitterze, mamy milion fanpage'ów o waszym zespole, wiemy o was wszystko, wysyłamy zdjęcia, listy, prośby.., a wy mimo tego wciąż macie nas głęboko w dupie! -wkurzyłam się..
-Ale to nie prawda! -powiedział stanowczo, ale cicho, aby nikt nie zwrócił na nas zbytniej uwagi.
-Tak? A jaka jest prawda? Wiesz Harry, kocham Cię, bo jesteś moim idolem. Nie mogę Cię kochać jako chłopaka, bo najzwyczajniej w świecie Cię nie znam. co z tego, że teraz rozmawiamy? Nie wiem o tobie kompletnie nic pod względem jaki jesteś. Masz na imię Harry, masz 20 lat, masz piękne zielone oczy, w których zakochałam się od razu i niesfornie ułożone loczki. Wiem jaki masz rozmiar buta, oraz co najbardziej lubisz jeść. Jaki jest twój ulubiony kolor czy film. Nawet wiem jakich perfum używasz! Ale co z tego? Co z tego, jeśli nie wiem jak się zachowujesz w jakiejś sytuacji? Harry, do cholery nie znam Cię, tak samo jak pozostałe Directioner. I wiesz co? Specjalnie przeprowadziłam się tutaj! Specjalnie, żeby w końcu móc Cię poznać. Ale nie dam rady, bo to jaki jesteś dla nas to tylko pozory, prawda? Udajesz, że jesteś szczęśliwy, a pod tymi uczuciami ukrywa się milion innych emocji.
-Przepraszam.
-Nie masz za co -uśmiechnęłam się. To przecież nie przez Ciebie.
-Mam za co. -złapał moją dłoń, która leżała na stoliku. -Przepraszam, że nigdy nie stawiam na swoim. Z chłopakami wiele razy prosiliśmy o to, aby Was odwiedzić. Myślisz, że nie widzimy ile dla nas robicie? Nie myśl, że nie przyjeżdżamy do was, bo nie chcemy. Zwyczajnie nam nie pozwalają..
-Nie sądzę Harry. Rozumiem, umowy i inne takie, ale..uh. Nie ważne. Ja już muszę iść.
-Ale nic nie zamówiliśmy jeszcze, proszę zostań.
-Tak więc Panie Styles, miło było, ale muszę..dobra, nie muszę, ale chcę już iść. Miałam nadzieję, że będziemy rozmawiać szczerze, ale trudno. Do widzenia.
-Shannon, przestań, wracaj -mówił za mną.
Wyszłam z lokalu. Na twarzy poczułam kroplę deszczu. "Boże tak pogoda mnie dobija", pomyślałam.
-Shann, poczekaj..
-Harry, daj spokój.
-Udowodnię Ci, że jestem normalny, a nie rozkapryszony nastolatek, który ma sławę!
-Tak? No bardzo ciekawe jakim sposobem..
-Proszę. -złapał mnie za nadgarstek.
-Puść mnie, Harry. -powiedziałam, starając nie gapić się w jego oczy.
-Nie. Shannon, proszę. Daj mi szansę. -błagał.
-Harry, czy ty w ogóle słyszysz co mówisz? Brzmisz, jakbyś prosił mnie o danie szansy naszemu związkowi, którego nie ma!
-Shannon, proszę Cię o to, abyś dała mi szansę pokazania Ci się z moje prawdziwej strony. A zacznę od tego, że Cię odwiozę do domu bo już 5 minut stoimy w deszczu.-uśmiechnął się zakładając na mnie swój płaszcz.
-Dziękuję, ale nie trzeba. -odpowiedziałam.
-Nie ma gadania, przeziębisz się jeszcze, chodź! -położył swoją dłoń na moich plecach. Przeszło przeze mnie przyjemnie ciepło.. Wsiedliśmy do jego auta, które stało niedaleko. Postanowiłam zadzwonić do rodziców. Nawet nie wiedziałam gdzie są! Spojrzałam na telefon.
-Kur..Harry, masz telefon? Muszę zadzwonić do rodziców, a bateria mi siadła.
-Jasne. Dam Ci go jak się uśmiechniesz. -odpowiedział.
-Yhh..-uśmiechnęłam się sztucznie na co otrzymałam telefon.

-Halo, mamo?
-No cześć córciu, gdzie jesteś? Nie zmokłaś?
-Nie mamo, wszystko w porządku. Za niedługo będę. Pa.
-No cześć.
-Strasznie długa rozmowa -odezwał się Hazz.
-Daruj sobie. -odpowiedziałam.
-Chcę być tylko miły.
-To mnie odwieź i daj mi spokój.
-Ranisz.. -powiedział ze smutną minką i maślanymi oczami.
-Przestań! -klepnęłam go po ramieniu i zaśmiałam się jednocześnie.
-Widzisz! Jak chcesz to potrafisz się uśmiechnąć -odwzajemnił uśmiech.
Przez resztę drogi rozmawialiśmy o tak zwanym "wszystkim i niczym". W między czasie wpisałam na GPS'a Harrego mój adres. Kiedy staliśmy na światłach, obok nas stanęło duże czarne auto. Nagle szyba się odsunęła a zza niej wyłonił się męszczyzna z wielkim aparatem. Zaczął robić nam zdjęcia. Zakryłam się płaszczem Harrego jak tylko potrafiłam a in sam ruszył jak tylko światło zmieniło kolor na zielony.
-Shann, przepraszam za nich, są wszędzie.
-Tak? Teraz będą o mnie pisać w gazetach! Po co mi to?
-Shann, przecież wiesz, że nie chciałem!
-Tak, Harry wiem, ale lepiej, żeby to było nasze ostatnie spotkanie.
-Co? Żartujesz sobie? Nie chcę przestać się z tobą spotykać. Bardzo Cię polubiłem i chciałbym utrzymać tę znajomość.
-Haha, Harry, nie rozśmieszaj mnie! Chcesz się przyjaźnić ze swoją fanką?
-Tak, co w tym dziwnego?-zapytał.
-Bo ja to ja. Nikt się ze mną nie chce przyjaźnić.
-To jesteś aż Ty kochanie. Ja chcę. -zdziwiłam się na jego słowa. "Kochanie"?
Po kilku minutach byliśmy pod moim domem. Odprowadził mnie pod same drzwi. Oparłam się o nie, ale od razu upadłam, bo zostały otworzone.
-Ała!-krzyknęłam. Złapałam rękę Harrego, którą wystawił w moją stronę.
-Córciu, przepraszam -zaśmiał się mój tata.
-Taa, nie ma sprawy. -odparłam.
-Przedstawisz mi kolegę? -zapytał.
-Przecież go znasz -odpowiedziałam wymijająco i poszłam do swojego pokoju zostawiając Harrego z moim ojcem.

*Harry*
-Jestem Harry Styles -odparłem.
-Jason Mahone, znam Cię. -posłał mi "oczko". -Może wejdziesz? -zapytał.
-Nie chcę się narzucać.
-Nie narzucasz się! Wchodź. -powiedział z uśmiechem. -Idź do pokoju Shann, a ja za chwilę przyniosę Wam jakieś picie i coś do jedzenia, dobrze?
Drugie drzwi od prawej strony -wyprzedził moje pytanie.
-Dziękuję.
Poszedłem na górę do pokoju mojej nowej znajomości. Zapukałem lekko i wszedłem. Shann, chyba nie usłyszała a to za sprawą jej wielkiego pokoju. Siedziała na łóżku tyłem do mnie. W rękach trzymała niebieską gitarę. Coś podśpiewywała. Podszedłem bliżej. Zakryłem jej oczy moimi dłońmi.
-Odwróciła się zdejmując moje dłonie ze swojej twarzy.
-Harry? -zapytała.
-Cześć -uśmiechnąłem się -twój tata mnie zaprosił.
-Nie wiem po co..-zrobiło mi się trochę przykro. Ta dziewczyna mnie rozbraja. Jest przepiękna, utalentowana, ale taka zadziorna i stanowcza.
-Jak chcesz mogę iść.-odparłem.
-Nie, zostań jak chcesz..
Resztę dnia spędziliśmy przy rozmowie. Powiedziała mi, że była dzisiejszego dnia w X Factor, że myślała, że wchodzę na scenę i śpiewam razem z nią. Powiedziała mi o wszystkim. Ja jej zresztą też.
-Pora się zbierać -powiedziałem.
-Taa, też tak myślę. -odparła. Odprowadziła mnie do drzwi.
-To cześć -powiedziałem całując dziewczynę w policzek. Wzdrygnęła się, ale uśmiech nie znikał z jej twarzy.
-No pa.
Wsiadłem do samochodu. Shannon wciąż stała w drzwiach. Odpaliłem silnik, a właściwie próbowałem. Zepsuł się? -zapytałem sam siebie.
-Wyszedłem z auta otwierając maskę. Podniosłem ją i spojrzałem. Niby wszystko w porządku -gadałem do siebie. Zrezygnowany po kilu próbach usilnego odpalenia auta ruszyłem w stronę drzwi domu Shann. Patrzyłem na nią, gdyż wciąż stała we framudze. Śmiała się ze mnie.
-Z czego się tak śmiejesz? -zapytałem szeroko się uśmiechając.
-Z Ciebie głuptasie -odpowiedziała. -Zawołać tatę? Zna się na tym.
-No jeśli to nie problem..-odparłem zrezygnowany.
-Nie sądzę. -dziewczyna zawołała ojca, który już po chwili oglądał moje auto.
-Wygląda i na to, że nigdzie nim już nie pojedziesz -uśmiechnął się do mnie męszczyzna. -Możesz zostać na noc u nas, prawda Shannon? -zwrócił się do dziewczyny a ja zauważyłem zmieszanie w jej oczach.
-Przejdę się, na prawdę. Dziękuję. Jutro zabiorę auto, dobrze? -zapytałem.
-Nie ma mowy, chłopcze, zostajesz i koniec! Jedliście tylko ciastka, na pewno jesteś głodny. Zjesz z nami kolację. Później przenocujesz się u Shann, bo nie mamy pokoju gościnnego, dobrze? -zapytał.
-Jeśli Shannon się zgodzi..-patrzyłem się na swoje buty, które w tamtym momencie były najbardziej interesujące.
-Dobra, chodź -odpowiedziała, a mi ulżyło. Perspektywa spędzenia z nią nocy bardzo mi się spodobała.

