niedziela, 23 lutego 2014

43) Imagin z Louisem

Komentujcie, proszę! :D Mam nadzieję, że imagin ciekawy ;D
Miłgo czytania
~Kiara
________________________________________
Dzisiaj jest najważniejszy dzień w moim życiu. Mój ślub. Przygotowania są już od godzin porannych. Fryzura, makijaż..suknia. Wszystko powinno być w porządku. No właśnie. Powinno, a nie jest. Wciąż myślę o tym o kim nie powinnam. Louis. To mój najlepszy przyjaciel, niestety odkąd wziął udział w programie X-Factor wszystko się zmieniło. Nie było go nigdy w domu. Mieszkaliśmy razem, gdyż i jego i moi rodzice zginęli tego samego dnia, wracając do domu z jakiegoś bankietu. Mieliśmy wtedy skończone 18 lat, więc mogliśmy o sobie decydować. Dlatego też zamieszkaliśmy razem. Robiliśmy wspólnie wszystko. No prawie. Czasami nawet spaliśmy razem, gdyż ja boję się burzy i akurat w te dni Louis do mnie przychodził. Tęsknię za nim, ale teraz nie czas o tym myśleć. On jest w trasie a ja biorę ślub.
    -Kayla, gotowa? -usłyszałam głos za sobą. -Masz już makijaż. Teraz są jeszcze krótkie próby. Potem robimy fryzurę i suknia. Dziś wielki dzień, pamiętasz?
    -Tak Jess, pamiętam. -odpowiedziałam. Moja przyjaciółka. Chociaż czy tak na prawdę mogę ją tak nazwać? Może jest dla mnie miła, zwierzam jej się..ale mam wrażenie, że leci na mojego przyszłego męża -Jerry'ego.
Jestem ubrana w to. Postanowiłam się przewietrzyć. Po co mi jakieś próby? Usiadłam na pobliskiej ławeczce. Przede mną rozciągało się piękne jeziorko. Poczułam znajomy dźwięk sygnalizujący otrzymanie wiadomości.
Co on sobie myśli? Myśli, że napisze do mnie wiadomość o spotkaniu to od razu do niego pobiegnę? Dobra wygrał... Odpisałam mu, że za dziesięć minut przy starym parku rozrywki. Zgodził się. Co ja robię..?
    -Kayla! Nie masz pojęcia jak się cieszę, że Cię widzę! Tyle czasu się nie widzieliśmy -przytulił mnie. Nie odwzajemniłam uścisku.
    -Louis...
    -Coś się dzieje? -zapytał nieświadomy niczego.
    -Biorę dzisiaj ślub. -łza mimowolnie wydostała się na mój policzek. Widziałam zmieszanie w jego oczach.
    -Nie cieszysz się? To jakiś zboczeniec? Zmusił Cię do tego!? -pytał a ja nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć.
    -Nie Lou. Jerry to dobry chłopak, tylko...-zawahałam się. Nie powiem mu przecież, że go kocham bo to by było bez sensu. On światowej sławy gwiazda i ja. Zresztą biorę ślub. Dla niego i tak jestem jak siostra.
    -To o co chodzi? -pytał zdezorientowany.
    -O nic. Ja..ten ślub jest dzisiaj. Muszę już iść.
    -A-aha. Ja też. Muszę iść. Dzisiaj wieczorem wylatuję. To ten no..pozdrów Jerremiego.
    -Jerry. Ma na imię Jerry.
    -Tak. Przepraszam. Cześć. -pocałował mnie w policzek. Tak bardzo mi tego brakuje. Wróciłam na "ceremonię".Jestem taka głupia. Sama przed sobą nie potrafię się przyznać, że kocham Louisa a nie Jerrego. Już od dawna Lou nie był dla mnie kumplem, bratem. Chciałam, żeby był dla mnie kimś więcej. Chciałam budzić się koło niego codziennie, mówić mu na dobranoc "Kocham Cię", jeść codziennie z nim marchewki. Ślub coraz bliżej. Co ja wyprawiam? Wiążę się z kimś na kogo nie zasługuję?
