sobota, 1 lutego 2014

32) Imagin z Niall'em (część pierwsza)

-Charlie, pośpiesz się! -słyszałam głos mojego ojca.
-Tato..przypominam Ci, że to ja na Ciebie czekam, nie Ty na mnie -uśmiechnęłam się.
-Nie pyskuj!-powiedział surowym tonem.
-Czy Ty nie możesz się chociaż raz uśmiechnąć w moją stronę!?
-Nie tym tonem młoda damo.
Wyszłam z domu, zakluczając drzwi.
-Kochanie, masz mieć do mnie szacunek, jestem twoim jedynym wsparciem.
-Musisz mi przypominać o mamie!? -zapytałam. Zmarła pół roku temu, a ja wciąż nie mogę się pozbierać. Dlaczego? Bo mój kochany ojczulek ciągle mi o tym przypomina! Nie odezwał się już. Pojechaliśmy w zaplanowane miejsce.

-Będę tu o ósmej, dobrze? -zapytał.
-Nie trzeba. Muszę jeszcze wpaść do Sue, ponieważ zostawiłam u niej piórnik ostatnim razem, gdy robiłyśmy projekt.
-Dobrze Charlie, ale najpóźniej o jedenastej masz być w domu. jasne?
-Tak tato..
Oczywiście ten cały piórnik to kłamstwo. Nie mam zamiaru wracać do domu z tatą. Strasznie mnie denerwuje. Dla niego moja kariera jest najważniejsza. Nie daje mi chwili wytchnienia. Od ósmej rano do szesnastej mam zajęcia w szkole, następnie od razu po niej ojciec zawozi mnie do szkoły tanecznej. Lekcje odrabiam po północy, gdyż wcześniej nie mam czasu. Dziennie sypiam po pięć godzin. Tylko pięć godzin.
-Cześć wszystkim -powiedziałam wchodząc na salę.
-Cześć Charls -odpowiedziała cała grupa.
-Dajcie mi pięć minut, na przebranie się i zaraz zabieramy się do roboty, jasne? Niedługo mamy eliminacje i musimy dać z siebie wszystko! Wszyscy na swoje miejsca a ja za chwilę przychodzę. Chłopcy przygotujcie się, zaraz pokażecie mi to co ustaliliśmy wczoraj, ok?
-Jasne Charls.
Pięć minut później wróciłam z powrotem na salę. Była ona wielka. Znajdowała się w jednym z Londyńskich budynków. Była w niej jedna duża ściana, która była pokryta lustrem. Idealne miejsce do ćwiczeń.
-Chłopcy, gotowi? Pokażcie na co was stać! -krzyknęłam, na co wyznaczeni już wcześniej zaczęli swoją choreografię.
-Świetna jest! Naprawdę. Tylko musicie jeszcze popracować nad techniką. -oznajmiłam
-Da się zrobić -odezwał się PJ.
-Słuchajcie. Eliminacje już niedługo. W domu, wraz z Jacksonem dopracowaliśmy  trochę naszą choreografię. To będzie coś takiego..
-Świetna jest! -powiedziała Milla, klaskając.
Minęły 3 godziny.
-Moi kochani, myślę, że na dziś to wszystko. I tak daliście z siebie dziś wszystko. Dziękuję. Do zobaczenia jutro.
Wszyscy udaliśmy się do szatni. Przebrałam się w to, w czym przyszłam, czyli bokserkę, na to luźną koszulkę i spodnie z opuszczanym krokiem. Air Maxy i Full Cap.
-Charlie, poczekaj! -usłyszałam głos za sobą.
-Tak? -zapytałam, odwracając się w stronę wołającego.
-Może miałabyś ochotę pójść dziś do mnie? Poćwiczymy jeszcze razem..
-PJ, jesteś na prawdę miły, ale nie widzę tej "chemii" między nami -zrobiłam cudzysłów w powietrzu.
-N-No do-dobrze..To do jutra..-biedny chłopak. Nie chcę go ranić, ale nie pasujemy do siebie.
Szłam przez ciemny park, gdyż tędy droga jest najkrótsza. Nagle przystanęłam. Słyszałam stłumione krzyki. Podeszłam bliżej w stronę zaułku. Zauważyłam jak dwóch umięśnionych gości okłada pięściami jakiegoś chłopaka. Wydawał się dosyć młody. Miał na sobie beanie, czarne rurki i białą koszulkę, która robiła się czerwona od krwi z jego ust i nosa.
-Zostawcie go bo zadzwonię po policję! -krzyknęłam bez zastanowienia. Usłyszałam tylko krótkie "Zmywamy się". Podbiegłam do chłopaka, który leżał na ziemi. -Nic Ci nie jest?- zapytałam.
-Wszystko w porządku, dziękuję.
-Nie ma za co. Wstawaj -wyciągnęłam rękę do chłopaka. Staną przede mną. Był o wiele wyższy niż się wydawał leżąc. W świetle księżyca było widać jego niebieskie oczy. Grzywka wychodziła mu spod czapki. Pomimo krwi i tak był zajebiście przystojny. -Trzeba jakoś to opatrzyć, bo może wdać się zakażenie. Pomogłabym Ci, ale mój tata..surowo zabrania mi przyprowadzać chłopaków do domu.
-Oh. Nie jesteś już dorosła?
-Nie, mam 17 lat. A wyglądam na dorosłą? -zaśmiałam się.
-Niekoniecznie -uśmiechnął się. -Możemy iść do mnie, o ile chcesz. -podrapał się po karku.
-Jasne, ktoś musi się tobą zająć -uśmiechnęłam się.