Po przepysznej kolacji udaliśmy się do jej pokoju.
-To gdzie chcesz spać? Podłoga, sofa czy materac? -zapytała.
-Twoje łóżko -odpowiedziałem nieprzemyślając tego uprzednio.
-No bardzo śmieszne -odparła śmiejąc się.
-Jeśli to nie będzie problem prześpię się na tej strasznie twardej kanapie. Cóż wbijające się sprężyny źle wpłyną na mój kręgosłup, ale..-nie dokończyłem mojej przemowy bo przerwała mi Shann.
-Dobra, możesz spać ze mną, ale pod jednym warunkiem..Ty śpisz tu, a ja śpię tutaj, ok? -zapytała na co się uśmiechnąłem.
-Okej, okej. Obiecuję, że będę grzeczny-odpowiedziałem, na co przeszyła mnie wzrokiem.
-Ja się idę wykąpać, a ty rób co chcesz.
-Dobra. Poczekam.
Po kilkunastu minutach..Właściwie po pół godzinie wyszła. Była ubrana w koszulkę i czarne majtki. Wyglądała bardzo ponętnie. Gapiłem się na nią jak głupi.
-Eghm..-chrząknęła.
-Ach tak..mogę jakiś ręcznik? -zapytałem.
-Jasne.-otworzyła komodę i wyciągnęła z niej zielony materiał. -Masz.
-Dzięki -uśmiechnąłem się, co odwzajemniła.
Po kąpieli wyszedłem z łazienki. Byłem w samych bokserkach i koszulce, co i tak było mało wygodne.
-H-Harry? -zapytała.
-No co? Mam zdjąć majtki?  -zapytałem na co się oburzyła.
-Dobranoc.
-Oj przepraszam. -wszedłem pod kołdrę. Byłem tak blisko niej. Obawiam się, że zaczynam coś do niej czuć..,ale to przecież tylko fanka!
-Dobra. Tylko nie za blisko, jasne?
-Okey, okey -zaśmiałem się.-Idziemy spać, czy gadamy?
-Nie wiem. Podobno w nocy ma być burza. Boję się burzy -wzdrygnęła się.
-Ja tu jestem, pamiętaj -powiedziałem.
-Pamiętam. Aż za dobrze -zaśmiała się.
Gadaliśmy chyba cztery kolejne godziny, aż w końcu oboje zasnęliśmy.

*Shannon*
Rozmawialiśmy z Harrym kilka dobrych godzin. Muszę szczerze przyznać, że jest jedyną osobą, z którą nie dość, że dobrze mi się rozmawia, to jeszcze potrafi mnie wysłuchać. Przypadkowe spotkanie a może tak wiele zmienić. Tylko co z tego? Ja jestem pewnie jego kolejnym "celem". Może mu się nie podobam, ale inaczej nie chciałby spać ze mną w jednym łóżku, prawda?
Po tych kilku interesujących godzinach, znużona zasnęłam. Harry zasnął nawet wcześniej ode mnie. Wygląda tak słodko, gdy śpi. Loczki opadają mu na twarz. Ma lekką chrypkę gdy oddycha. Co jest ze mną nie tak? Jestem w jednym łóżku ze swoim idolem. Tak nie może być! Jutro zakończę naszą znajomość.

UWAGA! SCENKI +18 CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ :>

Obudziłam się cała spocona. Za oknem było jeszcze ciemno. Harry wciąż spał. Serce waliło mi jak oszalałe. Strasznie grzmiało, a ja jak wspominałam, boję się burzy. Moim strachem obudziłam Harrego.
-Coś się stało? -zapytał zaspanym głosem.
-N-nie, nic..-mówiłam na płytkim oddechu.
-Przecież widzę.
-Jest ciemno, nikt nic nie widzi -uśmiechnęłam się lekko.
-Księżyc pada idealnie na ciebie uwydatniając twoje piękne, głębokie oczy. Widzę Cię dokładnie co do milimetra. Pomijając te części ciała, które leżą pod kołdrą.
-Boję się burzy. -powiedziałam cicho.
-Przecież wiesz, że ja tu jestem. Nic ci nie grozi. Chodź tu. -rozłożył swoje ramiona. Bez wahania przytuliłam się do niego. Co ja robię!? Miałam zerwać naszą "znajomość"!
-Hazz..nie powinniśmy.
-Ale czego?
-N-no, wiesz..nie powinniśmy się byli poznać. Znamy się tylko jeden dzień a ty już leżysz w moim łóżku.
-Ale przecież to nic nie oznacza. Nie robimy jesteś piękna, nieprzyzwoitych rzeczy -uśmiechnął się zadziornie.
-N-no nie wiem. Czekaj co?
-Nieprz-
-Nie! Co powiedziałeś po "nie robimy"?
-Jesteś piękna.
-O co chodzi, Harry? -nie odpowiedział. Po prostu uniósł mój podbródek i mnie pocałował. Tak delikatnie i namiętnie.
-Przestań..
-Kocham Cię. Proszę, pozwól mi..-otworzyłam usta, aby mógł wsadzić do nich swój język.
-Ha-rry -mówiłam miedzy pocałunkami.
-Tak? -zapytał odrywając się ode mnie.
-Nie wiem, czy dobrze robimy.
-Shannon, po naszym pierwszym spotkaniu wiedziałem, że to nie będzie normalna znajomość, że to nie będzie tylko przyjaźń. Zakochałem się w tobie. Podobasz mi się. Podoba mi się to, jaka jesteś stanowcza, ale grzeczna, a to jak się poruszasz mmm -zamruczał do mojego ucha.
-A nie pomyślałeś, że Ty możesz mi się nie podobać? -zapytałam.
-A nie podobam Ci się? -zapytał smutny.
-No nie wiem, nie wiem. -zaśmiałam się. Harry nic nie odpowiedział. Z ust schodził coraz niżej. Całował mnie po szyi. W jednym miejscu zassał skórę, robiąc mi malinkę. Piekło mnie to strasznie, ale gdy skończył pocałował to miejsce. Wygięłam swoje ciało w łuk, tak, by mógł odpiąć mi guziczki koszulki. Zrobił to szybko i zwinnie. W głowie przeszła mi myśl "Z iloma laskami on to robił?" Nabrałam obrzydzenia.
-Harry, stop!-przerwałam jego czynności, o ile tak to można nazwać.
-Co się stało kochanie? -zapytał niewinnie.
-Ile dziewczyn było przede mną?
-Po co chcesz to wiedzieć? -zapytał.
-Nie wiem. Tak po prostu -skłamałam. Tak na serio byłam trochę...zazdrosna?
-Kilka, nic na poważnie, ale jeśli chcesz wiedzieć, robiłem to tylko z dwoma dziewczynami. Ty jesteś trzecia kotku.
-Skąd możesz wiedzieć, że do czegoś dojdzie pomiędzy nami? -zapytałam.
-Bo dzięki mnie masz mokro w majtkach -uśmiechnął się zadziornie, na co ja wybuchnęłam rumieńcem.-Mogę? -zapytał. Pokiwałam tylko głową, na co kontynuował. Swoje pocałunki przeniósł jeszcze niżej. Faktycznie, strasznie mnie to podniecało. Właściwie widok Hazzy już jest mega podniecający. Zdjął ze mnie całkowicie koszulkę nocną. Nie pozostałam mu dłużna. Zdjęłam jego koszulkę zostawiając go w samych bokserkach, na których było już spore wybrzuszenie. Harry bawił się moimi piersiami. Ssał, przegryzał sutki. Bardzo mi się to podobało. Myślałam, że zaraz dojdę, ale on nawet we mnie...nie wszedł.
-Harry, mogę ja..no wiesz.
-Jasne kotek. -zdjęłam jego majtki i ujrzałam pokaźnych rozmiarów kolegę Harrego. Nie za bardzo wiedziałam jak się za to "zabrać"..
-Nie wiesz co robić? -zapytał.
-Wiem. Nie jesteś pierwszy..przepraszam, nie powinnam była.
-Nie, nie szkodzi. -pomimo tego i tak miałam wyrzuty sumienia.
Przechodząc do "rzeczy". Na początku oblizałam główkę jego członka. Następnie przejechałam językiem wzdłuż jego całego. Na końcu wzięłam go całego do buzi. Mało co bym się nie udławiła, jest taki wielki. Ruszałam głową w górę i w dół. Harry mówił po cichu moje imię tak, aby nikogo nie zbudzić.
-Patrz na mnie -powiedziałam.
-Nie Shann, proszę.
-Patrz -powiedziałam stanowczym tonem. Wiedziałam, że widok dziewczyny robiącej mu loda go podnieci.
Kontynuowałam. Widziałam, jaką sprawia mu przyjemność to co robię. Po chwili jego penis drżał w moich ustach. Wiedziałam do czego dojdzie, więc przestałam.
-Teraz moja kolej -powiedział. Kreślił ruchy swoim językiem, zostawiając na moim ciele mokre ślady. Doszedł do mojej kobiecości. Bez pytania szybko włożył we mnie swoje dwa palce. Aż pisnęłam. Dołożył kolejny palec doprowadzając mnie tym do szaleństwa.
-H-Harr-Harry, zaraz dojdę! -mówiłam, na co szybciej poruszał palcami. W końcu stało się. Harry zlizał ze swoich palców biały płyn. Pocałował mnie namiętnie.
-Jesteś gotowa kotku? -zapytał.
-Chyba tak.- odpowiedziałam niepewnie. Hazz włożył na siebie prezerwatywę, tylko skąd ona się wzięła na mojej szafce?
Wszedł we mnie. Na początku poruszał się delikatnie, potem jednak przyśpieszał.
-Krzycz moje imię.
-N-nie mogę -dyszałam.
-Krzycz moje imię! -był jakby w transie.
-Harry! -krzyknęłam, jednak po chwili przypomniałam sobie, że nie jesteśmy sami w domu. Zresztą mam osiemnaście lat, mogę to więc robić. Rodzice mi w pełni ufają i wiedzą jaka jestem. -Harry, ja zaraz..
-Jeszcze chwilkę kochanie.
Po upływie niepełnej minuty doszliśmy w tym samym czasie. Ja zlizałam płyn Harrego, a on mój. Zmęczeni opadliśmy na poduszki.
-I jak się czujesz? -zapytał.
-Wspaniale Harry. Dziękuję.
-Nie, to ja dziękuję. -odpowiedział.
Po kilku chwilach wycieńczeni zasnęliśmy.