    -Kochanie nareszcie! Załóż na siebie suknię, zaraz ceremonia. Tak bardzo się denerwuję.
    -Jerry, musimy
    -Kayla, na reszcie! Chodź, suknia czeka -mama Jerrego. Miła kobitka, ale wkurzająca.
Założyłam suknię. Na prawdę piękna. Stoję przed drzwiami. Otwierają się. Urocze pomieszczenie, na podłodze rozsypane platki róż. Na ołtarzu stoi on. Jerry. Nie potrafię. Nie kocham Go. Stoję przed nim. On ujmuje moją małą dłoń w swoją wielką. Uśmiecha się do mnie pełny miłości. Ja uśmiecham się pełna smutku, żalu, pełna wyrzutów sumienia. Nie potrafię żyć z nim na co dzień. Nawet kiedy śpię śni mi się Louis. To jego kocham. Nawet nie pomyślałam o tym, że on może mieć dziewczynę. Ale gdyby przyjechał by do mnie wraz z nią, czyż nie?
    -A czy Ty Kaylo Frame ślubujesz Jerremu Whinstonowi wierność, miłość i uczciwość małżeńską?
Przecież ja kocham Louisa. Boże jak teraz potwierdzę słowa pastora to moje życie diametralnie się zmieni. Ja codziennie będę budziła się ze świadomością, że zraniłam nas wszystkich. Jerrego najbardziej, okłamując go i przekonując, że go kocham. Czyste kłamstwo.
    -Kayla? -moje myśli przerwał głos mojego narzeczonego.
    -Jerry..-zaczęłam. Cała się trzęsę. Na moje poliki wypłynęły kolejne łzy niszcząc przy tym mój idealny makijaż.-Nie mogę. -pomieszczenie wypełniły ciche szepty. Wszyscy czekali na rozwój sytuacji.
    -Co? -zapytał smutny.
    -Jerry, nie kocham Cię. Wiem, zachowuję się niedojrzale, wiem, jestem zwykłą szmatą, przepraszam ja po prostu nie potrafię. -płakałam.
    -Kochanie - ujął moją twarz w dłonie. Takiej reakcji się ni spodziewałam - Rozumiem Cię.
    -Co? -teraz to ja byłam zdziwiona. Wszyscy obecni mieli wymalowany w spojrzeniach znak zapytania.
    -Kochasz go. Wciąż kochasz Louisa. Wiem to. Myślisz, że nie widać? Owszem widać. Pokochałem Cię. Na prawdę, szczerze Cię pokochałem, ale widzę jak cierpisz w naszym związku. -po tych słowach zrozumiałam wszystko. Louis zaraz odlatuje, a ja stracę miłość mojego życia.
    -Jerry, przepraszam. -pobiegłam w stronę naszego, teraz to już raczej tylko jego domu i natychmiast przebrałam się w to co miałam na sobie rano. Poprawiłam makijaż i pobiegłam jak najszybciej w stronę miasta. Zmęczyłam się nie powiem. Złapałam taksówkę.
    -Na lotnisko poproszę! Tylko szybko! -krzyknęłam wsiadając.
    -Miłość, hmm? -usłyszałam
    -Słucham? zapytałam zdziwiona.
    -Nie ważne dziecko, podrośniesz to zrozumiesz. -wolałam nie wnikać w jego słowa.
Po kilkunastu minutach byliśmy na lotnisku. Jak ja mam teraz odnaleźć Louisa? -pytałam sama siebie. Szukałam i szukałam. Myślałam, że się spóźniłam. Chwilę później usłyszałam krzyki, wiele dziewczyn. "On tam musi być" -pomyślałam. Poszłam w ich stronę. Niestety z perspektywy jego ochroniarzy byłam kolejną fanką. Nie wiele myśląc krzyknęłam jego imię.