-Ładne mieszkanie -przyznałam.
-Dziękuję. Poczekaj chwilę, pójdę po apteczkę. Wrzucę też koszulę do prania. Zaraz wrócę, rozgość się.
-Okey. -Chłopak wrócił się, tym razem bez koszulki. Trzymał ją w ręku. Dzięki temu mogłam podziwiać jego wyrzeźbione ciało.
-Zdałem sobie sprawę, że nie wiem jak masz na imię -uśmiechnął się.
-Charlie. A Ty? -zapytałam.
-Miło mi, Niall jestem. -uśmiechnął się, po czym wyszedł z pomieszczenia, w którym się znajdowaliśmy, czyli z kuchni.
Po chwili blondyn wrócił w czarnej podkoszulce z apteczką w ręku. Usiadł na stole i czekał aż zacznę. Pod wpływem wody utlenionej zacisnął oczy.
-Szczypie!
-Wiem. Zaraz skończę. -stałam między jego nogami. Dziwnie się czułam. Tak inaczej. W jego towarzystwie czułam się dobrze, pomimo tego, że znamy się dopiero dwie godziny. -Gotowe -przykleiłam ostatni plaster.
-Dziękuję, nie wiem jak mam Ci się odwdzięczyć. Może chcesz obejrzeć film? -zapytał.
Spojrzałam na zegarek.
-Niall, cholera..przepraszam, ale na jedenastą miałam być w domu. Jest już 10:40. Nie zdążę. Nawet nie wiem, w którą stronę iść!
-Spokojnie, mam auto. Odwiozę Cię, ok?
-N-No dobrze. -odparłam.
Wyszliśmy przed dom, kierując się w stronę wielkiego czarnego Range Rovera.
-Skąd wiesz, że to moje auto? -zapytał śmiejąc się.
-Nie wiem -odwzajemniłam uśmiech. Wsiedliśmy do samochodu, który okazał się jego.
-Za 10 minut będziemy. Nie spóźnisz się kochanie, o ile podasz mi swój adres. -mrugnął do mnie oczkiem, a ja poczułam dreszcze na swojej skórze.

Tak jak mówił. Po 10 minutach byliśmy na miejscu.
-Niall, dziękuję Ci. Dzięki tobie może nie dostanę szlabanu -zarumieniłam się, gdyż Niall tak głęboko mi się przyglądał.
-Ładnie wyglądasz, kiedy się rumienisz -Kurczę zauważył.
-Dziękuję za podwózkę. -powiedziałam całując chłopaka w policzek.
-Nie ma za co. To Ty mi uratowałaś życie, więc chyba jesteśmy kwita -uśmiechnął się ukazując swoje proste, śnieżno białe ząbki.
Wysiadłam z samochodu. Niall zrobił to samo.
-Jeśli pozwolisz odprowadzę Cię.
-Jasne.
Staliśmy w ciszy pod drzwiami. Przerwał ją blondyn.
-Spotkamy się jeszcze kiedyś? -zapytał.
-No nie wiem..-udałam smutną twarz.
-A jak Cię ładnie poproszę? -szepnął przybliżając się do mnie. Pocałował mnie. Tak delikatnie i słodko.
-Może się spotkamy -uśmiechnęłam się. -Cześć. -weszłam do środka.
-Do zobaczenia ślicznotko -uśmiechnął się i wrócił do samochodu.

-Kto to był? -zapytał surowym tonem mój tata.
-Kolega -odpowiedziałam.
-Ach tak? To w takim razie od kiedy całuje się kolegów? I to w TAKIM stanie?
-Co masz na myśli? -zapytałam.
-Wiesz dobrze co! Chłopak cały pobity i Ty się z takim zadajesz? Zakazuję Ci się z nim spotykać, zrozumiano!?
-Słucham!? Nie będziesz mi wybierał znajomych!
-Nie będziesz się z nim spotykała i koniec! Marsz do swojego pokoju!
-Nienawidzę Cię! -krzyknęłam i pobiegłam w stronę pokoju.
Rzuciłam się na łóżko i zaczęłam płakać. Na prawdę polubiłam tego chłopaka i chciałabym go lepiej poznać, ale nie bo po co? Lepiej rujnować córce znajomości!
Zdjęłam spodnie zakładając getry. A bokserkę zamieniłam na luźną bluzkę. Kiedy wrzucałam spodnie do pralki, przeszukałam je czy nie zostawiłam czegoś w kieszeniach. Zagłębiłam dłoń w kieszeni łapiąc małą karteczkę. Rozłożyłam ją.


Pierwsza część gotowa!
Chcecie kolejną? Komentujcie! :)
/Lola <3

+ Wszystkiego najlepszego Mężu Mój! :D
Zdrowia, szczęścia, spełnienia marzeń,
żebyś nigdy się nie poddawał,
żebyście w końcu przyjechali do PL i żebyś znalazł
swoją księżniczkę <3
Najlepszego Hazzuś :3

5 komentarzy:

  1. *zajebisty
    *ciekawy
    *wciągający
    *świetny
    *super
    *cool....
    mam jeszcze wymieniać? :))
    Imagin zarąbisty, kiedy kolejna część? :))

    OdpowiedzUsuń
  2. Zajefajny ten Imagin<3
    Kiedy nastepny ???? <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowny. Czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zajebisty :3
    ~Bananek~

    OdpowiedzUsuń