Gdy się obudziłam Harry był w trakcie ubierania się.
-Co tak wcześnie wstałeś? -zapytałam.
-Idę do domu.
-Co? Nie zostaniesz na śniadaniu?
-Nie. Muszę odholować auto. Dzięki za..nocleg. Cześć.

KONIEC + 18 :<


Łzy zebrały mi się w powiekach. Jednak mnie wykorzystał.. Płakałam, bardzo płakałam. Otworzyłam najniższą szufladę szafki nocnej. Otworzyłam małe pudełeczko i wyjęłam z niego żyletkę. Nacięłam jedną linię na nadgarstku. Potem drugą i trzecią. Nagle do pokoju wszedł Harry. Kucnął przy mnie. Nie zdążyłam schować żyletki. Tak na później, na wszelki wypadek..
-Co Ty do kurwy nędzy odpierdalasz!? -zapytał.
-Harry, ja nie jestem szmatą -mówiłam przez łzy
-Wiem. Przepraszam, nie chciałem. Nie rób tego więcej, dobrze? -zapytał.
-Nie.
-Co?
-Wykorzystałeś mnie i chciałeś sobie pojechać.
-Wiem, przepraszam. Wróciłem się bo w samochodzie zdałem sobie sprawę jak bardzo mi na tobie zależy. Shannon, przepraszam.
-Ale ja jestem tylko fanką, którą przeleciałeś..
-Nie mów tak słyszysz? Kocham Cię i teraz o tym wiem. Nie zostawię Cię o ile nie pozwolisz mi odejść.
Nic nie powiedziałam przytuliłam się tylko do Harrego. Ubrudziłam mu trochę koszulkę krwią, ale trudno.
-Zostaniesz na śniadaniu? -zapytałam.
-Jasne kochanie. Daj buzi, kocham Cię Shann.
-Ja Ciebie też kocham Harry.

Przeczytałeś/łaś? Skomentuj :3
_________________________________
No cześć Skarby! Boże, jaki zajebisty
imagin mi wyszedł c'nie? :D
Bardzo mi się podoba i mam nadzieję, że Wam też.
Kocham <3
/Loa <3




środa, 12 lutego 2014

41)Imagin z Niall'em.

Kolejna impreza, kolejne szaleństwa, kolejne głupie pomysły. Tak wyglądał cały ten tydzień. Był początek wakacji, a ja naprawdę potrzebowałam odpoczynku od szkoły. Ukończyłam 2 klasę liceum ze średnią 5.3. Zarywałam nocki, aby powtórzyć materiał który i tak umiałam od tygodnia. W weekendy odpuszczałam imprezy i spotkania z przyjaciółmi tylko po to, abym była idealnie nauczona. Naprawdę należał mi się odpoczynek. Moi rodzice wyjechali na wakacje po raz pierwszy zostawiając mnie samą w domu na całe 2 tygodnie. Do tego wszyscy robili imprezy z okazji wakacji, grzechem byłoby z tego nie skorzystać. Właśnie jechałam z moją przyjaciółką-Jesy do najlepszego klubu w mieście. Dzisiaj postanowiłyśmy odpuścić sobie domówki i pójść do przyzwoitego klubu, dlatego umówiłyśmy się z kilkoma znajomymi na miejscu. Byłam ubrana w ten zestaw i uczesana w tę fryzurę. Trzeba było przyznać, że Jesy miała talent fryzjerski i nawet w 15 minut potrafiła uczesać mnie w coś wspaniałego. Zaparkowałyśmy samochód kilkanaście metrów od klubu. W naprawdę dobrych humorach ruszyłyśmy do klubu gdzie przed wejściem czekali na nas nasi znajomi. Przywitałyśmy się z nimi i ustaliśmy wszyscy w kilometrowej kolejce do klubu. Czekaliśmy już dobre 20 minut, gdy nagle ujrzałam przystojnego blondyna w towarzystwie 4 kolegów zbliżających się do ochroniarza. Uważnie obserwowałam blondyna. Przywitał się z ochroniarzem uściskiem dłoni i z tego co widziałam wymienił z nim parę zdań. Po chwili wzrok blondyna padł na mnie. Jego intensywne niebieskie tęczówki uważnie prześledziły mnie od góry do dołu. Poczułam, że moje policzki strasznie mnie pieką na co blondyn od razu zareagowałam uśmiechając się pod nosem. Szepnął coś na ucho ochroniarzowi wskazując lekko głową w naszą stronę i wszedł do klubu. Ochroniarz podszedł do nas i powiedział abym poszli za nim. Wszyscy wymieniliśmy się pytającymi wzrokami i ruszyliśmy za ochroniarzem. Usłyszeliśmy za sobą jęki niezadowolenia innych ludzi.
-Jeśli coś wam się nie podoba, to opuśćcie te miejsce w tej chwili-powiedział drugi ochroniarz. 
Jęki niezadowolenia od razu ucichły i zastąpiły je ciche pogawędki. Ochroniarz otworzył nam drzwi od klubu życząc miłej zabawy. Podziękowaliśmy i weszliśmy do środka. Od razu wyczułam odór potu, alkoholu oraz dymu papierosowego. Zajęliśmy wolny stolik.
-A więc co chcecie do picia?-zapytał Jason.
-Ja poproszę jakąś wódkę-powiedziała Kate.
-Ja poproszę sok jabłkowy i shota-powiedziała Jesy.
-Ja chcę whisky-mruknął Eric.
-Poproszę jakiś sok-powiedziała Lily.
-A ja poproszę Gin z tonikiem-powiedział Jacob.
-June?-zapytał mnie Jason.
-Ja poproszę sok pomarańczowy i shota-odparłam uśmiechając się do mojej najlepszej przyjaciółki.
Czekaliśmy na drinki opowiadając sobie plany na te wakacje. Z tego co wiem to Lily razem z Eric'em wybierali się do Hiszpanii. Katy jakoś nie szczególnie nie obchodziła. Szczerze? Nie bardzo ją lubiłam. Zawsze zachowywała się jak zdzira, dobierała się do naszych chłopaków. Wzięliśmy ją tylko i wyłącznie dlatego, że Lily nas o to poprosiła. Ja, Jesy i Jacob chcieliśmy zostać w mieście i imprezować. Zapowiadały się zajebiste wakacje, ponieważ miało być bardzo dużo domówek i biwaków. Stukałam palcami o blat stołu niecierpliwie czekając na nasze napoje. Po 5 minutach Jason podał nam zamówione przez nas drinki. Razem z Jesy wypiłyśmy shoty popijając sokami i ruszyłyśmy na parkiet.
-Przy barze siedzi blondyn, który obserwuje Cię odkąd tu jesteśmy-powiedziała Jesy. 
Odszukałam wzrokiem blondyna. Rzeczywiście, siedział przy barze uważnie mnie obserwując. Widząc, że go zauważyłam uśmiechnął się do mnie skinął kieliszkiem w moją stronę i szybko wypił jego zawartość. Cholera, musiałam przyznać że był cholernie przystojny. Uśmiechnęłam się pod nosem i odwróciłam wzrok. Nadal czułam na sobie jego palący wzrok. Razem z Jesy szalałyśmy na parkiecie jak nigdy. Nagle straciłam ją z oczu. Przestraszona szybko zaczęłam przeszukiwać wzrokiem cały klub. Odetchnęłam z ulgą, gdy ją ujrzałam. Rozmawiała z chłopakiem, który przyszedł razem z blondynem do klubu. Miał ładne zielone oczy i loczki na głowie. Flirtowali, zawsze poznaje gdy Jesy flirtuje z chłopakiem. Wtedy uśmiecha się uroczo i kręci pasmo włosów na swoim palcu. Uśmiechnęłam się do siebie i wróciłam do tańczenia. Poruszałam biodrami w rytmie muzyki czując na sobie wzrok chłopaków, którzy znajdowali się kilka metrów ode mnie i tańczyli ze swoimi dziewczynami. Tak mi się wydaję, ponieważ gdy spojrzałam na kilka dziewczyn które były z chłopakami, którzy się na mnie patrzyli mierzyły mnie nienawistnym wzrokiem. 
-Ups-przeszło mi przez myśl. 
Szybko podeszłam do baru i poprosiłam o shota. Barman podał mi go uśmiechając się do mnie zalotnie. Podziękowałam i szybko go wypiłam. Poczułam płyn, który przepływał przez moje gardło pozostawiając palenie. Uśmiechnęłam się i poprosiłam o kolejnego. Tę czynność powtórzyłam kilka razy i wróciłam do naszego stolika przy którym siedział tylko Jason.
-Gdzie reszta?-zapytałam na tyle głośno aby mnie usłyszał.
-Tańczą-odpowiedział.
-Chodź, pójdziemy potańczyć-powiedziałam.
-Nie mam ochoty-mruknął.
-No nie daj się prosić-jęknęłam ciągnąc go za rękę.
-Dobra, jeden taniec-powiedział.
Zadowolona pociągnęłam go za rękę na parkiet. Tańczyliśmy śmiejąc się i co chwila wygłupiając. Jason się rozluźnił, właśnie o to mi chodziło. 
-Odbijany-usłyszałam i po chwili poczułam, że ktoś mnie odwraca. 
Spojrzałam w tęczówki chłopaka i zagryzłam dolną wargę. Chłopak położył moje dłonie na swojej szyi, a swoje na mojej talii i przybliżył mnie do siebie tak, że stykałam się z nim klatką piersiową. 
-Jestem Niall-powiedział chłopak ochrypłym głosem tuż przy moim uchu. Poczułam ciarki, które przeszły moje ciało.
-June-odpowiedziałam.
-Nie spotkałem się jeszcze z tym imieniem-odparł blondyn. 
-Och, moja mama nazwała mnie tak ponieważ to jest jej ulubiony miesiąc w roku-powiedziałam.
Tańczyliśmy prowadząc miłą rozmowę. Gdy piosenka się skończyła podziękowałam nowo poznanemu chłopakowi i ruszyłam do stolika. 
-Co to za blondyn co z Tobą tańczył?-zapytała Kate.
-Słodki no nie?-zapytałam.
-Słodki? Dziewczyno! On jest cholernie seksowny-odpowiedziała Kate zwilżając swoją dolną wargę językiem.
Miała na niego ochotę, widziałam to. Zawsze zabierała mi chłopaków, którzy mi się podobali. Naprawdę mnie to irytowało i miałam ochotę jej powiedzieć co o niej myślę, ale mama dobrze mnie wychowała i zawsze mówiła aby niemiłe uwagi do kogoś zostawić dla siebie. Gdy dziewczyna ruszyła w stronę Niall'a krew się we mnie zagotowała. Zaczęła z nim flirtować i to na moich oczach. Wściekła odeszłam od stołu i ruszyłam do baru. Usiadłam na krześle i poprosiłam tequilę. Wypiłam drinka patrząc w ich stronę. Kate bezczelnie ocierała się o kroczę blondyna patrząc na mnie zwycięskim wzrokiem.
-Suka-wypowiedziałam cicho.