*Z perspektywy Louisa*
Przyleciałem tu specjalnie dla niej. Dla mojej kochanej Kayli. Kocham ją, ale dla niej jestem jak brat. Co ja sobie myślałem? Ona bierze ślub. Wciąż nie mieści się to w mojej małej główce. Idę w stronę bramek. Jestem w Doncaster, zaraz będę z powrotem w Londynie. Kocham ją. Tak bardzo ją kocham, ale nie mogłem jej tego powiedzieć. Nie chcę niszczyć jej życia. Będzie szczęśliwa z tym całym Jerrym. Oj głupi Lou zaśmiałem się sam do siebie. Co ty myślałeś? Że ona będzie na Ciebie czekała? Ruszyła dalej..beze mnie. Po kilku minutach stania w kolejce usłyszałem piski. "Nawet tutaj?" -pomyślałem. Fanki są wszędzie. Rozdałem kilka fotografów. Ochroniarze mnie odsunęli jednak w ostatniej chwili usłyszałem znajomy głos. Kayla. Odwróciłem się i ujrzałem te niesfornie związane w kok fioletowe włosy. Kayla. Powiedziałem do ochroniarzy, żeby jakoś doprowadzili mnie do niej. Odsunęli wszystkie fanki poza nią. Stała z łzami w oczach. Czyż ona nie miała brać ślubu? "Jest okey" -rzuciłem w stronę ochroniarzy i podszedłem w stronę mojej ukochanej. Mojej Kayli.
    -Louis! -rzuciła mi się w ramiona. Za jej plecami widziałem zazdrosne dziewczyny, ale nie wiele mnie to obchodziło.
    -Co ty tu robisz? -zapytałem.
    -Myślałam, że już za późno -odpowiedziała. Popatrzyła się na mnie po czym wpiła się moje usta. Oddałem pocałunek. Tak bardzo mi tego brakowało. Właściwie nigdy tego nie zaznałem.
    -Co to ma znaczyć? -zapytałem z uśmiechem.
    -Kocham Cię. -po tych słowach każdy mógł podziwiać moje uzębienie tak szeroko się uśmiechnąłem.
    -To jest nas dwoje.
    -Kochasz mnie? -zapytała.
    -Głupie pytania zadajesz -odpowiedziałem po czym ją pocałowałem.
Na następny dzień nie obyło się bez gazet o tematyce mnie i Kayli. Fani ją polubili. Na moje szczęście. Niektórzy nawet nadali naszemu związkowi "nazwę". Kaylis. Słodko. Poznałem mojego cukiereczka z resztą chłopców. Bardzo się polubili a to dla mnie najważniejsze. Czasem jestem zazdrosny, ale wtedy ona siada mi na kolanach, albo na mnie wskakuje i mówi mi do ucha "Kocham tylko Ciebie". Też ją kocham. Najbardziej na świecie. Dzisiaj muszę to zrobić. Tak ona się zgodzi i będzie wszystko kolorowo.
    -Kayla jesteś gotowa? -zapytałem.
    -Tak kochanie, tylko wciąż nie wiem po co jedziemy aż do Paryża!
    -Przekonasz się -cmoknąłem ją w policzek po czym wyszliśmy. Mamy kilka dni wolnego, więc to idealna chwila na...
Kilka godzin później...
Stoimy na samym szczycie słynnej wieży Eiffla. Kayla wciąż się nie domyśla.
Klęknąłem. Wyjąłem pierścionek i klęknąłem..
    -Kochanie..Czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją księżniczką? -stała tam a łzy leciały po jej policzkach. Po chwili zastanowienia  podeszła do mnie i przytuliła mnie mocno.
    -Oczywiście, że tak, głupie pytanie zadajesz -przedrzeźniła mnie i pocałowała.


/Lola <3


5 komentarzy:

  1. Ale to romantyczne *.*
    ~Bananek~

    OdpowiedzUsuń
  2. Niesamowity ten Imagin :*
    Az sie lezka w oku kreci <3 <3
    Czekam na next <3

    ~~Nicia~~

    OdpowiedzUsuń
  3. Awwww *w* Słodki <.33

    OdpowiedzUsuń
  4. Uroczy :D
    Mogę prosić o jakiś imagin z paringiem? Np. z Larrym czy Niarrym a nawet z Eleouanor
    /Michalina

    OdpowiedzUsuń