Spojrzałam na Nialla, który patrzył na mnie zmieszanym wzrokiem. Prychnęłam pod nosem i wypiłam zawartość kieliszka. Naprawdę wkurzona ruszyłam do toalety. Z hukiem otworzyłam drzwi łazienki i weszłam do środka. Oparłam się o umywalkę patrząc na moje białe trampki. 
-Tu jesteś!-usłyszałam głos Jesy.
-Wszędzie Cie szukałam-dodała.
-Co jest?-zapytała.
-Ta suka sprzątnęła mi sprzed nosa naprawdę fajnego chłopaka-powiedziałam wściekła.
Jesy głośno się zaśmiała.
-I Ty tu siedzisz?! Kurwa wracaj tam i pokaż na co Cię stać-powiedziała.
-Nie chcę-powiedziałam szybko.
-Przestań pieprzyć-mruknęła.
-No dalej-dodała wypychając mnie z toalety.
-Przecież ta suka nie może myśleć, że jest lepsza od Ciebie-powiedziała i posłała mi uśmiech, który nieśmiało odwzajemniłam. 
Miała racje. Katy pozwalała sobie na za dużo. 
Pewnym krokiem ruszyłam w stronę parkietu. Katy uwieszona była na Niall'u, który czuł się dość niekomfortowo. Gdy ujrzał, że idę w ich stronę posłał mi przepraszający uśmiech. Podeszłam do nich. 
-Myślę, że Niall ma już dość tańczenia z Tobą-powiedziałam.
-Uważam, że wręcz przeciwnie jest zachwycony-odpowiedziała zimno Katy.
-Może zapytam go o zdanie. Niall. Co o tym myślisz?-zapytałam.
-Myślę, że teraz chciałbym zatańczyć z June-powiedział i strzepnął ręce Katy ze swojej szyi szybko do mnie podchodząc. Uśmiechnęłam się do brunetki złośliwym uśmiechem i odwróciłam się w stronę Niall'a.
-Chcesz pójść w naprawdę fajne miejsce?-zapytał.
-Jasne-odpowiedziałam.
-Poczekasz na mnie chwilkę? Powiem tylko przyjaciółce, że wychodzę-powiedziałam na co blondyn pokiwał twierdząco głową. 
Wzrokiem zaczęłam szukać Jesy. Siedziała przy barze rozmawiając z loczkiem.
Ruszyłam w ich stronę.
-Hej-powiedziałam do bruneta.
-Jestem June, przyjaciółka Jesy-przedstawiłam się.
-Harry, przyjaciel Niall'a. Miło Cię poznać-odpowiedział i uścisnął lekko moją dłoń.
-Ciebie również-powiedziałam posyłając mu uśmiech.
-Ja wychodzę-powiedziałam.
-Dokąd?-wcięła się Jesy.
-Na spacer-mruknęłam.
-Z kim?-zapytała podejrzliwie. Na moje policzki wpłynął lekki rumieniec. 
-Z Niall'em-odpowiedziałam patrząc na podłogę.
-W takim razie dobrze. Odezwij się jak wrócisz do domu-powiedziała.
-Mam nadzieje, że zostawiam ją w dobrych rękach-powiedziałam patrząc na Harry'ego.
-Oczywiście-powiedział.
-Miło było poznać, bawcie się dobrze-mruknęłam uśmiechając się do nich promiennie i odchodząc do Niall'a.
-Możemy iść?-zapytałam.
-Tak, chodźmy-powiedział.
Wyszliśmy z zatłoczonego klubu i ruszyliśmy ulicą rozmawiając o jakiś głupotach. W pewnej chwili blondyn nieśmiało splótł swoje palce z moimi. Uśmiechnęłam się pod nosem i mocniej ścisnęłam jego dłoń. Po kilkunastu minutach staliśmy przed wielkim budynkiem. 
-Musimy wejść schodami pożarowymi-powiedział i na nie wskazał.
-Jesteś pewny, że możemy tu wchodzić?-zapytałam.
-Jasne-odpowiedział.
Ruszyliśmy schodami na gorę. Z pomocą blondyna weszłam na dach budynku. Obróciłam się wokół własnej osi patrząc na całe miasto. 
-Pięknie tu-powiedziałam podziwiając widoki. 
Chłopak położył się na ziemi. 
-No dalej-powiedział poklepując miejsce obok siebie. 
Położyłam się obok niego. Niall delikatnie objął mnie ramieniem. Przytuliłam się do jego torsu i razem podziwialiśmy gwiazdy.
-Dziękuję, że mnie tu zabrałeś-powiedziałam.
-To była czysta przyjemność-odpowiedział.
I właśnie tak spędziliśmy tę noc. Siedzieliśmy tam aż do rana podziwiając piękne widoki i rozmawiając na różne tematy. Było po prostu świetnie. Blondyn odprowadził mnie pod sam dom i uściskał na pożegnanie. Od tamtej pory spotykamy się regularnie, blondyn jest strasznie uroczy i kochany. Razem jest nam naprawdę wspaniale.
_______________________________________
Przepraszam jeśli pojawią się błędy, ale zaczęłam pisać tego imagina o 1 w nocy a skończyłam o 3 więc mogą się pojawić drobne błędy.
Wybaczcie, że nie dodałam Liam'a ale na pocieszenie wstawiam Niall'a.
Ogólnie z tego imagina jestem bardzo zadowolona;)
Przeczytałaś/łeś? Skomentuj! To strasznie motywuje! :)
~Lea.

wtorek, 11 lutego 2014

40)Imagin z Liam'em (część druga)

Gdy tylko opuścili kuchnię odetchnęłam z ulgą. Złapałam się za klatkę piersiową i  usiadłam na podłodze próbując wyrównać swój oddech. Pozbierałam się i wyszłam z kuchni cicho zamykając za sobą drzwi.
Przypomniało mi się, że zostawiłam mój telefon w pokoju muzycznym. Najciszej jak potrafiłam poszłam do niego. Weszłam do pokoju i zaczęłam się rozglądać za moją komórka. Leżała na kanapie. Przed pójściem do domu postanowiłam pograć jeszcze chwilę na gitarze. Usiadłam na podłodze i brząkałam sobie jakąś wymyśloną przeze mnie melodię. Po chwili w głowie utworzył mi się wyraźny rytm piosenki. Nawet nie wiem kiedy słowa same zaczęły wypływać z moich ust. Na szczęście nie martwiłam się o to czy ktoś mnie usłyszy, pokój muzyczny był na 1 piętrze, a pokoje gości na 3 i 4. Na 2 znajdywała się kuchnia, kryta pływalnia i sala gier, więc była mała szansa na to że ktoś mnie usłyszy. Szybko przerzuciłam się na fortepian i zaczęłam tworzyć nową piosenkę. Na kartce zapisywałam nuty i również dopisywałam słowa. Ta piosenka zdecydowanie była jedną z lepszych piosenek, które napisałam. Gdy skończyłam zagrałam całą piosenkę chcąc zobaczyć efekt końcowy.
-Idealnie-powiedziałam kończąc piosenkę. 
Z uśmiechem na ustach wstałam i schowałam telefon do kieszeni spodni. Sprawdziłam jeszcze sprzęt na jutro i zadowolona po cichu wymknęłam się z muzyka. Szłam cicho korytarzem jak najszybciej chcąc się stąd wydostać i pójść do domu. Byłam wykończona. Nagle usłyszałam głosy.
-Musisz tego posłuchać. Głos tej dziewczyny jest niesamowity-powiedział ktoś.
- Co Ty tu do cholery robiłeś?-zapytał ten drugi.
-Szukałem Niall'a, Zgubiłem go po drodze-powiedział.
Spanikowałam. Szybko weszłam do schowka na miotły i zostawiłam lekko uchylone drzwi.
-Jak to zgubiłeś Niall'a?-zapytał drugi ustając tuż przy drzwiach. 
Przez chwilę myślałam, że moje serce stanęło, ale za to miałam dobrą okazję aby im się przyjrzeć. Obaj to bruneci, lecz jeden miał słodkie loczki.. No tak. Harry Styles.  A drugi, cholera to znowu on. Liam Payne. Z tego co zrozumiałam blondyn chodził po całym ośrodku. Świetnie.. 
-Poszedł szukać jedzenia-powiedział.
-Jeśli zrobi w kuchni bałagan naprawdę go zabije-przeszło mi przez myśl.
-Harry nie ma czasu. Musisz ją usłyszeć-powiedział Liam i popchnął Harry'ego w stronę pokoju muzycznego.
O cholera. Czy to możliwe, że on mnie.. słyszał.
-Nie rozumiem. Przecież słyszałem ją jeszcze kilka minut temu-usłyszałam głos Liam'a. 
Ich głosy słyszałam coraz wyraźniej, czyli że właśnie cofali się z pokoju muzycznego i prawdopodobnie opuszczali to piętro.
-No wiesz.. Jest późna godzina, każdemu mogło się wydawać że słyszy jakieś głosy-powiedział cicho chichocząc Harry.
-Zobaczymy kto będzie się śmiał Styles-powiedział Liam.
-Poza tym. Głos nie głosy-poprawił Liam. 
-Może lepiej poszukajmy Niall'a zanim zrobi jakieś głupstwo-powiedział loczek.
-Znajdę ją-powiedział pod nosem Liam.
Moje serce dosłownie wyskakiwało z mojej piersi. Gdy tylko upewniłam się, że opuścili 1 piętro pognałam na schody pożarowe. Wolałam nie ryzykować tym, że po raz kolejny kogoś spotkam. Jak najszybciej mogłam wyszłam z ośrodka i pobiegłam nad jezioro. Musiałam się zrelaksować. Szybko ściągnęłam z siebie swoje ubrania zostając w samym stroju kąpielowym i wskoczyłam do wody. Pływałam delektując się tą chwilą. Nie myślałam o niczym innym tylko o tym jak przyjemna jest woda. Położyłam się na plecach i patrzyłam na gwiazdy.  Pływałam jeszcze po jeziorze z pół godziny, gdy postanowiłam się zbierać ponieważ zrobiło mi się zimno. Szybko ubrałam się w bluzę i spodenki i ruszyłam do domu. Wspaniałe zakończenie tego szalonego dnia.
__________________________________________
Przepraszam was, że tak długo nic nie dodawałam! Miałam lekkie urwanie głowy. Postaram się jeszcze dzisiaj dodać 3 część :) Mam nadzieje, że spodobała wam się ta część! 
Przeczytałaś/łeś? Skomentuj! To strasznie motywuje ;)
~Lea

39) Imagin z Zaynem (część druga)

Piszę w osobie 3-ciej, żeby Wam się łatwiej czytało ;>
Miłego czytania MIŚKI! <3
/Lola <3



Nie było go już miesiąc. Równy miesiąc. Chłopcy występowali. Wmówili fanom, że Zayn, musiał wyjechać. Problemy z rodziną, ale kto w to wierzy? Z Harrym się już pogodziłaś. On prosił Cię o wybaczenie codziennie, nawet wspominał o tym na koncercie. Wiele gazet pisało, że coś was łączy, ale Ty i tak miałaś to gdzieś. Do Zayna jeździłaś kiedy mogłaś. Oczywiście Hazz próbował się z nim skontaktować, ale on nie odbierał od niego żadnych telefonów. Postanowiłaś uknuć ich spotkanie. Nie mogłaś patrzeć na to jak One Direction przestaje być na listach przebojówo I to przez co? Moze raczej przez kogo? Tak. Przez ciebie. Nie mogłaś tego znieść.
Pewnego dnia poprosiłaś Zayna, żeby pojechał z tobą na basen. Właściwie z tobą i Lou. O Harrym nic nie wspomniałaś, lecz jego też tam zaprosiłaś.
-Kochanie, co Ci się tak zachciało na basen jechać, hmm? -Zayn był lekko zdziwiony.
-Wiesz...-zaczęłaś-Tak jakoś. -uśmiechnęłaś się.
Byliście już na basenie. Z Harrym umówiłaś się już wcześniej. Miał być chwilę po was.

-Kochanie, pięknie wyglądasz w tej bikini.
-Oh, Zayn. Nie słodź mi tak :). Wiesz co..Ty wejdź już do basenu i poczekaj, ok? Ja zaraz przyjdę, idę po Lou.
-Ok, wracaj szybko. -odparł.

-Lou, psst -"zasyczałaś"
-Jesteśmy -odparł trzymając Hazzę pod ramię.
-Co tu się dzieje? -zapytał zdezorientowany loczek.
-Nic, nic -odparłaś.
Dosłownie Ty i Lou wepchnęliście Harrego do wody, w której był już Zayn.
-Dopóki się nie pogodzicie nie wypuścimy was stąd! -krzyknęliście z Louisem na raz.
-Co?- powiedział Zayn.
-TO!

-Stary, przepraszam, nie chciałem, żeby tak wyszło -powiedział zmieszany Harry.
-Nie loczek, to też moja wina, nie odzywałem się do Ciebie, przepraszam.
Uścisnęli się wzajemnie, a tobie i Louisowi na twarzy pojawił się wielki banan :D
Weszliście do wody i wszyscy się przytuliliście.
Od tej pory wszystko było dobrze. One Direction znów "odżyło", a Ty i Zayn jesteście szczęśliwi jak nigdy!


WIEM, ZJEBAŁAM TĘ CZĘŚĆ, ALE NIE MAM WENY XD
Kiara

piątek, 7 lutego 2014

38)Imagin z Louis'em.

-Cholera-powiedziałam.
-Błagam nie teraz-mówiłam próbując odpalić auto.
-Kurwa-zaklnęłam uderzając dłońmi o kierownicę.
Nie miałam nawet jak wezwać pomocy drogowej, ponieważ nie wzięłam ze sobą komórki. Do tego na pomoc innych kierowców nie miałam co liczyć, ponieważ to były moje skróty do sklepu.. Nikt nimi właściwie nie jeździł. Wyszłam z auta i ruszyłam jezdnią.  Było cholernie zimno. Jazda do sklepu bez kurtki w zimę to był zły pomysł. Opatuliłam się ramionami i twardo szłam przed siebie. Maszerowałam już dobre 20 minut, gdy nagle koło mnie zatrzymał się samochód.
-Tylko nie to-pomyślałam.
Louis
Jechałem do sklepu. Po ostatnie świąteczne zakupy. Postanowiłem jechać skrótem, który znam od małego. Jechało się nim znacznie krócej niż normalną drogą.  Dudniłem palcami na kierownicy tylko mi znany rytm i skupiłem się na drodze. Zauważyłem jakieś auto, które stało na uboczu. Nikogo w nim nie było. Było znajome, ale za cholerę nie mogłem sobie przypomnieć do kogo należy. Wzruszyłem tylko ramionami. Kilka minut potem zauważyłem dziewczynę idącą uboczem. Była ubrana tylko w swetr i mocno przytulała się ramionami. Szybko się koło niej zatrzymałem.
-Potrzebujesz podwózki?-zapytałem. Spojrzała na mnie swoimi szmaragdowymi oczami.
-Nie-powiedziała i szła dalej.
-Nie wygłupiaj się Gabrielle, jest cholernie zimno a Ty jesteś bez kurtki-powiedziałem.
-Nagle chcesz mi pomóc, Tomlinson?! Najpierw zachowujesz się jak skurwiel, a teraz jak wielki przyjaciel?!-krzyknęła dziewczyna patrząc na mnie.
-Wystawiłeś mnie, a teraz nagle chcesz mi pomóc?-warknęła.
-Wsiadaj-powiedziałem szorstko.
-Wal się, Tomlinson-powiedziała brunetka.
Zatrzymałem auto i wyszedłem z niego. Przerzuciłem dziewczynę przez ramię.
-Postaw mnie!-krzyczała waląc mnie pięściami w moje plecy.
 Wrzuciłem ją do auta zamykając drzwi od jej strony.
Wszedłem do auta i odjechałem.
Gabrielle patrzyła przez szybę nie zaszczycając mnie nawet jednym spojrzeniem.
-Zimno Ci?-zapytałem widząc, że dziewczyna się trzęsie. Nie czekając na odpowiedź zdjąłem swoją kurtkę i położyłem na ramiona dziewczyny.
-Dziękuję-szepnęła nieśmiało patrząc na swoje buty.
-Czy.. umm.. Pożyczyłbyś mi komórkę?-zapytała speszona.
-Jasne-powiedziałem i podałem jej swoją komórkę.
Dziewczyna cicho podziękowała i spojrzała na wyświetlacz.
-O Boże-szepnęła przerażona.
Po chwili wystukała numer.
-Mamo.. Tak mi przykro. Nie zdążę na samolot. Nie przylecę do was na święta-powiedziała dziewczyna.
-Poradzę sobie-powiedziała po chwili ciszy.
-Trudno. Jedynie święta spędzę sama. Najważniejsze jest to, że jesteście wszyscy razem. Przylecę najszybciej jak się da-powiedziała smutno.
-Ucałuj i przeproś wszystkich ode mnie. Naprawdę przepraszam-szepnęła.
-Ja Ciebie też. Cześć..-powiedziała i się rozłączyła.
-Dziękuję-powiedziała oddając mi komórkę.
Jadąc w stronę miasta próbowałem zagadać dziewczynę jednak ona zbywała mnie krótkimi odpowiedziami.
-Dziękuję za pomoc-powiedziała dziewczyna i gdy chciała wyjść z auta mocno złapałem jej nadgarstek.
-No chyba nie myślisz, że puszczę Cię samą do domu-powiedziałem.
-Jedziesz ze mną-dodałem.
-Ale..
-Nie ma żadnego ale-wciąłem się.
-Jedziesz do mnie-powiedziałem.
Szybko wskoczyłem do sklepu kupując potrzebne rzeczy i wróciłem do auta.
-Zadzwoniłem do mojego wuja, zajmie się Twoim autem. Po sylwestrze będzie jak nowe-powiedziałem.
Jęknęła zrezygnowana na te słowa.
-Jestem w dupie-szepnęła.
-Ja muszę się dostać na lotnisko-powiedziała.
-Wątpię czy w taką pogodę jakikolwiek samolot odleci-powiedziałem.
-Za jakąś godzinę przejdzie tu niezła burza śnieżna-mruknąłem.
Dziewczyna posmutniała i opierając się o okno podziwiała widok za nim.
-Heej. Głowa do góry-powiedziałem i trąciłem ją swoim ramieniem w jej.
Nie zareagowała.
-No rozchmurz się-mruknąłem.
Dziewczyna przez całą drogę siedziała cicho patrząc przez szybę.
-Dojechaliśmy-powiedziałem.
-Odwieź mnie do domu, proszę-powiedziała.
-Nie-powiedziałem i wysiadłem z auta. Otworzyłem jej drzwi i poczekałem aż wysiądzie.
-Dlaczego?-zapytała.
-Ponieważ-odpowiedziałem.
-Ponieważ co?
-Ponieważ tak-powiedziałem.
Zamknąłem garaż i pokierowaliśmy się schodami na górę do domu.
-Ładnie tu-powiedziała dziewczyna rozglądając się.
-Dzięki. Jesteś głodna?-zapytałem.
-Nie, dziękuję-odpowiedziała.
-Czuj się jak u siebie-mruknąłem zanosząc zakupy z kuchni.
Dziewczyna poszła za mną i usiadła na wysokim krześle koło wysepki.
-Więc.. co robimy?-zapytała.
-A co byś chciała robić?-zapytałem uśmiechając się znacząco.
-Chciałabym iść spać-powiedziała przeciągając się na krześle.
-Spać?-zapytałem.
-Yup-odpowiedziała.
Jęknąłem zrezygnowany.
-No dobra-powiedziałem i ruszyłem na schody.
-No chodź-mruknąłem do Gabrielle.
Dziewczyna poszła za mną do mojej sypialni. Dałem jej swoje dresy i koszulkę. Wyszedłem z pokoju i i pokierowałem się do gościnnego na przeciwko mojej sypialni.
-A więc to jest Twój pokój, łazienka jest w środku. Gdybyś czegoś potrzebowała to jestem na dole, ewentualnie u siebie-powiedziałem.
-Dziękuję-powiedziała i posłała mi piękny uśmiech.
Gabrielle
Zamknęłam drzwi od pokoju i ruszyłam do łazienki. Oo tak, tego było mi potrzeba. Odprężającej kąpieli. Szybko zdjęłam z siebie ubrania i bieliznę i weszłam pod prysznic. Puściłam wodę i podśpiewując pod nosem zaczęłam myć swoje ciało oraz włosy. Po jakiś 20 minutach wytarłam swoje ciało oraz ubrałam się w ciuchy, które dał mi Lou. Wyszłam z toalety i spojrzałam na wielkie okno, które było na przeciwko drzwi od łazienki. Silny wiatr z łatwością rozwiewał płatki śniegu leżące na ziemi lub spadające z nieba. Wzdrygnęłam. Louis miał racje, idzie burza.
-Tylko spokojnie nic Ci nie grozi-powiedziałam do siebie.
Położyłam się na łóżku i usilnie próbowałam zasnąć. W końcu usnęłam. W nocy obudziłam się ponieważ słyszałam jak śnieg uderzał z dużą siłą w okno. Strasznie bałam się burz śnieżnych, ponieważ przez burzę śnieżną zginęli moi znajomi.. lawina zsypała ich gdy wracali z imprezy.. nie mieli szans na przeżycie. Czując łzy, które piekły moje oczy zaczęłam nucić piosenkę. Pociągnęłam cichutko nosem i śpiewałam dalej. Nagle drzwi od pokoju otworzyły się. Louis wychylił głowę.
-Wszystko w porządku?-zapytał.
-T-tak-powiedziałam i szybko wytarłam mokre policzki.
-Boisz się?-zapytał.
-Nie-powiedziałam szybko.
-No może tak troszkę-dodałam.
-Zostać z Tobą?-zapytał patrząc na mnie z czułością.
Nieśmiało pokiwałam głową na tak.
Chłopak wszedł do pokoju i zamknął za sobą drzwi. Położył się obok tak, że leżałam do niego plecami. Poczułam dotyk na moim brzuchu. Po chwili brunet przyciągnął mnie do siebie przytulając. Poczułam przyjemne ukucie w brzuchu. O cholera. Naprawdę czułam się dobrze w jego objęciach. Bezpiecznie.
Mały uśmiech wkradł się na moje usta, gdy brunet pocałował mnie w szyje.
-Louis-skarciłam go.
-Nie powinniśmy..
-Pieprzyć to-powiedział brunet i obrócił mnie tak, że leżałam na plecach. Jego twarz dzieliły od mojej dosłownie centymetry.
Cholera, on naprawdę wyglądał uroczo w potarganych włosach i z zaspanymi oczami.
-Zatrzymaj mnie jeśli..-nie dokończył brunet ponieważ zachłannie wpiłam się w jego usta.
Chłopak obrócił nas tak, że teraz ja leżałam na nim. Wplotłam ręce w jego włosy delikatnie ciągnąc za ich końcówki. Chłopak jęknął w moje usta na co się leciutko zaśmiałam. Lou przejechał językiem  po mojej dolnej wardze prosząc o dostęp. Rozchyliłam wargi i już po chwili nasze języki walczyły o dominacje. Cholera. Trzeba przyznać, że swoim językiem potrafił mnie doprowadzić do szaleństwa. Po kilku minutach oderwaliśmy się od siebie. Chłopak posłał mi słodki uśmiech, który odwzajemniłam i przytulił mnie do siebie. Odwróciłam się do niego twarzą.
-Dobranoc-powiedziałam.
Louis czule mnie pocałował.
-Dobranoc-powiedział i uśmiechnął się do mnie.
Przytulił mnie do siebie. Przymknęłam oczy i nim się obejrzałam zasnęłam. Gdy rano się obudziłam kolo mnie nie było Louis'a. Zerwałam się na równe nogi i zeszłam na dół.
-Lou-szukałam go po wszystkich pokojach.
Nigdzie go nie było. Zrezygnowana usiadłam na kanapie i włączyłam tv. Znudzona przełączałam kanały aż natrafiłam na wiadomości. Poszłam do kuchni i otworzyłam lodówkę. Wyciągnęłam z niej sok pomarańczowy i sięgnęłam szklankę.
-Lawina we wschodniej części gór zasypała drogę i domy. Zdążyliśmy ewakuować ludzi zamieszkujących domy. Niestety prawdopodobnie lawina zasypała chłopaka, który ratował osoby z domów które stały na drodze lawiny. Chłopak to brunet, który miał na sobie czarną kurtkę oraz jasne trapery. Ludzie, którym pomógł mówią że miał na imię Louis.
Sok wypadł z mojej dłoni.
-Louis-krzyknęłam i pobiegłam do holu. Szybko ubrałam buty i wzięłam jakąś kurtkę Louis'a. Wybiegłam z domu i ruszyłam ulicą w dół. Po jakimś 1, 5 km biegu zaczęłam mieć zadyszkę ale pomimo tego nie zatrzymywałam się.
-Potrzebujesz podwózki?-usłyszałam.
Odwróciłam się na pięcie.
-Louis-krzyknęłam i biegiem rzuciłam się na niego.
Mocno go przytuliłam, a nogi obwiązałam wokół jego bioder.
-Nic Ci nie jest-powiedziałam i go pocałowałam.
-Nigdy więcej mi tego nie rób-powiedziałam czując łzy w oczach.
-Kochanie nie płacz. Nic mi nie jest, spójrz jestem cały i zdrowy-powiedział i mnie pocałował.
-Nawet nie wiesz jakiego stracha mi napędziłeś!-mruknęłam w jego szyję.
-Nigdy więcej tego nie rób-poprosiłam jeszcze raz.
-Dobrze-odpowiedział brunet.
-Obiecujesz?-zapytałam.
-Obiecuje-powiedział i znów mnie pocałował.
___________________________________________
Dzisiaj dodałam z Lou, a jutro po południu dodam 2 część z Liam'em.
Mam nadzieje, że wam się spodobał!
Przeczytałaś/łeś? Skomentuj! To strasznie motywuje! ;)
~Lea.

czwartek, 6 lutego 2014

37) Imagin z Zaynem (część pierwsza)

Z dedykiem dla ~~Nicia ~~. Miłego czytania Kochana <3
____________________________________________
Dzisiaj idę z chłopcami na galę MTV Pop Music Awards. Jestem dziewczyną Zayna i jesteśmy ze sobą szczęśliwi. Oczywiście nie jest łatwo..wywiady, próby. Na szczęście jeżdżę z nimi w trasy.
-Kochanie jesteś gotowa?
-Tak, Zayn już schodzę... I jak? -zaprezentowałam się.
-Jesteś PER-FECT -wtrącił Liam, pokazując pozę z teledysku BSE.
Zeszłam do kuchni, aby przed wyjściem napić się wody. Chłopcy siedzieli w salonie oglądając telewizję.
Do kuchni wszedł Harry.
-Anita..pięknie wyglądasz -powiedział.
-Dziękuję Harry. Ty też niczego sobie -zaśmiałam się.
-Dziękuję..
Chwila ciszy. Niezręczna chwila ciszy. Harry podchodził do mnie coraz bliżej. Był moim przyjacielem ,ale pomimo tego bałam się być na 5 cm twarzą w twarz z nim.
-H-Harry, co robisz? -zapytałam zdezorientowana.
-Nic specjalnego -pocałował mnie w miejsce pod uchem. Przyjemnie. Anita, co Ty mówisz? -Skarciłam się w myślach.
-Nie powinniśmy. -powiedziałam. -Mam chłopaka..który jest twoim przyjacielem z zespołu.
-Ale co ja poradzę, że mi się podobasz? -zapytał a ja osłabłam. Złapał mnie za biodra. Po chwili do kuchni wszedł Niall. Odsunęłam się gwałtownie od Hazzy.
-Co wy robicie? -zapytał. Anita, masz chłopaka -dopowiedział ciszej.
-T-to Harry -zrzuciłam wszystko na niego, ale przecież to też moja wina.. W końcu dałam mu się pocałować. Dobrze, że nie w usta.
-Zbieramy się -krzyknął Lou. Pospiesznym ruchem wyszłam z kuchni kierując się w stronę Zayna. Pocałowałam go czule, tak by Hazz to zauważył. Nie chcę go ranić, ale kocham Malika.
-Śliczna jesteś, wiesz?
-Wiem, Zayn -uśmiechnęłam się.
-I taka skromna.. -zaśmialiśmy się oboje. Ukradkiem spojrzałam na Harrego. Był smutny..albo zawiedziony?

*Harry*
Boże co ja zrobiłem!? Jak Anita powie Zaynowi, że ją pocałowałem, to koniec z naszą przyjaźnią.. Co ja odpierdalam!? Kocham ją, ale to.. Ta miłość zniszczy i moją relację nie tylko z Zaynem, ale też z pozostałymi chłopakami. Co jest najgorsze? Zespół może się rozpaść. Nie chcę do tego dopuścić, ale gdy tylko widzę Anitę serce mi staje, a nogi robią się jak z waty. Aż dziwne, przecież ja jestem Harry Styles! Słynny podrywacz! -zaśmiałem się do siebie ironicznie.
Siedzieliśmy już w limuzynie. Patrzyłem wciąż na nią. Poczułem lekkie szturchnięcie w ramię.
-Czego!? -zapytałem
-Stary, ogarnij się. Ona ma chłopaka, który jest twoim kumplem. Nie rozwalaj im związku.
-Niall, ale ja..kocham ją -powiedziałem mu szeptem.
-Wiem. Myślisz, że tego nie widać!? Niedługo Malik zacznie się domyślać -weź już daj spokój. Ona jest z nim szczęśliwa.
-Masz rację..dojechaliśmy, wysiadaj -pośpieszyłem przyjaciela.

<od tego momentu polecam  <1D Right Now>

*Zayn*
Wyszliśmy z limuzyny. Oślepiły mnie światła reflektorów, pewnie jak każdego. Złapałem pewnie An* za jej delikatną dłoń i ruszyliśmy po czerwonym dywanie. Uśmiechaliśmy się do obiektywów, ale szczerze.
Niektórzy nie mają ochoty się uśmiechać, ale to robią dla sławy? Czy dlatego, żeby się ukryć pod pozorami normalności?
An, gdy tylko nie robiono nam zdjęć stawała się smutna. Chciałem ją zapytać o co chodzi, ale musiała iść pozować ze swoim zespołem, do którego należy.
-Jak się czujesz? -usłyszałem.
-W sprawie? -zapytałem zdziwiony.
-No wiesz..podobno Anita..nie wiem czy powinienem Ci mówić. Najlepiej jakbyś dowiedział się od niej..
-Louis mów o co chodzi!? -zapytałem lekko zdenerwowany.
-Ona ma chyba kochanka. Tak przynajmniej słyszałem. -odpowiedział, a ja czułem się dziwnie. Załamałem się. Codziennie mówiła mi, że mnie kocha, a tak na prawdę ma kogoś na boku? Muszę z nią porozmawiać. Podszedłem do niej, gdy wraz z przyjaciółkami pozowała do zdjęcia.
-Musimy porozmawiać -złapałem ją za łokieć i ruszyliśmy w stronę wyjścia tylnego.
-O co chodzi kochanie? -zapytała jakby nigdy nic. -Wiesz, miałam zdjęcia z Little..
-Zdradzasz mnie!

*Anita*
Czułam wielką kulę w gardle.
-A-ale to.. Zayn wytłumaczę Ci to!
-Nie! Tu nie ma czego tłumaczyć. Oszukujesz mnie! Masz jakiegoś pieprzonego kochanka! Kim on jest? Jak się nazywa? Znam go? -zadawał mi masę pytań, a a nie wiedziałam co powiedzieć. Nie mogę wyznać, że to Ha-
-To ja.. -przerwał mi znajomy głos a ja się odwróciłam. W drzwiach ujrzałam Harrego.
-T-Ty!? -Zayn zacisnął pięści.
-Tak. Kocham Anitę, a ona mnie! -słucham!? Jak on mógł go okłamać? Jak mógł to powiedzieć!? Wiedział, że ja się boję cokolwiek powiedzieć.
-Kochasz go? -potrząsnął mną.
-N-nie -powiedziałam czując łzę na policzku.
-Kochasz go. Tak myślałem. Ciągle się na siebie gapicie. Myśleliście, że nikt się nie dowie? W pokoju zebrało się całe Little Mix i One Direction.
-Zayn, przecież ja Cię kocham!
-Nie sądzę. Gdyby tak było..nie zrobiłaby tego.
-Stary, kochamy się, zrozum to. -kiedyś zabiję Harrego za to co mówi. Przecież to nie prawda!!
Mój chłopak nic nie powiedział. Po prostu wyszedł. Wtedy zdobyłam się na odwagę. Podeszłam do Harrego i mocno zdzieliłam go w twarz. Pozostał mu czerwony ślad, a mnie piekła ręka jak cholera. Ale dobrze mu tak. Za te kłamstwa.
-I Ty śmiesz nazywać się naszym przyjacielem!? -zapytałam z łzami w oczach.
-Kochanie..
-Jakie kochanie? Ty jesteś chory psychicznie!? Kocham Zayna, nie rozumiesz? Właśnie zniszczyłeś miłość mojego życia! Dlaczego akurat we mnie musiałeś się zakochać!? Przecież wiedziałeś, że jestem z Zaynem ,zanim się poznaliśmy! Dlaczego do cholery!?
-Bo cię kocham, nie rozumiesz An!?- zaczęłam go okładać pięściami i krzyczałam, że ja go nie kocham i teraz jest dla mnie niczym. Odrywały mnie od niego Jade i Jesy.
-Cii, spokojnie -wtuliłam się w Jade, a ta głaskała mnie po głowie.
Wszyscy wyszliśmy z gali. Ja wróciłam autobusem. Nie chciałam siedzieć z Harrym w jednym aucie. Nie wybaczę mu tego do końca życia!

Zdjęłam buty na obcasie trzymając je w ręce. Weszłam po cichu po schodach na górę. Weszłam do mojego i Zayna pokoju. Usnął. Podeszłam bliżej. Na policzkach miał zaschnięte łzy. Boże co ja narobiłam!? W dłoni trzymał nasze wspólne zdjęcie. Kiedy przykryłam go kołdrą obudził się.
-Co Ty tu jeszcze robisz? -zapytał się mnie.
-Zayn nie zdradziłam Cię, przyrzekam!
-Niall mi wszystko powiedział, jak się dzisiaj całowaliście! Potem całowałaś się ze mną. Jak mogłaś!?
-Nie całowałam się z nim. -usiadłam obok Zayna chowając twarz w dłoniach -Nie całowałam się z nim -powtórzyłam -To on.
-Nie zwalaj na Harrego!
-Co!? -zdziwiłam się. Ufa Harremu?
-Rozmawiałem z Harrym. Oberwał ode mnie. Powiedział mi, że ciągle z nim flirtowałaś. -myślałam, że zemdleję tam. I on niby jest przyjacielem Zayna? Tak perfidnie go okłamuje.
-Zayn, wcale tak nie jest! Nie wierzysz mi? -zapytałam spokojnie.
-Nie wiem An..nie wiem.
-Wytłumaczę Ci to.. -powiedziałam załamanym głosem.
-An, każdy tak mówi.
-Ja nie jestem "każdy"! Dzisiaj po tym jak zeszłam i pokazałam Ci się w nowej sukience poszłam do kuchni napić się wody. Następnie przyszedł do niej Harry. Zaczął się do mnie przybliżać. Nie pozwoliłam mu się pocałować, ale musnął miejsce pod moim uchem. Potem wszedł Niall. W tym momencie Harry trzymał dłonie na moich biodrach. Nic między nami nie zaszło! Nie kocham Go. Kocham tylko Ciebie, Zayn, wierzysz mi?
-Ale Harry..on mnie nie okłamuję..nie wierzę w to. Przecież to mój przyjaciel!
-Zayn, przykro mi. Ja bym Cię nigdy nie okłamała. Nie Ciebie. Jesteś najlepszym co spotkało mnie w życiu, wiesz? Pamiętasz, jak leżeliśmy na polanie. A Ty zerwałeś dla mnie czerwonego maka? Jak całowaliśmy się w zbożu? Jak pojechaliśmy do Miami, albo do Włoch? Jak udzielaliśmy wspólnego wywiadu o naszym
"Anita"/Prada/Zayn
związku? Jak zaadoptowaliśmy Pradę? Zayn kocham Cię, nie skrzywidziła bym najukochańszej osoby jaką mam!
-Przepraszam -powiedział i przytulił się do mnie.
-Ja przepraszam. Nie powinnam dać mu się pocałować nawet w szyję. Przepraszam, nie chciałam! -rozpłakałam się.
-Cii, kochanie, jutro z nim pogadamy.
-N-no dobrze. Kocham Cię Zayn.
-Kocham Cię Ani.
Zdjęłam z siebie sukienkę, zmieniłam bieliznę i założyłam trochę za dużą bluzkę Zayna.
Położyliśmy się spać. Mój chłopak objął mnie mocno swoim ramieniem, a ja wtuliłam się w niego. Tak zasnęliśmy.

Obudziłam się z nogami wplecionymi w nogi Zayna. Wygląda tak słodko jak śpi. Bawiłam się jego włosami. Od rana są takie porozwalane we wszystkie strony. Mruknął złożył pocałunek na moich ustach.
-Dzień dobry, słońce -powiedział zaspanym głosem.
-No czeeeść -uśmiechnęłam się całując go w nos.
-Co dziś robimy? -zapytał.
-Gadamy z Harrym -przypomniałam mu.
-Uhh.. Wciąż nie wierzę, że on mnie tak bardzo okłamał. Miałem koszmar..
-Jaki? -zapytałam.
-Nasz zespół...rozpadł się.
-Co Ty gadasz!? -powiedziałam.
-Tak się nie stanie! -powiedziałam w pełni przekonana o tym.
Powoli zwlekliśmy się z łóżka, gdyż poczuliśmy woń jajecznicy a'la Louis. Ja ubrałam się w zwiewną sukieneczkę i turkusowe krótkie conversy. Mulat ubrał się w koszulkę z logo VANS i czarne rurki. Do tego białe conversy. Zeszliśmy razem na dół. Wszyscy siedzieli przy stole, oprócz Lou. On stał przy kuchence i smażył swoją niebiańsko pyszną jajecznicę.
-O, pogodziliście się -odezwał się Harrey. Nie wiedziałam co powiedzieć, więc spojrzałam na Zayna.
-Tak, chociaż domyślam się, że to dla ciebie zła wiadomość, prawda? Nie będziesz mógł podrywać mojej dziewczyny. Bo w końcu na tym ci zależało, czyż nie? Harry zacisnął szczenkę.
-Nie jesteś jej wart -opowiedział na co Zayn się wkurzył.
-I ty śmiesz się zwać moim przyjacielem!? Nie będę przebywał z tobą w jednym pomieszczeniu! Chłopaki sorry -zwrócił się do pozostałej trójki -, ale koncertu nie będzie. Chyba, że wystąpicie beze mnie. Jak chcecie. -zdziwiłam się. Zayn odchodzi z zespołu? Podążyłam za nim do pokoju, rzucając nieme "przepraszam" w stronę Lou, Liama i Nialla. Na Harrego, nawet  nie spojrzałam.
-Zayn, co Ty robisz? -zapytałam, zamykając za sobą drzwi.
-To co słyszałaś. On nie ma prawa mówić, że na ciebie nie zasługuję. Przepraszam, ale nie chcę byś w jednym zespole z takim człowiekiem jak on.
-Rozumiem, ale co na to fani? Co Lou, Niall i Liam? Pomyśl jak oni się poczują.
-Nie chcę ich zawodzić, ale postaw się w mojej sytuacji. Mój najlepszy przyjaciel chce mi odebrać dziewczynę -usiadł na fotelu i schował twarz w dłoniach.
-Co mu się nie uda, bo ta dziewczyna kocha Ciebie -kucnęłam przed nim i podniosłam jego twarz łapiąc po obydwu jej stronach. Pocałowałam go czule. Usiadłam na jego kolanach pogłębiając pocałunki. Zdjął z siebie koszulkę kładąc mnie na łóżku. Odpiął suwak w mojej sukience, który znajdował się z tyłu. Do pokoju wszedł Lou.
-Ups, przepraszam.
-Nie, spoko. Wejdź -powiedziałam prosząc Zayna o zapięcie sukienki.
-Stary, na prawdę chcesz odejść? -zapytał załamanym głosem.
-Nie wiem Louis. Przepraszam, ale sam wiesz.
-Wiem. Rozmawiałem z Harrym. Powiedział, ze jest mu głupio, i że jest głupkiem. Nie powinien się tak zachowywać i dobrze o tym wie. Powiedział też, żebyś Ty został w zespole. To on odejdzie i wyjedzie z miasta.
-Co?
-Tak Zi. Tak powiedział. Woli sam się "zwolnić" niż, żeby miał potem wyrzuty sumienia.
-Przepraszam, ale już postanowiłem. Wyjeżdżam na kilka dni..może tygodni.
-Słucham? -zapytałam. -Nic mi nie wspominałeś.
-Kochanie, jeśli chcesz zostań, przecież Ty też masz zespół, musisz występować. Ja jadę do Bradford. Muszę wszystko przemyśleć. -myślałam, że się przesłyszałam. Ale jak powiedział tak zrobił...

*An -skrót od Anita c;
______________________________
No hey :)
Anitka, mam nadzieję, że imagin
Ci się podoba :) 

Przeczytałaś/łeś? -Skomentuj! :>
Kiara.

wtorek, 4 lutego 2014

36)Imagin z Harry'm.

-Nie zapomnij o mnie-powiedziałem.
-Nigdy-powiedziała i założyła mi na rękę fioletową bransoletkę z literką A.
 -Jeszcze tu wrócę Styles-powiedziała do mnie 10-latka i weszła do samochodu.
Gdy samochód zaczął odjeżdżać brunetka odwróciła się do tylnej szyby i pomachała mi posyłając smutny uśmiech.
*********
Od tego wydarzenia minęło 10 lat. Dorosłem.. Stałem się członkiem najsławniejszego zespołu na świecie. Ale nie zapomniałem. Pomimo, że minęło 10 lat pamiętałem. I cały czas czekałem. Odkąd nasza kariera nabrała tępa nie bywałem często w Holmes Chapel. Ale staram się codziennie dzwonić do mamy lub Gemmy, aby dowiedzieć się czy wszystko jest w porządku. Pomimo napiętego grafiku zawsze znalazłem chwilkę aby do nich zadzwonić. Gemma zawsze informowała mnie o tym czy wiadomo coś o April.
Wszedłem do baru, w którym odbywały się urodziny mojej siostry. Zauważyłem ją, stała obrócona do mnie tyłem i rozmawiała z koleżankami.
-Przepraszam, szukam niejakiej Gemmy Styles-powiedziałem. Dziewczyna odwróciła się do mnie.
-Harry-pisnęła Gemma.
-Cześć mała-powiedziałem i objąłem moją siostrę w pasie kołując nas dookoła osi.
-Co Ty tu robisz?!-zapytała mnie kiedy odstawiłem ją na ziemie.
-Przecież nie mogłem przegapić Twoich urodzin-powiedziałem.
Wszyscy w barze zalali się w trupa. Ja również.. Dziwiłem się, że z Gemmą jakoś doczłapaliśmy się do domu.. Gemma od razu poszła spać. Ja poszedłem do swojego pokoju, spojrzałem na dom na przeciwko. Czy w domu April paliło się światło? Potrząsnąłem głową i rzuciłem się na łóżko od razu zasypiając. Gdy rano się obudziłem na mojej szafce nocnej czekały 2 tabletki i woda. Uśmiechnąłem się pod nosem, ból głowy był nie do wytrzymania. Dosłownie rozsadzał mi głowę. Szybko połknąłem tabletki i popiłem dużą ilością wody. Przymknąłem powieki i od razu zasnąłem. Gdy ponownie się obudziłem byłem jak nowo narodzony. Z uśmiechem wstałem i poszedłem do toalety. Wziąłem szybki prysznic. Ubrałem się  i zbiegłem na dół.
-Dzień Dobry-powiedziałem i pocałowałem moją mamę w policzek.
-Jak się spało?-zapytała.
-Bardzo dobrze. Idę na spacer-powiedziałem i wyszedłem z domu.
Przemierzałem okolice Holmes Chapel uważnie wszystko obserwując. Strasznie tęskniłem za czasami kiedy mogłem wyjść i nie przejmować się tym, ze paparazzi będą mnie śledzić. Ale tutaj w Holmes Chapel czułem się tak jakbym nadal był nastolatkiem, który chodzi do szkoły i mierzy się problemami sercowymi. Nikt tutaj nie biegał za mną próbując zrobić mi zdjęcie lub prosząc o autograf. Ludzie tutaj znali mnie i zachowywali się tak jakbym nie był sławny. Przeszedłem przez las i oparłem się o drzewo podziwiając widok pięknej polany. Znaleźliśmy tę polanę razem z April kiedy mieliśmy 8 lat. Uśmiechnąłem się i spojrzałem na moją bransoletkę, którą od niej dostałem. Przez 10 lat nigdy nigdy jej nie zdjąłem. Na środku polany stał mały most a pod nim przepływała rzeczka. Podszedłem bliżej i usiadłem na pomoście. Spojrzałem na drewno.
APRIL&HARRY.
Uśmiechnąłem się pod nosem. Ten napis. Nadal tu był. Pamiętam, gdy go robiliśmy. Właśnie wtedy przysięgliśmy sobie, że nigdy o sobie nie zapomnimy choćby nie wiem co się miało stać. Położyłem się i podziwiałem bezchmurne niebo. Przeleżałem tak 2 godziny. W końcu zacząłem się zbierać. Zdążyłem zejść z pomostu i oddalić się pomiędzy drzewa, gdy na chwilę odwracając się aby ostatni raz spojrzeć na polanę ujrzałem dziewczynę. Weszła na pomost i uklęknęła przed napisem wyrytym w drewnie. Dotknęła go delikatnie i uśmiechnęła się do siebie. Ten uśmiech.. pamiętam go. Oparłem się o drzewo uważnie obserwując dziewczynę. Usiadła po turecku na moście i oparła się o drewniane ogrodzenie, które chroniło przed upadkiem do wody. Uśmiech nie znikał z jej twarzy. Odchyliła głowę do tyłu i przymknęła oczy. Zachichotała zapewne przypominając sobie coś. Po chwili na jej twarzy pojawiały się łzy. Dziewczyna śmiała się przez łzy. Po chwili jednak wybuchnęła płaczem. Nie myśląc dłużej nad tym co robię ruszyłem w jej stronę.
-Hej, wszystko w porządku?-zapytałem
-Tak-powiedziała wciąż usilnie patrząc na swoje buty i szybko wycierając łzy.
-Na pewno?-zapytałem.
Dziewczyna uniosła głowę i spojrzała na mnie swoimi pięknymi szmaragdowymi oczami. Te oczy.. Poznałbym je wszędzie.
-April..-powiedziałem.
-Harry-powiedziała dziewczyna i rzuciła mi się na szyję.
-Boże.. Minęło tak dużo czasu-powiedziałem.
-Mówiłam, że wrócę Styles-powiedziała dziewczyna kiedy się od siebie oderwaliśmy.
Przesiedzieliśmy na pomoście wiele godzin wspominając nasze dziecięce przygody.
-Szczerze to myślałam, że o mnie zapomniałeś-powiedziała dziewczyna.
-Szczerze te 10 lat bez Ciebie było dla mnie udręką-mruknąłem i przytuliłem do siebie dziewczynę.
-Szczerze nie było chwili kiedy bym o Tobie nie myślała-powiedziała dziewczyna i po chwili analizując to co powiedziała zarumieniła się i schowała twarz w zagłębieniu mojej szyi.
-Szczerz to mimo, że minęło 10 lat wciąż się w Tobie kocham-powiedziałem.
Dziewczyna odsunęła się ode mnie i spojrzała na mnie. Na jej twarzy po raz kolejny pojawił się rumieniec.
Po chwili przysunęła się jednak do mnie i dała buziaka w usta.
-Przepraszam..-szepnęła i schyliła głowę patrząc na rzekę.
Podniosłem jej podbródek i delikatnie ją pocałowałem.
Przyjemne ciepło przeszło przez moje ciało.
Odsunąłem się od niej i posłałem jej uśmiech.
-To było.. mile-skomentowała dziewczyna.
-Oj uwierz, że teraz te miłe rzeczy będą spotykać Cię codziennie-powiedziałem i ponownie wpiłem się w jej usta.
________________________
A więc mam dla was wiadomość. Jutro wyjeżdżam w góry i nie wiem czy będę miała internet. Jeśli tak to będę codziennie coś dodawać. Jeśli nie niestety do soboty lub niedzieli nie będę dodawała żadnych imagnów. Mam nadzieje, że do jutra :)
P.S mam nadzieje, że spodobał wam się ten imagin!!
~Lea.